PRADAWNE ZŁO NADCHODZI

674 17 15
                                    

-Lloyd-
Wstałem, żyje i to źle.. na zewnątrz było już jasno.
-d-długo spałem?- spytałem sam siebie, przewróciłem oczami i przewróciłem się na drugi bok.

Całe szczęście że już nie chodzę do tego durnego liceum, jedyna spoko osoba która tam była to Brad.. serio.

Wszystko było dobrze póki ktoś nie wydał go, że wciąga prochy. Przez tą całą akcję miałem kazanie od wujka i matki z kim to ja się zadaje „lepszego towarzystwa nie mogłeś znaleźć" cały czas słyszę te słowa, które wypowiedziała moja matka.

  Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
-można wejść-usłyszałem stanowczy głos to był głos Kaia.
-Jak musisz - Kai wszedł do mojego pokoju i zaczął mówić.

-Jak się dziś czujemy, wyspany - w jego głosie wyczułem ironię ale nie zwracałem zbytnio na to uwagi.

-Mogło być lepiej
-Dobra wstawaj i choć na śniadanie
-To jeszcze nie jedliście? - spytałem

-Czekaliśmy na ciebie, w końcu uznałem, że pójdę po ciebie i okazało się to słuszne bo byśmy czekali wieczność- szkoda miałem w planach nic dzisiaj nie jeść ale pewnie znowu zostanę do tego zmuszony.

  Kai podszedł do łóżka i złapał mnie za nadgarstek. Nie ukrywam bolało mnie to, bo nadgarstek był cały poraniony (ciekawe dlaczego) Kai zaciągną mnie do jadalni a po drodze powiedział mi, żebym nie przeżywał tak straty Harumi.

Zdenerwował mnie tym co powiedział, stanąłem i zacząłem mówić.

-nie waż się tak więcej mówić to, że mnie zdradziła i może naprawdę nic do mnie nie czuła nie znaczy, że mi na niej nie zależało - pojawiły mi się łzy w oczach.

-Emm.. sorki Lloyd nie przemyślałem tych słów
-To następnym razem pomyśl zanim coś
powiesz - powiedziałem
zdenerwowany-zaczęliśmy się kłócić.

- Chłopaki idziecie czy nie bo Cole i Jaz zaraz wszystko zjedzą-Gdy nagle ktoś nas zawołał, tą osobą była Nya.

Poszliśmy z Kaiem i usiedliśmy przy stole, widziałem jak Wu i Kai cały czas się na mnie patrzyli to pewnie dla tego, że przez cały czas nie tknąłem w ogóle kanapek.

Jak widziałem, że Cole zjadł już 4 tosty (kurwa 4 przecież to jest tak wiele ja ledwo jednego tosta byłem w stanie zjeść, a ten się mnie jeszcze pyta czy ma mi zrobić bo właśnie sobie robi kolejne dwa.)

-wiesz nie dzięki, jeden mi wystarczy
-no spoks
-Lloyd może zjadł byś jeszcze jednego, bo wydaje mi się, że jeden ci nie wystarczy-zaczął Mistrz Wu

-Wujku mi naprawdę jeden wystarczy (gdzie i tak tego jednego jadłem z wielką niechęcią, nie miałem w ogóle apetytu)

                                      *

Po śniadaniu poszedłem do swojego pokoju zamknąłem drzwi, gdy usiadłem na łóżku zacząłem słyszeć jakieś głosy.

-Witaj Lloyd-odezwał się nieznajomy mi głos
-Kim jesteś! Pokaż się!- zacząłem panicznie się bać, widziałem jak ręce zaczęły mi się trząść ze strachu.

-haha.. bardzo bym chciał ale to nie ten moment
-to chociaż powiedz kim jesteś!

-wkrótce się dowiesz.. - Nic nie
odpowiedziałem - czuje że się boisz.. i mam racje prawda?! - ponownie nic nie odpowiedziałem
- Jedna mała rzecz zanim sobie pójdę

Głowa zaczynała mnie boleć jak nie wiem myślałem, że mi zaraz wybuchnie.

-O co ci do cholery jasnej chodzi!- krzyknąłem bo chciałem, żeby ktoś mnie usłyszał
-nie wolno ci powiedzieć o mnie ani słowa innym.. rozumiemy się?!

-a co mi niby możesz zrobić jesteś tylko głosem w mojej głowie!- zacząłem się panicznie bać bo wydawało mi się że to co mówię jest prawdą lecz się pomyliłem.

-nie jestem tylko głupim głosem!-Mój ból głowy stał się jeszcze gorszy, czułem że zacząłem tracić przytomność ale to ustało-i co jednak nie jestem tylko głosem.

Widzimy się w krótce młody
Garmadonie- straciłem przytomność, jedyne co zdążyłem usłyszeć to pukanie do drzwi i głos Kaia.

-Kai-
Uznałem, że pogadam z Lloydem, nie rozmawialiśmy od śniadania. Podszedłem do jego pokoju i zapukałem

-hej Lloyd możemy pogadać? - i cisza zapukałem jeszcze raz - Lloyd wszystko gra?!

-COLE!- uznałem że zawołam przyjaciela by mi pomógł.
-co jest- odrazu zapytał
-wyważ drzwi
-na pewno chcesz tak ostro
-tak bo pukałem i nawet się słowem nie odezwał

Po tych słowach Cole wyważył drzwi i zastaliśmy Lloyda który leżał nieprzytomny na podłodze

-Lloyd!- krzyknąłem od razu
-Sprawdź czy oddycha
-oddycha ale bardzo wolno. Zawołaj Zane'a!- Cole od razu pobiegł po Zane'a, a ja przeniosłem Lloyda na łóżko

-jestem co jest- odezwał się Zane który właśnie przybiegł.
-jest nieprzytomny!
Zane zbadał Lloyda powiedział, że bez kroplówki się nie obejdzie.

-zawołajcie Mistrza Wu- powiedział z determinacją Zane, a ja jak najszybciej pobiegłem do mistrza.

-Wu-

Właśnie czytałem zwój gdy nagle przybiegł do mnie Kai

-Mistrzu Wu!
-Kai? Co się stało?
-L-Lloyd stracił przytomność nie wiemy dokładnie kiedy ale gdy do niego weszliśmy to o.. - w tym momencie przerwałem Kaiowi
-prowadź mnie do niego

Biegliśmy z Kaiem do Lloyda gdy tylko przyszedłem zobaczyłem swojego bratanka nieprzytomnego, był blady jak ściana, a Zane mimo że był nindroidem widziałem zmartwienie i strach na jego metalowej twarzy.

-co z nim?- zapytałem odrazu
-jest strasznie słaby i jak widzisz blady
-a co się stało?- zapytałem spokojnie ale z przerażeniem

-tego nie wiemy zastaliśmy go gdy upadał na ziemię- wtrącił się Cole
-zostawcie mnie z nim samego-poprosiłem ich bo chciałem coś sprawdzić.

-dobrze mistrzu-odpowiedzieli chórem.
Gdy tylko wyszli zamknąłem drzwi i podszedłem do łóżka na którym leżał Lloyd.

Podwinąłem jego rękawy już nie zwracałem uwagi na rany które sam zrobił, iż moją uwagę przykuły znaki, które doskonale wiedziałem do kogo należą. Byłem przerażony zacząłem mówić w swojej głowie (to nie możliwe nie mógł wrócić. Dlaczego Lloyd?)

-muszę zadzwonić do Misako i to jak najszybciej.
-Mistrzu Wu wszystko gra?
-Nie... nie Zane nie jest dobrze!
-co się stało mogę jakoś pomóc?
-tak pomóż mi skontaktować się z Misako



<wprowadzam poprawki w
rozdziałach bo mam chwilę>

To nie koniec LloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz