JUŻ DOBRZE LLOYD

321 8 4
                                    

-Kai-

-Patrzcie tam ktoś jest- odezwał się Kai
-to chyba Lloyd!
-cicho Jay, nie mamy pewności czy to na pewno on.- odezwał się Cole

-aj no tak sorki
-dobra chodźcie sprawdzimy- powiedziała Nya
Gdy weszliśmy nie mogliśmy uwierzyć w to co zobaczyliśmy. To był Lloyd!
-Lloyd!- krzyknął Jay

-Jay cicho bo ktoś cię usłyszy- powiedział Zane
-ah tak racja
-Lloyd! otrząśnij się stary
-em..c-co K-Kai?

-tak Lloyd to ja już dobrze zaraz cię stąd zabierzemy - Zane wraz z Colem próbowali rozwalić Łańcuchy.

-jak tu weszliście tu jest pełno
pułapek? - zapytał Lloyd
-weszliśmy oknem tym witrażem czy ok.. chuj wie co to jest- powiedział zdenerwowany Jay

-boli cię coś? - zapytałem
-tylko głowa tak to nic
-to i tak słabo- powiedziała Nya

-Jest!- w tym momencie Zane i Cole rozwalili łańcuchy. Wreszcie mogliśmy zabrać stąd Lloyda. Gdy wstawał poczuł ból.
-Ała! Fuck- powiedział z bólu Lloyd który złapał się w miejsce bólu

-pokaż mi to- powiedział Zane
-dam radę- nie no Lloyd ja cię proszę nie utrudniaj. Zane podszedł do Lloyda i zobaczył co jest grane

-masz złamane żebra - świetnie lepiej być nie mogło - jak pójdziemy na perłę to ci pomogę teraz niewiele mogę zrobić

-to idźmy zanim skapną się, że zabraliśmy Lloyda- powiedziała Nya
-dobra

-czekajcie!
-co jest Lloyd?!
-musimy mu to zabrać bez tego nie będzie w stanie wykonać rytuału!

-jakiego rytuału?!- zapytałem
-potem wam powiem - Lloyd podszedł do ściany i coś na niej nacisną skąd on wiedział, że tam coś jest schowane- wkładał to przy mnie mówił, że jest to niezbędne do rytuału- powiedział Lloyd który teraz w rękach trzymał skrzynkę

-co w niej jest- zapytał Cole
-to potem idźmy już!
Wyszliśmy z tamtąd gdy nagle

-WILKI I TO Z CZERWONYMI
OCZAMI - krzyknął przerażony Jay
-spokojnie będzie dobrze - powiedział Cole

-Lloyd stań za nami- powiedziałem
-Al..
-NIE MA ŻADNEGO ALE JESTEŚ RANNY! - nie chciałem tak na niego krzyknąć. Wytrącił mnie z równowagi
-dobra..
Zaczęliśmy walczyć

-Lloyd-

No nie wieżę nawet powalczyć mi nie dadzą uznałem, że i tak trochę im pomogę. Uaktywniłem moc żywiołu, która była dziwnie słaba więc nadawała się tylko do obrony.

W pewnym momencie jeden z wilków skoczył mi na plecy. Szybko go z siebie zrzuciłem.. no chwilę mi to zajęło.

Oparłem się o jedno z wielu drzew i patrzyłem tak przez chwilę w oczy tego wilka gdy nagle moje oczy zrobiły się fioletowe a w rękach pojawił się fioletowy płomień.

Wycelowałem w wilka gdy ten chciał się na mnie rzucić, poleciał tak z 8 metrów dalej, gdy zacząłem podchodzić do innych wilków te uciekły. Nagle Kai spytał.

-Co to było?
-Lloyd wszystko gra- zapytała Nya, a ja się opanowałem
-tak.. poza tym bólem
-idźmy już na perłę- powiedział Zane

Weszliśmy na perłę na której stał Mistrz Wu wraz z moją mamą ta odrazu podeszła i mnie przytuliła

-och Lloyd nic ci nie jest- poczułem się z tym dziwnie ale nad tym nie myślałem strasznie mnie bolało

-syy.. ała.. m-możesz p-puścić, b-bo chyba mam złamane żebra
-ah tak już.. cieszę się, że żyjesz
-j-ja też mamo

To nie koniec LloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz