KOLEJNY SZLABAN?!

201 11 4
                                    

-Lloyd-

Byliśmy już przy klasztorze. Wylądowaliśmy i smoki zniknęły. Skierowaliśmy się w stronę wejścia, a w drzwiach ujrzałem ojca.

W jednym momencie stanąłem w bezruchu. Stałem i się na niego patrzyłem, a on na mnie. Poczułem ból w klatce piersiowej, chyba nawet moje serce stanęło ze strachu.

Rumi i Kai to zauważyli. Chcieli już zareagować ale ojciec ich powstrzymał.
-idźcie już - powiedział - ja z nim pogadam

Jak powiedział tak zrobili widziałem na ich twarzach strach i współczucie. Nie wiem czemu.. uważam, że niepotrzebnie.. chyba się myliłem.

Wzrokiem uciekałem by nie natrafić na wzrok ojca. Ale to się nie udało.

Podszedł do mnie i chwycił mój podbródek zmuszając do kontaktu wzrokowego z nim. Jestem pewien, że w moich oczach było widać lęk i strach przed ojcem.

Powstrzymywałem łzy które pchały mi się do oczu, nie chciałem się rozkleić przed ojcem. Niby jestem synem Garmadona, a nie panuje nad swoim strachem.

-kto ci pozwolił wyjść? - spytał poważnym głosem nie przerywając kontaktu wzrokowego.

-mówiliście żebym dawał znać, że wychodzę więc napisałem na kartce w pokoju - odpowiedziałem

-a czemu nie powiedziałeś? - spytał Garmadon
-niemiałem ochoty na rozmowę
-Tak trudno było powiedzieć?! - spytał podnosząc głos

Milczałem i uciekłem wzrokiem gdzieś w bok by tylko nie patrzeć mu w oczy. Miałem dość tych wszystkich rozmów.

Czułem się traktowany jak dziecko. Miałem siedemnaście lat, a byłem traktowany jakbym miał z dziesięć czy trzynaście.

-Odpowiedz mi! - upomniał mnie jeszcze bardziej podnosząc głos aż podskoczyłem.

Przypomniałem sobie jego pytanie i odpowiedziałem.
-n-nie..
-tak trudno było odpowiedzieć? - w odpowiedzi kiwnąłem przecząco głową

-dobra.. jutro porozmawiamy idź do siebie - powiedział po czym mnie puścił.

Bez słowa skierowałem się do wejścia.
-Lloyd - ojciec skierował całą moją uwagę na siebie
-hm?
-masz szlaban - powiedział opierając ręce na klatce piersiowej

-żartujesz!.. ile?
-miesiąc
-świetnie - powiedziałem
-przykro mi Lloyd.. dobranoc - powiedział, a ja wszedłem do środka nic mu nieodpowiadając.

Oni naprawdę traktują mnie jak dziecko. Mam tego dość.

Wszedłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i zsunąłem się po drzwiach w dół. Załamałem się, dostałem kolejny szlaban.

Jakby nie mieli co innego robić tylko szlaban, szlaban i szlaban.

Po nie całej sekundzie poczułem ból w klatce piersiowej.. znowu. Ręce zaczęły mi się trząść nie byłem w stanie utrzymać w ręce telefonu.

Łzy coraz bardziej pchały się do oczu, a oddech raz przyspieszał a raz się zatrzymywał. To było straszne.

Nie wiedziałem co mi jest, nie wiedziałem co zrobił.

Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej i siedziałem skulony pod drzwiami.

Trzęsłem się cały.. siedziałem z głową w dół. Pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że mogę mieć atak paniki.. co wcale by mnie nie zdziwiło.

Minęło jakieś 10 minut, a ja dalej się trzęsłem. Nie byłem w stanie się opanować. Przez chwile nawet myślałem, że umieram.. ale odrzuciłem tą opcję bo powinienem już dawno odpłynąć.

To nie koniec LloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz