GORSZE DNI

244 8 11
                                    

-Lloyd-

Rozmyślałem nad ostatnią sytuacją. Gdy rozszarpałeś na śmierć Maol'a. Ja naprawdę straciłem wtedy kontrole, nie może tak być.

Siedziałem w sowim pokoju i słuchałem muzyki. Bardzo mnie to relaksowało.

Nagle do mojego pokoju weszła Rumi.

-hej Lloyd
-o cześć..
-wszystko gra? - spytała przytulając mnie
-tak tylko myśle nad tym jak go rozszarpałem i to z zimną krwią - oznajmiłem

-Lloyd.. było minęło najważniejsze, że już nie żyje i nie będzie nic planował
-racja..

-em.. przyszłam po ciebie bo obiad jest gotowy.. idziesz? - spytała
-t-tak już idę - odpowiedziałem zmarnowanym głosem.

Weszliśmy do kuchni gdzie wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Jedliśmy, a ja byłem strasznie zamyślony nie tylko przez sytuację z Maol'em, ale jeszcze kilka rzeczy chodziło mi po głowie.

-Lloyd? - z moich myśli wyrwał mnie głos Rumi
-em.. co?!
-na pewno wszystko gra? - spytała
-t-tak po prostu.. mam strasznie zawaloną głowę - oznajmiłem

-wiem co pomoże ci się zrelaksować - oznajmiła
-niby co?
-co powiesz na wypad do miasta? - spytała
-w sumie czemu nie - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła.

Byliśmy już po kolacji. Siedziałem u siebie w pokoju i miałem jeszcze jedną myśl w głowie którą wykonałem. Poszedłem do łazienki wyjąłem z szuflady zakrytą pastą żyletkę.

Powstrzymywałem się przez tydzień tylko dla tego, że zastąpiłem to alkoholem który leży sobie spokojnie pod łóżkiem.

Zacząłem zabawę. Czułem ulgę spokój i ciszę. Głos w głowie ucichł nie namawiał już do niszczenia wszystkiego co stanie mi na drodze.

Cięcia były nieregularne. Jedno cięcie było większe, drugie mniejsze, a niektóre głębokie.

Moją zabawę przerwało pukanie do drzwi.

-halo?.. Lloyd? - to była Rumi
-t-tak?! - krzyknąłem spanikowany
-mogę wejść? - spanikowałam gdy zadała to pytanie.

Wrzuciłem zakrwawioną żyletkę do szuflady już jej nie zakrywając. Wziąłem chusteczki by przetrzeć ręce.

-to mogę czy nie? - spytała zniecierpliwiona
-c-chwila
-Lloyd wszystko gra?
-Tak! - krzyknąłem nie panując nad sobą - możesz już wejść - odpowiedziałem

Zsunąłem rękawy i wyszedłem z łazienki. W tym samym momencie weszła Rumi.

-Lloyd wszystko gra? - spytała z troską
-t-tak - odpowiedziałem, a ona zaczęła patrzeć tym swoim podejrzliwym głosem.

-dobra.. chciałem się zapytać za ile wychodzimy?
-n-nie wiem może za 15 minut?
-dobra - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

Podeszła i pocałowała mnie, a ja to odwzajemniłem. Rumi wyszła z pokoju, a ja momentalnie upadłem na kolana.

-(czemu ja to robię?.. czemu kłamię?..) - spytałem sam siebie

Podniosłem się z podłogi. Podszedłem do szafy i się przebrałem.

Założyłem szare bojówki, czarny golf i na to moją ulubioną bluzę z rogami. (Uwielbiam ją)

Miałem już iść po Rumi ale coś mnie powstrzymało. Jedna myśl w mojej głowie. Otworzyłem szufladę w biurku i wyjąłem to.. tabletki nasenne. Bardzo mocne.. trzy tabletki i nie ma cię na tydzień.

Nie wiem czemu je wziąłem ale może się przydadzą. Nie wiem po co ale może.

Poszedłem po Rumi, a ona już stała w drzwiach.

To nie koniec LloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz