JEST ZE MNĄ JESZCZE GORZEJ

285 11 2
                                    

-Garmadon-

Wreszcie dzisiaj wychodzę, zasłużyłem. Odsiedziałem swoje i się zmieniłem. Przyszli po mnie mój brat Wu i żona Misako.

-Garmadon- zaczęła rozmowę Misako
-Witaj Bracie
-Witaj Wu
-mamy dla ciebie małą niespodziankę.. chcesz mo..

-oczywiście, że chce się z nim zobaczyć- gdy to powiedziałem spojrzeli się na mnie jak na jasnowidza. - to chodźmy chce już z nim pogadać.

-oczywiście już idziemy, ale jedno pytanie- powiedziała Misako
-chodzą plotki, że Harumi żyje. Wiesz coś może na ten temat?

-nie mam pojęcia, zginęła w zawalającym się budynku. Nie miała szans na przeżycie.- odpowiedziałem
-w sumie racja, dobrze chodźmy już

-Lloyd-

-NA PIERWSZEGO MISTRZA SPINJITSU ONI ZARAZ TU BĘDĄ!- cieszyłem się jak nigdy ale po chwili zdałem sobie sprawę, że wydarłem się na cały klasztor. Liczyłem, że mnie nikt nie usłyszał oczywiście musiało być inaczej.

-Hej! Lloyd! Wszystko gra?!
-em tak..
-jesteś dziwnie podekscytowany o co chodzi?
-nie ważne nie teraz
-No okej

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłem jak napalony i o mało co go nie przewróciłem

-Sorry Kai!
-ni-nic się nie stało!
Nie mogłem się doczekać żeby go spotkać. Stanąłem przed drzwiami i zastanawiałem się czy napewno chcę otworzyć.

-dobra raz się żyje!- I otworzyłem
-Lloyd..
-Tata..- latałem wzrokiem bo chciałem przytulić ojca ale z tyłu głowy miałem, że uznają mnie za wariata.

-No chodź przeżyje- Nie wiem skąd ojciec wiedział co chodzi mi po głowie. Odrazu do niego podszedłem i się wtuliłem, a on to odwzajemnił.

Kątem oka widziałem jak Mistrz Wu i Misako się uśmiechają byłem pewien, że przyjaciele stoją za mną. I miałem rację

-dobrze Lloyd też się stęskniłem ale wystarczy- powiedział Garmadon
-ah... t-tak... przepraszam... t-też się stęskniłem-odpowiedziałem cicho

Chodźcie za chwilę kolacja- wtrącił się Wu

Wujek Wu zaprowadził Garmadona do jego pokoju, a ja poszedłem do siebie. Wziąłem szkicownik i rysowałem, by zająć sobie czas przed kolacją na którą i tak nie miałem ochoty, ani apetytu.

-(wow nawet nie wiedziałem, że potrafię tak rysować)- Teraz ten smok wyszedł mi bardzo realistyczny. Nagle ktoś wszedł do pokoju.. TO BYŁ TATA! z paniki chciałem zamknąć szkicownik, by nie widział moich rysunków ale jak to ja gdy panikuje wypadł mi z rąk i spadł na podłogę.

-Lloyd wszystko gra?
-yyy.. tak tak- Próbowałem trzymać się wersji, że ten zeszyt to nic ważnego. Ale ojciec jest strasznie ciekawski.
-co to ci upadło- podszedł do łóżka i chciał podnieść zeszyt, a ja z nim by nie wiedział rysunków. Niestety był szybszy. Gdy otworzył szkicownik ja zrobiłem się czerwony ze wstydu.

-nie wiedziałem, że potrafisz tak rysować
-eee.. tam nie jest to jakieś skomplikowane
-Nie jest skomplikowane, a to!- w tym momencie otworzył na stronie z dzisiejszym rysunkiem.

-masz talent chłopaku
-dzięki... przyznam nie wiedziałem, że tak zareagujesz
-a jak miałem zareagować?
-no nie wiem kiedyś byś nic takiego nie powiedział. Tylko zacząłbyś mówić, że to strata czasu i w ogóle..
-to ciesz się, że już taki nie jestem

To nie koniec LloydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz