Rozdział VII

168 17 4
                                    

*Powrót do przeszłości*

Był zwykły jesienny dzień szkolny. Właśnie mama czesała moje dwa małe koczki w których zamierzałam iść do szkoły. Byłam jeszcze na tyle młoda, że jeszcze mama mnie zaprowadzała do szkoły. Uczęszczałam wtedy do czwartej klasy podstawowej. Zawsze przed szkołą moja mama z mamą mojej najlepszej przyjaciółki się dogadywały, że jednego dnia ja będę z mamą przychodzić po nią a raz ona z jej mamą po mnie. Ciemnowłosa dziewczynka, miała wręcz  czarne włosy i zielone oczy. Nie zbyt się to łączyło lecz ładnie kontrastowało. Weszłyśmy do szkoły więc przytuliłam się do mamy i powiedziałam:

-Pa mamusiu, widzimy się po szkole.

-Cześć córciu, pa młoda. Uczcie się pilnie- dodała.

Odmachałam jej i poszłam w głąb korytarza z moją ulubioną osobą u mego boku. Poszłyśmy na pierwszą lekcję, którą była plastyka. Moja kumpela, umiała zdecydowanie ładniej rysować ode mnie i zawsze mi pomagała w szkicowaniu rysunków gdyż ja nie potrafiłam. Za to ja  pomagałam jej w matematyce, ponieważ ona niekoniecznie była dobra z tego przedmiotu a szczególnie z liczydełka, bardzo źle wspomina sobie sytuację z liczydłem. Zielonooka narysowała mi szkic rysunku, który miałam narysować na zajęciach i pod koniec lekcji oddać nauczycielce. Zastanawiało mnie, dlaczego mój rysunek był inny niż u pozostałych dzieci w klasie. Szybko mi te podejrzenie rozwiała myśl, że to moja przyjaciółka i jednak na pewno jej mogę zaufać. Bardzo się myliłam w tej kwestii. Jako jedyna w klasie dostałam jedynkę. Obraziłam się na nią więc przestałam się do niej odzywać. Wcale długo to nie trwało, ponieważ tylko jedną przerwę z nią nie rozmawiałam, lecz jednak ona to dosyć mocno odczuła więc mnie przeprosiła i przyznała do błędu. Próbowałam z nią rozmawiać, lecz było mi trochę trudno gdyż nadal byłam na nią zła. Na lekcji języka angielskiego zrobiła za mnie zadanie i początkowo, nie chciałam by za mnie cokolwiek robiła, lecz wiedziałam, że chce mi udowodnić , że było jej bardzo przykro gdy się na nią złościłam. Oddałyśmy zadania z pracy na lekcji na biurko nauczycielki. Pani z angielskiego nasze sprawdziła jako pierwsze i powiedziała:

-Saro, gratulacje dostajesz piątkę z plusem! Brawo!

-Dzięki- spojrzałam na dziewczynę obok mnie.

-Za to ty się nie popisałaś Samanto, niestety muszę ci wpisać niedostateczny.

-Dobrze- odparła Samanta.

-To się nazywa poświęcenie!- powiedziałam po czym przytuliłam dziewczynę.

-Idziemy dzisiaj na plac zabaw po szkole?-spytałam.

-Niestety już się umówiłam z dziewczynami.- powiedziała.

Poczułam się dziwnie. Poczułam jakby uciekającą energię a przybywający niepokój w moim organiźmie, nie umiałam nazwać dokładnie tej emocji, którą w tym momencie czułam. Chciałam jakoś na to zareagować, lecz po prostu spojrzałam przed siebie, nie umiałam się odezwać ponieważ w głębi mojego dziecięcego serca nastała pustka. Odczułam jakby ktoś próbował mi odebrać przyjaciółkę. Poczułam dodatkowo emocję, którą już mogłam opisać a była to złość, nie na moją przyjaciółkę a na te dziewczyny. Powinnam być zła na Samantę, ponieważ bardzo dobrze wie, że nie przepadam za dziewczynami i powinna to uszanować.

-Dobra, to idź sobie z nimi- odparłam zakładając ręce na barki.

-Obrażasz się o to, że idę z dziewczynami na dwór a nie z tobą?- spytała oburzona.

-Nie, obrażam się dlatego , bo powinnaś wiedzieć , że ich nie lubię i powinnaś to uszanować i znaleźć sobie lepsze koleżanki. One są dziwne, śmieją się z innych dzieci, zaczepiają. To nie jest fajne. A głupie.

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz