Rozdział XVIII

100 13 0
                                    

*Sara*

Czułam się świetnie po powrocie do domu. Jednak za jedno byłam wdzięczna w tym całym porwaniu. Zdążyłam sobie na spokojnie po obmyślać niektóre rzeczy. Zapomniałam totalnie od czego zaczęłam wchodzić w ten świat. Tyle się działo przez te nie całe dwa miesiące, że aż zapomniałam o zatuszowanym morderstwie Daniela. Przez sekrety mojej rodziny, poznanych przyjaciół z którymi tworzymy rodzinę, śmierć ojca, zemsta na Prestonie, Nathan. Było tego zdecydowanie za wiele jak na tak krótki czas, lecz mój los nie próżnował. Niezależnie jaki krok zrobiłam, wychodziła nowa sprawa dotycząca mojej rodziny lub totalnie nowa, która jest równie bardzo posrana. Musiałam, się teraz skupić na tym gdzie zostało umieszczone ciało Daniela i kto i z jakiego powodu to zatuszował. Kto to był to podejrzewałam, ale nie wiedziałam dlaczego. Moje myślenie przerwało pukanie do drzwi.

-Cześć, git?- spytał Nathan.

-Jest zajebiście.

-To dobrze, mam coś dla ciebie.- odparł a jego kącik wargi uniósł się ku górze.

-No co masz dla mnie- przewróciłam oczami. Chłopak wyjął mały pakunek zza pleców. Był niezbyt estetycznie zawinięty, ktoś nie miał talentu do pakowania. Zaśmiałam się jak zobaczyłam w jaki sposób to zapakował.

-Nie śmiej się, wkurwiała mnie ta folia do pakowania, myślałem że ją porwę na najmniejsze strzępy.- powiedział naburmuszony brunet. Folia była czerwona a owinięta była czarną wstążką. Rozwiązałam wstążkę i zaczęłam rozdzierać opakowanie. Kiedy zobaczyłam markę, ręce mi opadły.

-Miałeś mi nic nie kupować, zacznij słuchać co się do ciebie mówi.

-Otwórz dalej.- odparł chłopak.

Gdy wyciągnęłam pudełko z opakowania ujrzałam, że był to IPhone 14 Pro w kolorze pudrowego różu. Poczułam się źle ze względu, że dostałam od niego taki drogi prezent. Czułam się dłużna, nie mogłam go przyjąć.

-Nie mogę go przyjąć, jest zbyt drogi.

-Nie przesadzaj. Sama mówiłaś, że potrzebujesz to masz. Zwrotów nie przyjmuję.- odparł wzruszając ramionami.

-On kosztuje ponad tysiąc dolarów!

-No i co, mi to problemu nie robi.- przewrócił oczami.

-Czemu ja się z tobą kłócę i tak ci nie przetłumaczę do tego pustego łba.

-Wypraszam sobie, akurat ja jestem dosyć inteligentny. Nie to co niektórzy.- roześmiał się.

-Że niby ja?!- spytałam oburzona.

-No a widzisz tu kogoś prócz ciebie?

Odłożyłam telefon i podchodząc do niego kopnęłam go w piszczel. Chłopak podskoczył i chwycił się za obolałe miejsce lekko je rozmasowując. Uniósł na mnie swój wzrok w którym dojrzałam, że był wkurwiony. Postawił nogę i podszedł do mnie obcinając dystans szybko i gwałtownie. Serce podeszło mi do gardła a moje ciało przeszło dreszcze przemieniające się z gorącem. Spojrzał w moje oczy a ja czułam się, jakby wchodził w moją duszę, głęboko i chciał coś z niej wyciągnąć.

-Powiedz mi, czemu tak na mnie działasz.

-Ja działam? W sensie?- spytałam próbując obrócić to w żart. Robiłam tak zawsze, gdy przychodziła poważna rozmowa.

-Powodujesz u mnie lęk, motywację i nadzieje. Ostatni raz się bałem w szkole, później nie odczuwałem strachu, lecz przy tobie to zupełnie inny lęk. Jesteś dla mnie nadzieją na lepsze jutro Saro. Miałe ci już to powiedzieć ostatnio, lecz cię porwali. Jesteś piękna i uważam, że nie znajdzie się taka na świecie co ci dorówna, twoje oczy są idealnie piękne. O uśmiechu nie wspomnę. Kiedy mnie dotykasz czuje bezpieczeństwo. Czuję, że mogłabyś zostać moim domem Saro Miller. Chciałbym cię nigdy nie opuszczać i tkwić u twojego boku po mój grób. Czuję się zobowiązany za twoje bezpieczeństwo.

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz