Rozdział XXI

90 13 0
                                    

*Nathan*

Byłem zniesmaczony faktem, że ja jeden z najlepszych płatnych zabójców z organizacji by móc tu mieszkać musiałem czyścić toalety. Nikt ich przede mną chyba nawet nie tknął. Dziadek wiedział, że wrócę. Zazwyczaj wynajmował sprzątaczki do mycia kibli. Toalet były obsikane a ściany... Ściany miały na sobie wszystko. Krew, wymiociny, kał. Ohyda. Byłem raczej osobą, którą bardzo mało brzydziło ale to... To było nie do pomyślenia. Cała organizacja, gabinety, recepcja, stołówka. Były w idealnym porządku. Tylko toalety były w okropnym stanie. Nagle dostałem wiadomość. Wysłał ją Leonardo.

Leonardo: Zapraszam do mnie, mam zadanie.

Ja: Już idę.

Odłożyłem szmatę i wiadro na podłodze po czym udałem się do windy. Gdy znalazłem się przed gabinetem zapukałem i do niego wszedłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i było tak świeżo. Dostrzegłem, że odmalowali gabinet.

-Po co mnie tu sprowadziłeś?- spytałem spoglądając na siwowłosego mężczyznę, który niby miał pięćdziesiąt trzy lata lecz wyglądał na jakieś trzydzieści osiem. Zwinny i cwany był aż za bardzo. Jego niebieskie tęczówki prześwietlały człowieka na wylot. Czułeś jakby wyciągał twoją duszę by ją rozdeptać. Emanował ogromną pewnością siebie i ogromną siłą. Podziwiałem go, że w takim wieku jego budowa ciała jest nadal perfekcyjna. Skóra nie była zwiotczała a wręcz była dosyć napięta. Modliłem się by odziedziczyć po nim geny. Chciałbym wyglądać w takim wieku jak on. Podziwiałem go i jednocześnie nienawidziłem. Nie akceptowałem jego poglądów i postępowań w niektórych sytuacjach. Zbyt ostro traktował innych. Chodziły również plotki, że wykorzystuje dziewice i je zabija. Szczerze? Wcale bym się nie zdziwił gdyby tak robił. Był okropny jako członek rodziny, szef i człowiek. Nigdy nie było wiadomo na co wpadł. Uwielbiał dawać polecenia osobiście ze względu na uczucie wyższości które mu towarzyszyło przy rozkazywaniu innym. Tak się zamyśliłem, że stałem w miejscu i nawet nie usłyszałem co do mnie mówił.

-Znieważasz mnie?!- spytał oburzonym tonem.

-Nie, nie po prostu się zamyśliłem.- odparłem szybko się tłumacząc z sytuacji.

-Siadaj.- odparł surowym tonem.

-Tak?- spytałem zajmując miejsce, które mi wskazał.

-Muszę cię wynająć do zabicia kogoś jeśli dwójka w tym jedna nowicjuszka nie dadzą rady.- odparł nakładając ręce na siebie.

-Kogo i kto ma aktualnie przydzieloną misje?

-Jest to Preston Piterson Brown. Przywódca rodziny koron, musimy go zneutralizować za niezgodne z kodeksem zabójców morderstwo rodziny węży. Zlecenie dostali Kent Miller i Sara Miller.

-Co?! S- Sara? Ona wstąpiła do organizacji?- spytałem lekko zaniepokojony.

-Dziewczyna nie dała jeszcze równoznacznej odpowiedzi. Propozycja została przedstawiona i czekam na odpowiedź. Jeśli do kilku dni jej nie otrzymam będziesz współpracować z jej bratem i zabijecie skurwiela. - odparł.

-Dobrze, czy ja mogę gdzieś pojechać?- spytałem, ponieważ nie wiedziałem czy ma na mnie jakiś plan na ten moment.

-Jedź ale musimy o czymś porozmawiać.- wydech jaki z siebie wypuścił nie był wyznacznikiem pozytywnej rozmowy.

-Słucham.

-Sprawa jest dosyć ważna, dotyczy ciebie. Chcą abym wysłał ciebie do innej branży. Nie spodoba ci się to. Niestety jeśli się nie zgodzisz grozi śmierć twoim najbliższym. W tym jej . - odparł a jego dłoń chwyciła za cygaro. Skąd on wiedział, że Sara i ja. Kurwa...

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz