Rozdział XII

197 16 13
                                    

William wskazał mi gdzie będzie mój pokój, od razu po wejściu w głąb pomieszczenia zaczęłam się rozpakowywać. Gdy poukładałam w szafkach swoje rzeczy, wzięłam rzeczy do trenowania i od razu na siebie włożyłam. Musiałam potrenować, ponieważ nie mogłam tak bezczynnie siedzieć i czekać aż rodzina koron postanowi mnie znaleźć i zabić. Jestem ciekawa skąd moja mama dostała tak szybko informacje na temat śmierci korony. W końcu była wężem więc pewnie ktoś z jej kretów zobaczył jak wynosimy ciała bądź sprzątamy dom. Jak byłam już ogarnięta do treningu zeszłam na dół zgarniając ze sobą butelkę z wodą i słuchawki bezprzewodowe.

-Zaprowadziłby mnie ktoś na salkę treningową?-spytałam.

-Nie powinnaś odpoczywać?, rany się muszą zagoić- odparła Agnes.

-Muszą się goić przy okazji, bo nie zamierzam bezczynnie siedzieć i czekać aż przyjdą po mnie, chce być przygotowana.- rzuciłam.

-Ja ci pokaże- ktoś odpowiedział zza moich pleców. Kiedy zobaczyłam kto to był, moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Był to Nathan. Chłopak wyrósł za mną nie wiadomo skąd. Podszedł tak blisko, że prawie zetknęłam się z jego brodą.

-Jasne chodźmy.- Odparłam.

Podczas schodzenia po schodach, czułam na sobie wzrok chłopaka podążającego za mną. Gdy znaleźliśmy się w piwnicy zaniemówiłam. Pomieszczenie nawet nawet nie stało obok piwnicy. Było idealnie zagospodarowane. Pomieszczenia miały szare ściany oraz były w niesamowitym porządku. Zero plam i pleśni. Na całej powierzchni była mata do ćwiczeń, cztery worki bokserskie oraz ściana pokryta po całej długości nożami, maczetami oraz innymi rodzajami ostrzy. Podobna znajdowała się u Kenta. W pomieszczeniu znajdujące się na końcu korytarza mogłam dojrzeć dwa stanowiska do strzelania, lecz tam dziś nie zmierzałam. Rzuciłam butelką wody na matę a słuchawki łączyłam z telefonem.

-Możemy poćwiczyć dziś wspólnie?- spytał White.

- A czemu pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie

- Bo nie chciałbym byś sobie coś zrobiła - odparł robiąc kilka pewnych kroków w moją stronę.

-To co dzisiaj robimy?- zadałam kolejne pytanie przełykając gulę która pochodziła mi do gardła przez zmniejszający się dystans.

- Sparing, tym razem postaram się ciebie nie pociąć. Zważając tylko i wyłącznie na to, że już jesteś poszkodowana- odparł.

- Może to ja potnę ciebie- rzuciłam unosząc głowę ku górze.

Chłopak był bardzo blisko, prawie stykaliśmy się ciałami. Chłopak unosił rękę a ja nie drgnęłam, patrzałam mu hardo w oczy. Byłam nabuzowana, lecz nie złością a pożądaniem.
Poczułam jego palce, które zataczały koła na moim policzku.

-Ładnie wyglądasz w tym stroju młoda- odparł.

- A ty nie za dobrze w tej koszulce- odparłam. Nie panowałam nad sobą. To nie byłam ja.

- Mogę ją zdjąć- zaproponował. Kurwa tak. Albo nie? Nie powinnam. Raz się żyje.

-Śmiało.- gdy to powiedziałam jednym ruchem zdjął z siebie koszulkę. Jego klatka piersiowa była umięśniona lecz nie przesadnie. Cały ten obszar doskonałości był pokryty czarnym tuszem. Wodziłam wzrokiem po jego nagim torsie a on mnie na tym przyłapał. Jak na każdym błędzie który popełniałam.

- Możesz dotknąć- odparł po czym złapał moją dłoń i przeniósł na swoją klatkę piersiową. Wodziłam po niej przez krótką chwilą a w jego oczy dojrzałam dzikość, pożądanie. Panował nad tymi emocjami, lecz widziałam w jego tęczówkach jak płonie. Gdy spojrzałam się na jego usta chłopak przybliżył się totalnie zabijając definicję dystansu. Byliśmy przylgnięci do siebie. Zamknięci w klatce swojego wzroku i bliskości. Chłopak się lekko nachylił i niespodziewanie zdjął pocałunek z moich ust. Był to niekrótki namiętny ,lecz dużo znaczący dla mnie gest.

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz