Rozdział XIV

130 12 8
                                    

*miesiąc później*

Ten dwa miesiące były bardzo spokojne. Nathan wyjechał ponad miesiąc temu na wyjazd ze swoją rodziną. Jakiś zjazd rodzinny. Dziś ma przyjechać. Agnes z Williamem mnie bardzo dobrze przeszkolili. Rany praktycznie się już zagoiły i nie było po nich nic prócz blizny. Dziś czerwono włosa będzie robiła mój rodzinny tatuaż w okolicach lędźwi. Mamy plan co do wyeliminowania koron i załatwienia organizacji. Polega na tym, że oni nie wiedzą, że byłam szkolona przez każdego z członków rodzin, mam wszystkie sztuki walki opanowane od nich. Wiem jak się bronić i wiem jak postępują, co do planu to zamierzam zabić przywódcę rodziny koron w zemście za mojego ojca. Ile jego pachołków przy tym umrze już mnie zbytnio nie obchodzi. Dziś Nathan ma przyjechać z swoimi dwoma znajomymi którzy dołączą do naszej grupy. Jeden jest hackerem a drugi jest cichym zabójcą. Przywykłam już do tego świata. O dziwo szybko się w nim zaaklimatyzowałam. Na początku nie byłam zbytnio do tego przekonana lecz przebiegu wydarzeń nie cofnę. Wiedziałam, że nie będzie łatwo wykonać cały plan, ponieważ wymyślić go jest łatwo, lecz gorzej z jego realizacją. Kiedy zobaczyłam, że Nathan przyjechał, poczułam ulgę i zrobiło mi się cieplej na sercu. Wiedziałam, że coś do niego czuję. Nie mogłam mu tego przyznać, nie wiadomo jakby zareagował. Kiedy przeszedł przez drzwi udawałam, że wcale się nie zachwycam jego obecnością.

-Witam wszystkich! Przywitajcie się z nowymi członkami naszej rodziny!- odparł Nathan.

Zobaczyłam kto przechodzi przez drzwi. Jeden miał zielone włosy, roześmiałam się a zielono włosy spojrzał na mnie wrogo. Drugi miał czarne włosy i jasno szare oczy, prawie białe. Wyglądał jakby go ktoś opętał.

-To jest Brandon- wskazał na zielono włosego chłopaka.

-A to Drake- wskazał na biało okiego.

-Mam nadzieję, że będzie się nam fajnie razem pracować.- odparła Agnes.

Nie powiedziałam nic. Nie miałam za ufania do ludzi poza naszą czwórką nawet mamie już nie ufałam. Przyglądałam się zielono włosemu. Miał niebieskie oczy co kontrastowało z jego włosami. Był przeciętnej budowy. Delikatnie rozbudowany. Ostre rysy twarzy. Wąskie usta i wąski nos. Za to Drake. Był inny. Był szczupły. Sprawiał wrażenie zwinnego i gwałtownego. Przerażał mnie jego wzrok. Był martwy i nie czuły. Nie było w nim nic. Gdy końcu się przekonałam do nich na co potrzebowałam chwilę. Podeszłam i uścisnęłam z nimi dłonie.

-Sara, miło mi a teraz William wam pokaże gdzie będziecie pomieszkiwać.- odparłam uśmiechając się.

-Witaj Nathanie. -dodałam zmieniając uśmiech który okazał się nie co zalotny.

-Witaj promyczku.- odparł. A ja się zatrzymałam. Zrobiłam się czerwona i czułam jak ciepło rozlewa moje ciało. Jedno ciepłe słowo z jego ust i już latałam jak rozbawione dziecko.

-Słuchajcie.- klasnęłam w dłonie zmieniając temat. Wszyscy siedzieli na kanapie.

-Mam plan dotyczący ataku na korony.- myślałam o nim przez tyle czasu, że pora wam go przedstawić.

Rozłożyłam mapę na której było zdjęcie wykonane od góry całej posiadłości koron.

-Nie pytajcie skąd wiem gdzie się znajduje ich posiadłość. Mają elektryczne bramy, które są połączone systemem, w tym będzie nam potrzebny Brandon. Hakujesz wszystkie możliwe wejścia tak aby nie wyczuwały nas lub po prostu je wyłącz. Potem musimy przemknąć przez strażników co będzie trudne. Musimy zabić każdego z nich tak by nie wydali z siebie słowa. Celować w szyje. Mają wymyślone alarmowe słowo, które po jego wypowiedzeniu włącza alarm. Niszczcie zegarki które mają na sobie. Mierzą ich funkcje życiowe i są do tego mikrofonem do hasła bezpieczeństwa. Na pierwszym piętrze jest ośmiu ochroniarzy. Tym się zajmę ja i Derek. Wy będziecie załatwiać tych na dole. Na dole jest prawie dwudziestu ochroniarzy a my z czarno włosym sobie poradzimy. Kiedy sprzątniemy ochroniarzy. Wchodzimy do gabinetu Prestona. Tak się nazywa lider. Załatwiamy co mamy załatwić i spadamy. Rozumiemy?

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz