Rozdział XV

107 15 0
                                    

*Sara*

Ręce mi już drętwiały. Nie mogłam ich trzymać w górze bo traciłam powoli czucie. Byłam trochę senna i oczy mi się lekko przymykały. Przyglądałam się każdemu zakątkowi tak aby móc się wydostać. Moje węzły na rękach były mocno zaciśnięte lecz nie były nie możliwe do rozwiązania. Rozważałam wiele kwestii dotyczących ucieczki lecz każda się nie kończyła najlepiej. Ginęłam w każdej z nich. Jeden pomysły przeszedł mi przez myśl, lecz był zbyt ryzykowny. Za to ja bym się zniżyła do poziomu dziewczynki która błaga o życie. Ja taka nie byłam. Prawie sobie je odebrałam więc nie będę o nie błagać. To że nie udało mi się to oznacz tylko bym ryzykowała i przede wszystkim żyła jak mi się podoba dlatego nawet nie zamierzam prosić o wypuszczenie mojej mamy. Ucieknę stąd, wymyślę kolejny plan który będzie niezawodny i zabije tego skurwiela a Clarę przy okazji. Jak mogła się związać z nim. Szantażuje ją? Nie byłabym tego pewna, ona jest doskonałą zabójczynią. Gdyby chciała już by korzenie przeglądał. Drzwi się otwarły a przez nie weszła kobieta której nienawidziłam. Znienawidzić jest łatwo, odzyskać zaufanie już trudniej. Podeszła z sałatką warzywną i próbowała mnie karmić.

-Serio kurwa? Nawet jak jestem porwana dietę mi robisz?- zaśmiałam się.

-Trzeba dbać o linię- odparła.

- lepiej żryj co dobre bo jak się wydostane to skończysz jak ci ochroniarze, nienawidzę cię! Jak mogłaś zrobić to mi! Tacie!- Wrzasnęłam po czym strąciłam miskę z jej rąk łokciem.

-Nie kochałam go Saro, Preston to dobry człowiek.

-Zabił mi ojca! Słyszysz siebie?- odparłam.

-Ale zabił go zgodnie z zasadami zabójców, za to ty powinnaś być martwa.- przewróciła oczami przybliżając się do mnie.

-Zabiłam go bo on chciał zabić mnie. Jeśli nie zabijesz ich oni zabiją ciebie.

-Motyle? Skąd znasz ich motto? - spytała.

-Niech cię to nie interesuje, lecz ono serio się sprawdza. Tamten fagas wyskoczył do mnie z nożem nie wiedząc że to on z nim w sobie skończy.

-Chciałam ci coś powiedzieć, ale James nie chciał byś na razie wiedziała.

-Mów- przewróciłam oczami.

-Masz brata.

Co. Niemożliwe, nie byłam jedynaczką? Kolejne kłamstwo które mieli przede mną rodzice. Kochałam ich, tak bardzo ich kochałam, że dałam sobie wmawiać ich durne gadanie przez tyle lat. Byłam głupia. Myślałam, że na prawdę nie mamy przed sobą tajemnic...

-Kurwa, co jeszcze przede mną ukrywaliście?!?!- darłam się.

-Uspokój się, musimy to na spokojnie obgadać.- odparła.

-Ile ma lat?- spytałam ignorując jej wypowiedź.

-Dwadzieścia. To syn Jamesa i jego poprzedniej partnerki.- odparła łapiąc się za głowę.

-Kim jest?- podejrzewałam, lecz wolałam się dopytać.

- zabójcą organizacji. Nie chcieliśmy cię z nim poznawać ponieważ jest niebezpieczny a ty się nie umiał...

-Skończ mi wciskać jakieś żałosne wymówki. To już przestało na mnie działać- przerwałam jej.

-Ehh... Wiedziałam, że taki dzień nadejdzie. Że będziesz mnie nienawidzić, lecz nie wiedziałam że będzie to tak prędko...- odparła upuszczając głowę w dół.

-Twoje słowa w tym momencie latają mi koło chuja którego nie posiadam- odparłam.

-Wiem, w pełni na to zasługuję.

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz