Rozdział XX

95 12 5
                                    

Gdy przekroczyłam próg parku, od razu odczułam ulgę. Musiałam tutaj trafić abym się wyciszyła. Weszłam w głąb labiryntu udając się do ślepego zaułka z ławeczką. Usiadłam na niej i oparłam się o krzak podciągając kolana pod brodę. Jak mógł mnie tak wykorzystać? Dlaczego ja? Myślałam, że on może być osoba która będzie zawsze przy mnie. Jednak los miał niestety inny plan. Siedziałam, płakałam i rozmyślałam. Ludzie nawet nie zwracali na mnie uwagi z czym czułam się zdecydowanie lepiej. Nie chciałam ich atencji. Potrzebowałam samotności. Zamknęłam oczy i poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe. Kiedy byłam na skraju snu a rzeczywistości. Ktoś się dosiadł a ja w strachu rozchyliłam powieki wzdrygając się. Jak zobaczyłam kto to był. Zastanawiałam się, że to nieśmieszny żart i to nie możliwe by wiedział. A jednak. Nathan przyjechał tu do mnie, lecz ja nie dam sobie tym gestem zaćmić oczu jego troską. Nie zapomnę nigdy tego w jaki sposób mnie skrzywdził.

-Po co tu przylazłeś?

-Chciałem ci to wyjaśnić. Jak zobaczyłem że nie ma cię w domu wystraszyłem się. To było pierwsze miejsce w jakie zajrzałem. Wiedziałem że je lubisz.

-Śledzisz mnie? A może mi nadajnik założyłeś. Skąd wiesz że je lubię?- spytałam a wściekłość we mnie narastała.

- Zacznijmy od początku. Zostałem wezwany do gabinetu szefa organizacji. Tam poprosił mnie o sprowadzenie ciebie do organizacji by mógł cię wyszkolić na swoją zabójczynie. Zgodziłem się na to, ponieważ misja nie wydawała się trudna. Obserwowałem cię od razu po wyjściu ze szpitala. Pojechałem za tobą do liceum informując o wszystkim Leonardo. Widziałem do czego się posuwasz by odkryć prawdę i wiedziałem, że samą cię to przytłoczy. Postanowiłem, że zaproponuję pomoc mimo tego, że nie powinienem tego robić. Miałem cię obserwować z boku.

-Dlaczego?- pociągnęłam nosem.

-Nie wiem prezes nie chciał bym załapał kontakt z tobą, lecz zbyłem jego polecenie. Napisałem do ciebie o spotkanie. Od tamtego momentu okłamywałem go, że jesteś z Kentem, mamą, ojcem. By po ciebie nie przyjechał. Zaczęło mi na tobie zależeć przez co mogę przepłacić życiem tylko dlatego, że cię chroniłem byś nie trafiła do jego szkoły. Zamierzałem cię bronić przed tym i sam cię wyszkolić abyś na osiemnaste urodziny sama podjęła decyzję. Jeśli by cię dorwał przed twoją pełnoletnością, mógłby cię zabrać bez wiedzy rodziców i szkolić. Twoja mama i świętej pamięci ojciec dowiedzieli by się na osiemnaste urodziny. Kiedy by nastawił cię jak jego kukiełkę i byś stanęła za nim nawet w sytuacji gdzie chodzi o twoją wolność. Okłamywałem go gdy prawie umierałaś, bo kazałby cię zabić. Jego zdaniem próba samobójcza jest oznaką słabości mentalnej a jeśli zabójca nie jest silny psychicznie to nigdy nie będzie dobrym zabójcą. Okłamałem go, również z tym, że trenujesz tylko samoobronę u Kenta. Mimo, że kontakt się wam urwał nie wiadomo z jakiego powodu. A wtedy byliśmy razem na sali treningowej twojej mamy i pisałem do Leonarda informację, że pojechałaś na trening do Kenta. Idąc po zestaw do szycia. Nadstawiałem głowę za ciebie byś tam nie wylądowała. On zaś przedstawił ci oficjalną wersję. Nie wie że łgałem mu w byś do niego nie trafiła. Co gorsza? By nie kazał cię zabić. Wersję w którą uwierzysz zostawiam tobie. Chcę byś wiedziała, że mój numer ci zapisałem rano po naszej spędzonej nocy na nowym telefonie. Zadzwoń jeśli będziesz chciała porozmawiać. Nie będzie mnie w domu. Odchodzę na jakiś czas by dać ci trochę swobody.

-Dobrze, przemyślę to.- odparłam a w mojej głowie zapanował istny chaos. Nie wiedziałam co miałam więcej na to odpowiedzieć. Gdy zobaczyłam odchodzącego chłopaka poczułam pustkę rozdzierającą mnie od środka. Nie mogłam na ten moment wiedzieć czy mówił prawdę. Jego wersja brzmiała zbyt realistycznie. Nie powiedział mi dlaczego mi o tym nie powiedział. Z jednej strony chciałam poznać odpowiedź na moje pytanie a z drugiej strony zaś się bałam. Podciągnęłam kolana wyżej i przykryłam twarz dłońmi. Miałam dość. Wyssało mnie z uczuć. Nie czułam ani smutku ani gniewu. Odczuwałam tylko pustkę i niepewność. Chłopak, który rozświetlił moje wnętrze spowodował, że stało się jeszcze ciemniejsze. Wiedziałam, że muszę się jeszcze raz z nim spotkać, lecz nie wiem kiedy będę na to gotowa. Siedziałam i wpatrywałam się w krzaki które tworzyły labirynt. W którymś momencie dojrzałam słońce. Byłam tutaj do rana? Nie zmrużyłam oka. Nie czułam zmęczenia ani głodu. Wstałam ponieważ musiałam wrócić do domu i się wykąpać. Kiedy udało mi się przejść przez park do wyjścia. Sięgnęłam po kluczyki do mojego auta, które były w kieszeni spodni. Byłam we krwi a w dodatku poobijana. Musiałam się dostać jak najszybciej do domu. Policja jak mnie zobaczy to na dołek pójdę. Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Piętnaście minut później znalazłam się pod domem. Gdy miałam dzwonić przez domofon przypomniało mi się, że mam kluczyki od bramy. Sięgnęłam po nie do skórzanej zakrwawionej kurtki i wcisnęłam guzik otwierający bramę. Wjechałam do garażu a w nim czekała Agnes. Nie miałam ochoty z nikim teraz rozmawiać. Wiedziałam, że nie uniknę tej rozmowy.

Snake Zone    (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz