Lucas
Dumny właśnie zasuwałem swoją walizkę i z szerokim uśmiechem rozmyślałem, jak cudownie będzie wylegiwać się na Mauritiusie. Słońce, ocean, rozgrzany piasek, drink z palemką i cała ta banda idiotów, których kocham.
Clary się nie odzywała, więc uznałem to za niepowodzenie. Gdyby udało jej się namówić Kimberly, z pewnością by do mnie zadzwoniła. Mówi się trudno i żyje się dalej. Może spotkam tam jakąś kobietę, która będzie mnie chciała i nie będę musiał się o to prosić.
Lubiłem Kimberly, szczerze. Ale widziałem jej uprzedzenia i to, jak starannie dobierała słowa czy gesty, bylebym źle ich nie odczytał. Najwyraźniej chciała tylko przyjaźni, a ja zamierzałem jej to dać. Uwielbiałem spędzać z nią czas oraz mogłem śmiało przyznać, że chciałbym zabrać ją na randkę. Jeśli jednak ona nie chciała tego samego, nie zamierzałem się narzucać.
— Jebana, kurwa, walizka!
Parsknąłem pod nosem, następnie przechodząc do pomieszczenia, z którego wydobywał się ten uroczy dźwięk. Stanąłem w drzwiach, opierając się o framugę i wbiłem wzrok w fioletowy, rozczochrany łeb, zwany moją siostrą.
Siedziała na walizce, siłując się z nią i rzucając coraz ciekawsze epitety.
— Jak będziesz tak dalej ją wyzywać, to na pewno się nie zamknie. Weź może, poproś ładnie — podrzuciłem jej pomysł, za co jedynie oberwałem skarpetką. — Mam nadzieję, że była czysta.
— Mógłbyś mi pomóc, do cholery?
— Magiczne słowo? — uwielbiałem ją dręczyć.
— Jeśli zaraz nie pomożesz mi z tą piekielną walizką, to przyrzekam, że wyśle Kimberly twoje zdjęcie na nocniku.
Ajj, czyli jednak bawimy się w groźby.
— Myślę, że nic sobie z tego nie zrobi. Dziecko na nocniku to normalna sprawa. — Odparłem obojętnie, a ona uniosła na mnie swój wzrok.
— Nie mówię o zdjęciach z dzieciństwa, tylko z zeszłorocznych urodzin Logana.
Kurwa.
Niezadowolony ruszyłem ku niej, żeby dosłownie w kilka sekund zapiąć walizkę. Olivia oburzyła się, twierdząc, że jestem czarnoksiężnikiem, jednak ja pozostałem w twierdzeniu, że moja siostra jest debilem.
— Mała szantażystka — skwitowałem i skierowałem się do wyjścia.
— Luke?
Obróciłem się, słysząc jej pytanie. Siedziała na swoim łóżku i bawiła się palcami, co znaczyło tyle, że się stresuje. Zmarszczyłem brwi, by po chwili zająć miejsce tuż obok niej.
— To nasz pierwszy wyjazd całą paczką od kilku lat.
— Nie do końca całą, bo David i Jenny zostają w Buffalo. — Przypomniałem jej, choć domyślałem się, co ma na myśli. — Austin i Clary już Ci wybaczyli, więc o co chodzi?
— Nie jest tak, jak dawniej — szepnęła smutno i chociaż miałem ochotę powiedzieć coś niemiłego, to powstrzymałem się i objąłem ją.
— Przez ciebie się rozstali. Stracili cztery lata, które mogli spędzić razem. Obydwoje kurewsko cierpieli w tym czasie. Nie możesz od nich wymagać, że nagle magicznie wymażą to z pamięci. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle ci to wybaczyli.
— Austin i Clary to jedna sprawa — zaczęła, co mi się nie spodobało. Wiedziałem, jaki za chwilę poruszy temat. — Ale dlaczego ty i Xavier nie możecie znów się przyjaźnić? Byłoby miło, gdyby mój brat tolerował mojego faceta.
CZYTASZ
Our losing game
RomanceOn, czyli kapitan siatkarskiej reprezentacji USA. Ona, czyli nieśmiała wizażystka, która zdecydowaną większość czasu spędza w pracy. On desperacko pragnie miłości, a ona wzbrania się przed tym uczuciem z niewiadomych dla niego przyczyn. *** To prze...