15. Mauritius

683 52 4
                                    

Lucas

Dumny właśnie zasuwałem swoją walizkę i z szerokim uśmiechem rozmyślałem, jak cudownie będzie wylegiwać się na Mauritiusie. Słońce, ocean, rozgrzany piasek, drink z palemką i cała ta banda idiotów, których kocham.

Clary się nie odzywała, więc uznałem to za niepowodzenie. Gdyby udało jej się namówić Kimberly, z pewnością by do mnie zadzwoniła. Mówi się trudno i żyje się dalej. Może spotkam tam jakąś kobietę, która będzie mnie chciała i nie będę musiał się o to prosić.

Lubiłem Kimberly, szczerze. Ale widziałem jej uprzedzenia i to, jak starannie dobierała słowa czy gesty, bylebym źle ich nie odczytał. Najwyraźniej chciała tylko przyjaźni, a ja zamierzałem jej to dać. Uwielbiałem spędzać z nią czas oraz mogłem śmiało przyznać, że chciałbym zabrać ją na randkę. Jeśli jednak ona nie chciała tego samego, nie zamierzałem się narzucać.

— Jebana, kurwa, walizka!

Parsknąłem pod nosem, następnie przechodząc do pomieszczenia, z którego wydobywał się ten uroczy dźwięk. Stanąłem w drzwiach, opierając się o framugę i wbiłem wzrok w fioletowy, rozczochrany łeb, zwany moją siostrą.

Siedziała na walizce, siłując się z nią i rzucając coraz ciekawsze epitety.

— Jak będziesz tak dalej ją wyzywać, to na pewno się nie zamknie. Weź może, poproś ładnie — podrzuciłem jej pomysł, za co jedynie oberwałem skarpetką. — Mam nadzieję, że była czysta.

— Mógłbyś mi pomóc, do cholery?

— Magiczne słowo? — uwielbiałem ją dręczyć.

— Jeśli zaraz nie pomożesz mi z tą piekielną walizką, to przyrzekam, że wyśle Kimberly twoje zdjęcie na nocniku.

Ajj, czyli jednak bawimy się w groźby.

— Myślę, że nic sobie z tego nie zrobi. Dziecko na nocniku to normalna sprawa. — Odparłem obojętnie, a ona uniosła na mnie swój wzrok.

— Nie mówię o zdjęciach z dzieciństwa, tylko z zeszłorocznych urodzin Logana.

Kurwa.

Niezadowolony ruszyłem ku niej, żeby dosłownie w kilka sekund zapiąć walizkę. Olivia oburzyła się, twierdząc, że jestem czarnoksiężnikiem, jednak ja pozostałem w twierdzeniu, że moja siostra jest debilem.

— Mała szantażystka — skwitowałem i skierowałem się do wyjścia.

— Luke?

Obróciłem się, słysząc jej pytanie. Siedziała na swoim łóżku i bawiła się palcami, co znaczyło tyle, że się stresuje. Zmarszczyłem brwi, by po chwili zająć miejsce tuż obok niej.

— To nasz pierwszy wyjazd całą paczką od kilku lat.

— Nie do końca całą, bo David i Jenny zostają w Buffalo. — Przypomniałem jej, choć domyślałem się, co ma na myśli. — Austin i Clary już Ci wybaczyli, więc o co chodzi?

— Nie jest tak, jak dawniej — szepnęła smutno i chociaż miałem ochotę powiedzieć coś niemiłego, to powstrzymałem się i objąłem ją.

— Przez ciebie się rozstali. Stracili cztery lata, które mogli spędzić razem. Obydwoje kurewsko cierpieli w tym czasie. Nie możesz od nich wymagać, że nagle magicznie wymażą to z pamięci. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle ci to wybaczyli.

— Austin i Clary to jedna sprawa — zaczęła, co mi się nie spodobało. Wiedziałem, jaki za chwilę poruszy temat. — Ale dlaczego ty i Xavier nie możecie znów się przyjaźnić? Byłoby miło, gdyby mój brat tolerował mojego faceta.

Our losing game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz