16. (Nie)szczęście Do Facetów

369 42 0
                                    

Kimberly

Zacisnęłam zęby czując, że Lucas kolejny raz przewraca się na drugi bok. Ewidentnie nie mógł tej nocy spać, co w pełni rozumiałam. Było około czwartej nad ranem, a ja wciąż rozmyślałam, dlaczego zgodziłam się współdzielić z nim pokój. Mogłam przecież spać sama, a on męczyłby się z Loganem.

Podejmowałam tę decyzję na szybko, w dodatku będąc wyczerpana piekielnie długim lotem. Ktoś powinien mi wtedy zasłonić usta i nie byłoby problemu.

Nie żeby teraz jakiś był. Znaczy był, ale malutki.

Przez bezsenność miałam czas, by wszystko przeanalizować i po czasie zrozumiałam, czemu sama to zaproponowałam. Chciałam utwierdzić się w tym, że nasza relacja jest i będzie tylko przyjacielska. Najłatwiej było to sprawdzić będąc w jednym pokoju. W dodatku w tym samym łóżku.

Nie zamierzałam niczego inicjować, ponieważ nadal uparcie uważałam Luke'a za swojego kumpla, nic więcej. Ale wtedy, gdy zobaczyłam go na lotnisku... Jego uśmiech był tak piękny oraz jednocześnie tak szczery, że zapragnęłam widzieć go częściej.

Nie potrafiłam zrozumieć, co mną kierowało, kiedy przytulałam się do niego delikatnie. Wiem tylko, co wtedy czułam i wcale mi się to nie podobało. Podobne uczucie towarzyszyło mi teraz w łóżku.

Było mi gorąco, tętno miałam nienaturalnie przyspieszone, a głowa... wariowała. Nie potrafiłam skupić myśli na niczym ani nikim innym, poza mężczyzną leżącym u mojego boku.

Dlatego to było konieczne. Chciałam udowodnić samej sobie, że choćby nie wiem co, nie poczuję nic więcej do Lucasa Andersona. Zresztą, nawet jeśli bym tego chciała, to nie mogłam tego zrobić ze względu na Rossa.

Zdawałam sobie sprawę, że mnie zdradzał, ale ja nie zamierzałam zdradzać jego. Inaczej nie umiałabym spojrzeć w lustro.

Poirytowana westchnęłam nieco zbyt głośno, jednocześnie obracając się na plecy. Miałam dość własnych myśli oraz tego, jak wierna byłam wobec Rossa, podczas gdy on traktował mnie, jak gówno.

— Nie możesz spać?

Cichy, lekko zachrypnięty głos Lucasa połaskotał moje bębenki. Kątem oka zerknęłam na niego, lecz przez ciemność, jaka panowała, nie widziałam nic poza jego lśniącymi oczami.

— Nie bardzo.

— Jeszcze dziś przeniosę się do Logana.

Zmarszczyłam czoło, po czym obróciłam się na lewy bok, twarzą do niego. Nie chciałam, by się przenosił. Po prostu nie byłam przyzwyczajona do spania z mężczyzną. Z Rossem nie sypiałam już od dawna. On miał swoją sypialnię, ja swoją i każdy był szczęśliwy. Jedyne przypadki były po seksie (wtedy jeszcze dobrowolnym), ale wtedy zasypiał tylko on. Ja cicho łkałam, starając się go nie budzić i zastanawiałam się, co zrobiliśmy nie tak.

— Nie musisz — zapewniłam go.

Odniosłam wrażenie, jakby jego oczy błysnęły nieco jaśniej.

— Nie chcę, żebyś się ze mną męczyła.

Jak miałam utwierdzać się w słuszności naszej relacji, kiedy on mówił takie rzeczy? Coraz bardziej poruszał moje serce i nic nie mogłam z tym zrobić. Ross nigdy nie dbał o mnie w takim stopniu, w jakim robił to Luke. A byłam z nim w związku od prawie ośmiu lat.

— Przebywanie z tobą jest relaksujące, nie męczące. — Szepnęłam nieśmiało.

— Naprawdę?

Skinęłam głową, choć nie mógł tego zobaczyć. Na zewnątrz zapewne powoli zaczynało świtać, jednak elektryczne rolety skutecznie blokowały jakiekolwiek strumienie światła.

Our losing game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz