1. Smak Zwycięstwa

780 56 18
                                    

10.08.2028
Buffalo

Lucas

Ostatni raz przejrzałem się w lustrze i z uśmiechem wyprostowałem plecy. Na komodzie przy wyjściu stały dwa starannie zapakowane prezenty oraz bukiet błękitnych róż obwiązanych złotą wstęgą. Może nie było to perfekcyjne połączenie kolorów, jednak miało wyjątkowe znaczenie.

Kącik ust drgnął jeszcze wyżej, gdy w odbiciu lustrzanym dostrzegłem złoty krążek odbijający promienie sierpniowego słońca.

W dalszym ciągu nie dowierzałem w to, co udało nam się osiągnąć. Triumf na igrzyskach był czymś niesamowitym oraz niepowtarzalnym. Zwłaszcza jeśli w myślach przywołam Austina padającego na kolano przed Clarissą. Byłem z niego cholernie dumny.

Gdy tylko Holt przyjęła oświadczyny, kamień spadł mi z serca, pozostawiając po sobie niepokojący ból. Ukłucie żalu? Zazdrości?

Być może.

W końcu przez długi czas wyobrażałem sobie, że to ja klęknę przed Clary, obiecując jej miłość do grobowej deski. Jak wszystkim wiadomo, nie stało się nic podobnego. Cieszyłem się jednak z takiego obrotu spraw. Austin zasługiwał na szczęście. Ona również. Ja na swoje musiałem najwyraźniej cierpliwie poczekać.

Charakterystyczny brzdęk telefonu sprowadził mnie myślami z powrotem do Buffalo. Chwyciłem urządzenie w dłoń, by po chwili prychnąć pod nosem.

Olivia: tylko nie spóźnij się tym razem

Olivia: i weź portfel bo moje konto bankowe przechodzi chwilowy kryzys, a muszę zapłacić za makijaż

— Dlaczego nie mogłem mieć brata? — Wypuściłem te słowa z ust, wznosząc pytająco wzrok ku górze.

Kręcąc głową, wcisnąłem do kieszeni spodni telefon wraz z portfelem. Zaledwie przesuwając się trzy kroki dalej złapałem kluczyki do auta oraz dwa pakunki i bukiet.

Chryste, zostaję tragarzem.

Dzięki swojej zwinności, sprawnie zakluczyłem drzwi oraz przeszedłem do garażu, gdzie stał mój ukochany, złoty Mercedes.

Uwielbiam złoto. Proszę mnie nie oceniać.

Wrzuciłem prezenty na tylną kanapę, by następnie wcisnąć się na siedzenie kierowcy. Po odpaleniu silnika, bez większego namysłu ustawiłem klimatyzację na najniższą temperaturę. Na zewnątrz panował piekielny skwar, a ja nie zamierzałem dotrzeć na miejsce cały przepocony.

Nie mogłem wyglądać gorzej niż Logan.

Jedną ręką trzymałem kierownicę, a drugą podpierałem swój policzek, jakby miał za chwilę opaść ze zmęczenia. Ostatnie dni należały do tych zdecydowanie bardziej intensywnych niż zazwyczaj.

Wywiady, spotkania z kibicami, wizyty u ważnych osobistości, kulturalne obiadki pod krawatem i na koniec ciągłe imprezowanie. Odkąd tamtej pięknej lipowej nocy sięgnęliśmy po olimpijskie złoto, tak po ten wieczór balowaliśmy niemal codziennie.

Ten sezon zaliczał się do trudnych. Zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Mój ostatni sezon w japońskim Wolf Dogs Nagoya przyprawiał mnie o dreszcze. W połowie sezonu doznałem tak nieprzyjemnej kontuzji, że bałem się, jak to się skończy. A przecież na horyzoncie czekały igrzyska.

Westchnąłem głośno, jednocześnie wystukując na kierownicy rytm Viva la vida od Coldplay. Mamrotałem pod nosem tekst piosenki, kątem oka co jakiś czas zerkając na GPS.

Kiedy wreszcie dojechałem do celu, zdecydowałem zgasić silnik oraz pójść po siostrę. Byłem pewien, że jeśli tego nie zrobię, to znów się spóźnimy. Oczywiście z jej winy.

Our losing game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz