Lucas
— Gorzko! Gorzko! Gorzko!
Roześmiałem się mimowolnie, patrząc na Austina i Clary, którzy całowali się namiętnie po kolejnych toastach oraz okrzykach. Tym razem nie towarzyszyło mi to nieprzyjemne kłucie w sercu. Dla odmiany czułem szczerą radość.
To uczucie trwało przy mnie do prawie samego końca imprezy. A wspominając ów koniec, do tej pory robi mi się niedobrze na wspomnienie tego, co zobaczyłem.
Tuż przed wyjściem z klubu, postanowiłem udać się do toalety. W końcu wlałem w siebie sporą ilość płynów. Bezalkoholowych, lecz wciąż płynów. Kiedy jednak wszedłem do tej cholernej łazienki, zobaczyłem coś, co niemal ścięło mnie z nóg.
Clary siedziała na umywalce z wyraźnie podwiniętą sukienką, podczas gdy Austin miał spodnie zsunięte do kolan i ewidentnie uprawiał seks ze swoją narzeczoną.
W sekundę zasłoniłem oczy dłońmi, krzywiąc się. Naprawdę wolałem oszczędzić sobie takich atrakcji, ale co się raz zobaczyło, tego się nie odzobaczy.
— Będę miał przez was koszmary, dzięki. — Burknąłem, co zwróciło ich uwagę.
— Nie pierdol, tylko rób, co masz robić i sio mi stąd. — Rzucił krótko Russell, po czym znów skupił swoją uwagę na Clarissie.
W osłupieniu stałem tak jeszcze kilkanaście sekund, aż Austin odezwał się ponownie.
— Spadaj, stary, bo jeszcze pomyślę, że chcesz dołączyć. A uwierz mi, nie chciałbym tego. — Obejrzał się przez ramię, posyłając mi jedno z tych znaczących spojrzeń.
Po tym niewiele myśląc, wyprysnąłem z pomieszczenia, gdzie tuż za drzwiami na kogoś wpadłem. Serio pomyślałem, że czas się zawijać, bo coraz mniej podobały mi się kolejne wydarzenia.
— Wiem, że jestem chodzącym bóstwem, ale nie sądziłem, że pociągają cię mężczyźni.
W myślach rozpocząłem odliczanie do dziesięciu, z nadzieją, że coś to da.
Spoiler!
Nic nie dało.
Blond kiteczki z niebieskimi gumkami przykuły moją uwagę. Kto inny mógłby zdobyć się na ten jakże inteligenty tekst?
Już miałem go ostrzec przed wejściem do łazienki, jednak po tych słowach, postanowiłem przepuścić go i zaczekać. Satysfakcjonujący uśmieszek malował się na moich wargach.
Może życie wcale nie było takie złe.
Minęła niespełna minuta, a Logan wypadł z pomieszczenia, omal nie wyłamując drzwi z futryny.
— Kurwa, nie mogłeś powiedzieć?! — Warknął w moją stronę, a jego dłonie zacisnęły się na krańcach kiteczek. — Miałem już nieszczęście oglądać ich w takim momencie i wcale nie marzyłem, żeby zobaczyć to znowu!
Wrzeszczał oburzony, co jedynie wzmagało mój śmiech. Patrzenie na jego zbolałą minę wprawiło mnie w wyśmienity nastrój. Dzięki temu straciłem ochotę na powrót do domu. Zamiast tego zdecydowałem się na spacer.
Słońce powoli wschodziło, rozświetlając nieśmiało jeszcze na wpół śpiące Buffalo. Zaciągnąłem się rześkim powietrzem, mrużąc powieki. Upajałem się tą chwilą spokoju, po tej ciężkiej nocy.
Nogi same mnie niosły. Wędrowałem powolnie chodnikiem, wpatrzony przed siebie, choć z głową wysoko w chmurach.
Rozmyślałem nad tym, jak będzie wyglądało moje życie po wyjeździe do klubu. W końcu po tylu latach taka zmiana nie jest najprostsza. Chociaż czuję niesamowitą ekscytację, boję się tego.
CZYTASZ
Our losing game
Roman d'amourOn, czyli kapitan siatkarskiej reprezentacji USA. Ona, czyli nieśmiała wizażystka, która zdecydowaną większość czasu spędza w pracy. On desperacko pragnie miłości, a ona wzbrania się przed tym uczuciem z niewiadomych dla niego przyczyn. *** To prze...