Lucas
Wszedłem do hotelowej restauracji, gdzie znajdowało się już mnóstwo ludzi. W końcu było już po dziewiątej, więc mieliśmy najlepszą godzinę na zjedzenie śniadania.
Trzymając Kimberly za rękę, podszedłem do bufetu. Zastanawiałem się na co tak właściwie mam ochotę. Wybór był przeogromny, jednak widząc pancake's i świeże owoce, nie mogłem zdecydować inaczej.
— Znowu same warzywa? — zerknąłem zmartwiony na talerz Kim, na co ona wzruszyła ramionami.
Martwiło mnie jej zachowanie w ciągu ostatnich dni. Pierwszy dzień naszego pobytu tutaj był perfekcyjny i szczerze miałem nadzieję, że kolejne również będą tak wyglądać. Niestety mimo wielu zaplanowanych atrakcji, nie wydarzyło się między nami kompletnie nic.
Nawet wtedy, gdy na skuterach zwiedzaliśmy wyspę, czy podczas wspólnego nurkowania. Nic. Kompletnie kurwa nic.
Ograniczyliśmy się do chodzenia za rękę od czasu do czasu. Zachowywaliśmy się gorzej niż para nastolatków, a pragnę przypomnieć, że jedno z nas było już po trzydziestce. Choć w głębi duszy wciąż czułem się osiemnastolatkiem.
— Po prostu lubię surowe warzywa. To same witaminy, a ty jako sportowiec powinieneś jeść ich odrobinę więcej. — Odparła, następnie kierując się do stołu, przy którym siedzieli nasi przyjaciele.
Nie mogłem znieść jej złego humoru, dlatego pozwoliłem sobie złapać ją za przedramię i zatrzymać w bezpiecznej odległości od stolika.
Kobieta posłała mi piorunujące spojrzenie, które złagodniało, gdy ułożyłem swoją dłoń na jej policzku.
— Co się dzieje? Od trzech dni zachowujesz się dziwnie.
Widziałem, jak walczy ze sobą, by nie wyznać mi prawdy. Już wiedziałem, kiedy kłamała, a kiedy mówiła prawdę. Wystarczyło przyjrzeć się jej oczom. Nauczyłem się odczytywać z nich większość jej emocji.
— Możemy porozmawiać o tym później?
— Oczywiście — kiwnąłem głową, po czym szybkim krokiem podszedłem do swoich towarzyszy.
Wszystkie pary oczu w ułamku sekundy zatrzymały się na naszej dwójce. Zajęliśmy dwa wolne miejsca pomiędzy Austinem i Aaronem. Ten pierwszy z pewnością zauważył mój brak nastroju i byłem mu niesamowicie wdzięczny za przemilczenie tego.
Kim wdała się w rozmowę z Aaronem oraz Emmą, a ja milczałem, co było do mnie niepodobne. Po prostu martwiło mnie to wszystko. Martwiło mnie jej zachowanie, które tak diametralnie się zmieniało. Najpierw na lepsze, później znów na gorsze.
Po dwudziestu minutach Russell nie wytrzymał i uderzył mnie w ramię, następnie wskazując głową wyjście. Przystałem na jego propozycję, bo i tak nie miałem lepszej alternatywy, a rozmowa z kumplem mogła dobrze mi zrobić.
Wyszliśmy z hotelu, kierując swoje kroki ku plaży. Początkowo szliśmy w całkowitej ciszy, lecz gdy tylko poczuliśmy piasek pod stopami, temat sam się nawinął.
— Irytujecie mnie już — westchnął Austin, przecierając twarz dłońmi. — Ona jest ewidentnie uprzedzona, a jeśli po czterech wspólnych dniach i cholernym spaniu w jednym łóżku nic się nie zmieniło, to wątpię, żeby następne dni coś przyniosły.
Grunt to mieć wsparcie w przyjacielu.
Nie mogłem się jednak z nim nie zgodzić. Sam byłem kurewsko poirytowany całą sytuacją do tego stopnia, że momentami żałowałem, że zacząłem się w to angażować emocjonalnie.
CZYTASZ
Our losing game
RomansOn, czyli kapitan siatkarskiej reprezentacji USA. Ona, czyli nieśmiała wizażystka, która zdecydowaną większość czasu spędza w pracy. On desperacko pragnie miłości, a ona wzbrania się przed tym uczuciem z niewiadomych dla niego przyczyn. *** To prze...