29. Marzenie

783 64 2
                                    

Kimberly

Po naszym pierwszym razie jeszcze tego samego dnia musiał nastąpić drugi. A później trzeci i czwarty. Piąty w sumie też był całkiem szybko.

Okazało się, że seks z Lucasem jest czymś przecudownym. Nie sądziłam, że to może tak wyglądać.

Rozczulały mnie jego pytania o mój komfort w trackie stosunku. To, jak upewniał się, czy aby na pewno wszystko jest dobrze.

A było lepiej niż dobrze.

Tego nie dało się porównać do seksu z Rossem, nawet w okresie gdzie jeszcze nie było najgorzej.

Lucas był jedyny w swoim rodzaju, a tamtej wtorkowej nocy poczułam, że to z nim chcę tworzyć rodzinę.

Tak, rodzinę.

Nie tylko związek.

Jeśli jakiś mężczyzna miał być ojcem moich dzieci, to musiał nim być Lucas Anderson. W innym wypadku nie chcę zakładać rodziny.

Po rozwodzie oraz kilkumiesięcznej terapii wreszcie zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej nie były takie oczywiste. Jak na przykład ta, że Lucas odkąd zobaczyłam go pierwszy raz w salonie, zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Był idealnym mężczyzną dla mnie i tym razem nie zamierzałam pozwolić mu odejść.

Od mojego przylotu minęły już prawie trzy tygodnie. Z ręką na sercu mogłam przyznać, że to najlepsze dni w moim życiu. Na drugim miejscu plasował się Mauritius, bo w końcu tam to wszystko tak naprawdę się zaczęło.

— Widziałaś może taką śrubkę? Powinna być, a jej nie ma. Albo już na serio oślepłem.

Roześmiałam się, podnosząc zgubę i podając ją Lucasowi.

— Dziękuję — posłał mi całusa w powietrzu.

Już drugą godzinę skręcał szafę, którą wczoraj kupiliśmy. Okazało się, że zabrałam za dużo ubrań, przez co nie mogliśmy się pomieścić. Stąd też nasze obecne mikro problemy w postaci zaginionej śrubki albo...

— Jestem naprawdę opanowanym człowiekiem, ale jeszcze sekunda i wypierdolę tę szafę za okno. — ...tego.

— Luke, to tylko szafa — podeszłam do niego, układając dłoń na ramieniu. — Zawsze mogę trzymać ubrania w walizkach. — Mówiłam łagodnie.

— Serio?

— Nie, ale jeśli cię to uspokoiło, to możesz składać dalej. — Ucałowałam jego policzek.

W czasie kiedy Luke walczył z meblem, ja zabrałam się za przygotowanie domowej pizzy. Włochy zdecydowanie odnalazły swoje miejsce w moim sercu. Tutejszy klimat pasował mi o wiele bardziej niż ten amerykański. Ludzie byli przekochani. Chyba że poprosiłeś o ketchup do pizzy. Wtedy już nie byli mili.

Krajobrazy Trento również wpisywały się w moje gusta. Chociaż osiedle, na jakim mieszkaliśmy, było w typowo nowoczesnym stylu, mieliśmy naprawdę niesamowite widoki z okien na okolicę. Czasami siadaliśmy na balkonie z filiżankami kawy i podziwialiśmy góry, które stwarzały niepowtarzalny klimat. Patrzenie na nie było relaksujące oraz dawało dziwne poczucie spokoju.

Wiosna tutaj nie należała do najcieplejszych, jednak nic nie mogło powstrzymać mnie od zakładania sukienek. Razem z Lucasem zgodnie stwierdziliśmy, że po zakończeniu kontaktu z Trentino, będziemy chcieli zostać tutaj na dłużej, ale w innej części Włoch. Może w Perugii?

Na tę decyzję mieliśmy jeszcze dwa lata, ale fajnie było myśleć o wspólnej przyszłości. W końcu za nieco ponad miesiąc miałam skończyć dwadzieścia dziewięć lat. Czas wielki, by myśleć o powiększeniu rodziny.

Our losing game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz