Zniszczyłaś mi życie... Teraz ja zniszczę twoje.

150 11 6
                                    

-Puszczaj mnie!- powiedziałem do Killowa i wyrwałem mu się. W mojej dłoni pojawiła się fioletowa moc.. Agresja.. gniew.. zawładnęły mną. Może ja po prostu chciałem się pozbyć tych emocjo, które od lat trzymam w sobie? Pewny siebie skierowałem oczy na Harumi.-Pożałujesz, szmato. Zadarłaś z niewłaściwą osobą. Zadarłaś z synem Garmadona, a ja jestem gotów zniszczyć ci życie. I tym razem się nie zawaham.

W oczach Harumi mignął strach. Ale zaczęła udawać twardą.
Najpierw się zaśmiała.
-Co ty sobie myślisz?- parsknęła.

Spojrzałem na nią. Dalej na moich rękach można było dostrzec fioletową moc. Moc Oni.
-...że jak masz na nazwisko ,,Garmadon", to możesz wszystko?- kontynuowała.

Tak. A może nie?
-Żałuję, że cię poznałem.-wycedziłem przez zęby.-Zniszczyłaś mi życie... Teraz ja zniszczę twoje.

Rzuciłem w nią mocą, ale zrobiła unik.

Spoko, rzucę się na nią i będzie po niej. Nasza kochana księżniczka przegra.
Bo takie było przeznaczenie.... I każdy z nas wie, że dobro zawsze wygrywa.
Zło może i brzmi strasznie, ale straszne nie jest. Zło czasem może być piękne. Piękne i okrutne jednocześnie. Mimo wszystko nie można się bać zła. Trzeba jedynie je unikać... Albo je przegonić.

A dobro powinno pojawiać się w naszych życiach na codzień.
Cóż.. nie w moim.

-Niszcząc mnie zniszczysz siebie- parsknęła.- Naprawdę myślisz, że jesteś taki wspaniały?
-Wspaniały byłem kiedyś- odparłem.-Wszystko zmieniło się od czasu, kiedy potraktowałaś mnie jak gówno. Jak śmiecia... Jakbym był nic nie wart. Jakbym kur*a nie miał uczuć! Nie mogłem się pozbierać. To bolało gorzej niż dźgnięcie nożem.
-Na pewno nie bolało cię to, jak strata rodziców- powiedziała.-Nie wiesz jaki to ból.

Wypraszam sobie.
-Wiem. Wiem, kuźwa wiem!- podniosłem głos.- Wiem jak to jest stracić rodziców. Straciłem matkę. Już na zawsze. Już nigdy jej nie zobaczę.

Może i szukałem atencji czy coś.. Miałem w dupie śmierć matki.
A może nie? Może serio mnie to zabolało?

-Matkę może i straciłeś-zaczęła.-Ale nadal masz ojca. A ja nie mam nikogo.
-Ojca, który mi niszczy żyję, torturuję mnie, jest okropny... Mam wymieniać dalej?- zapytałem.-Nie próbuj mi wmówić, że ty masz kuźwa gorzej!
-Wiesz co?-zapytała.-Z tobą się nie da normalnie gadać. Chyba przydałoby się przyprowadzić tu kogoś, kto przemówi ci do rozsądku.

Moc oni zniknęła. A za jej zniknięciem nagle pojawił się niepokój. Niepokój spowodowany przez zauważenie pewnej osoby. Osoby, której szczerze nienawidziłem. I już wtedy pożałowałem swojego zachowania.
To był mój koniec- pomyślałem.
I chyba się nie myliłem. Ten jeden, bądź kolejny raz się nie myliłem.

Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz