-O tak...-zachwycił się ojciec.-Forma oni przejmuję nad tobą kontrolę! Zaraz stracisz panowanie nad sobą..
Już to zrobiłem.
-On jest zbyt potężny..- powiedziała Harumi.
-Nie, Harumi, wydaję ci się. My jesteśmy lepsi- zaśmiał się Garmadon a ja się wkur...wkurzyłem.
-Co ty tam pieprzysz?- parsknąłem. Mój głos był inny.. Ton mojego głosu był jednocześnie lodowaty i przerażający.Zaatakowałem go. W sensie ojca.
Poleciał na ścianę, lecz nie walnął mocno.
A szkoda. Byłaby z niego niezła miazga.-Myślisz, że jesteś taki wspaniały i straszny?- zapytał ojciec.-Jesteś nikim. Brzydzę się tobą. Jesteś potworem.
-Potworem?- zapytałem jakbym nie dosłyszał, chociaż doskonale wiedziałem co powiedział.-Brzydzisz się mną?
-Tak. Brzydzę się tobą- odparł.-Potworze.Potworze?
Potwór to nie jest ktoś zły. Potworem może być osoba bezsilna, która ma dość życia i chcę się poddać. Albo osoba zniszczona, którą ja byłem. Potwór to ktoś, który przeszedł w swoim życiu zbyt wiele. Ktoś, kto przeszedł wiele tragicznych chwil.
Ktoś, kto szukał pomocy i wsparcia, ale ich nie otrzymał. Bo nikt go nie rozumiał. Nikt nie chciał mu pomóc, bo się go bał.-Nienawidzę cię!- wrzasnąłem i rzuciłem w niego mocą oni. Znowu go odepchnęło.
-BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ!- krzyknął.
-JA. SOBĄ. TEŻ- krzyknąłem.Wyobraź sobie, że stajesz w lustrze. Przyglądasz się sobie, i co widzisz?
Potwora. Osobę, której już się nie da pomóc.
Ma za słabą psychikę. Ma ochotę zniszczyć wszystko z frustracji. I z bezsilności też.Chwila ciszy.
-Co?- zapytał ojciec.
-Gówno- splunąłem i znowu rzuciłem w niego mocą.
-Przestań- powiedział chłodno ojciec. W sensie chłodnym tonem. A dupa, na jedno i to samo wychodzi.-Przestań, do cholery jasnej!
-NIE!- wydarłem się.Zacząłem rzucać w niego mocą.
-To za krzywdzenie mnie....
Ojca odepchnęło.
Dajesz, Lloyd..
-...to za każdą krzywdę wyrządzoną moim przyjaciołom...
Ojciec znowu oberwał ale trochę mocniej.
-...to za moją matkę...
Znów oberwał. Mocniej niż wcześniej.
-...to za wszystko co mi zrobiłeś w przeszłości...Walnąłem go o wiele mocniej. Próbował się bronić lecz słabo mu to szło.
-...a to za to, że żyjesz...Oberwał tak, że rozwalił ścianę.
Brawo ja.I po chwili namyślenia, dopadło mnie dejá vu..
No tak, już kiedyś mu tak dowaliłem.Spojrzałem na ojca i uśmiechnąłem się.
Byłem dumny z rzeczy, z której nie powinienem być dumny.
CZYTASZ
Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego Uśmiechu
Fanfiction-On nie żyję. Go już z nami nie ma, zrozum to-powiedział Zane. -Kuźwa, przestań! Przestań...on nie zginął... To nie może być prawda!- wydarł się Kai. Zniknął im z oczu, ale z serca nigdy. 𝐃𝐥𝐚 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐢𝐜𝐡, 𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐳𝐲 𝐬𝐭𝐫𝐚𝐜𝐢𝐥𝐢...