Krzywdził ludzi. Krzywdził mnie

192 13 24
                                    

Zaatakował mnie.
Moja forma oni zniknęła.
Czegoś się wystraszyłem. Coś mnie przeraziło.

I wtedy sobie pomyślałem: Lloyd, ty idioto. Wiesz, że jesteś idiotą?"

Bardzo mądry przekaz.

-Dobra, jak ty masz mnie atakować...- zacząłem.-To ja stąd spierd*lam.

I zacząłem kierować się do wyjścia.

Wreszcie byłbym wolny.

No ale kur*a, miałem na imię Lloyd. Lloyd Garmadon. To oczywiste, że coś, a raczej ktoś, mi przeszkodził.

-Oh, doprawdy?- zapytał ojciec.-Zostawisz przyjaciół?

Moje serce zatrzymało się na chwilę, a potem zabiło mocniej.

Jak to możliwe, że nie pomyślałem o nich ani razu? Czy ja byłem aż taki samolubny?

No dobra, ch*j, trochę byłem.
Ale i tak bym nas uratował. Nas wszystkich.
Teraz bym ich nie zawiódł.
-Co im zrobiłeś?!- warknąłem. Spojrzałem się na niego, i gdyby spojrzenie mogłoby zabijać, to Garmadon byłby martwy.

Czułem straszne obrzydzenie do tego człowieka.

Człowieka? Ha, chyba miałem na myśli potwora.

Nie, chwila...

Przecież...

,,Potwór to nie jest ktoś zły. Potworem może być osoba bezsilna, która ma dość życia i chcę się poddać. Albo osoba zniszczona, którą ja byłem. Potwór to ktoś, który przeszedł w swoim życiu zbyt wiele. Ktoś, kto przeszedł wiele tragicznych chwil.
Ktoś, kto szukał pomocy i wsparcia, ale ich nie otrzymał. Bo nikt go nie rozumiał. Nikt nie chciał mu pomóc, bo się go bał."

I chcecie mi powiedzieć, że to mógł niby być opis mojego ojca?

Może i przeszedł długą drogę. Ale krzywdził ludzi.

Krzywdził mnie.

W sumie teraz też to robił.

-Jesteś taki naiwny i słaby..- parsknął.
-A ty głupi- odparłem.-I egoistyczny.
-Oh, czyżby?- zapytał.
-Tak- powiedziałem.

Ojciec spojrzał na Harumi i skinął głową.
Ona zaczęła powoli do mnie podchodzić. Miała w ręce nóż. Mały, lecz nie tępy, był dobry. Tak wyglądał..
-Przykro mi, że masz takie życie..- zaczęła. Tuliła mnie mocno.
-Nie każdy ma idealnie.
-Wiesz.. Zasługujesz na szczęście..- odparła.

Manipulacja? Hm, tak, raczej tak.
-Może.

Przytuliła mnie mocniej.
-Przepraszam..- zdążyła wyszeptać.

A potem poczułem ukłucie. W ramieniu.

Spojrzałem na nią. I przelotnie na ojca.

Nie miała w ręce noża. Nie miała go, bo właśnie wbiła go w moje ramię.

Kur*a- pomyślałem.

A dopiero co miałem ochotę stąd uciec.

Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz