Chciałem zniknąć. Zniknąć i nigdy już nie wrócić.

203 11 65
                                    

Wszystko było do dupy.
Ja byłem do dupy.
Moje życie było do dupy.

Chociaż może nie było takie złe? Może to ja wariuję?
Nie no, co ja pi3rd*le, moje życie było jakieś porąbane. Szalone, głupie i do dupy.

Chciałem zniknąć. Zniknąć i nigdy już nie wrócić. Być szczęśliwym ale samotnym. Chciałem móc robić co mi się podoba i po prostu być wolnym.

I tak. To nie był koncert życzeń, ale pomarzyć zawsze można...

J3bana moc oni przejęła nagle nade mną władzę i dzięki niej uwolniłem się z łańcuchów. Wybiegłem z tego pomieszczenia i szukałem wyjścia.
Byłem mądrzejszy niż kiedyś, bo gdybym nadal był tym 15 letnim Lloydem to bym pewnie siedział tutaj i nawet nie próbował uciec.
Ale całe szczęście dorosłem.

Szukałem wyjścia ale kur*a tu żadnego nie było! No cudownie!

Jednak było. Po prostu byłem ślepy.

Już miałem wybiegać gdy nagle poczułem, że ktoś łapię mnie za nadgarstek.
-A gdzie ty się wybierasz, hm?- zapytał ojciec.-To nie czas na wakacje.
-Spi3rdalaj- odparłem i próbowałem się wyrwać. Skończyło się na tym, że wbiłem mu paznokcie w skórę.
-Co ty robisz?!- warknął ojciec.
-Gówno. Odwal się- powiedziałem i rzuciłem w niego mocą oni.

I w sumie zaczęliśmy walczyć. Meh.

Wygrywałem. Byłem lepszy.
-Nigdy ze mną nie wygrasz- odparł.
-Zdziwiłbyś się!- krzyknąłem.
-Co tu się dzie....-nie dokończyła Harumi.
-Milcz- warknąłem na nią.
-Harumi. Zostaw nas samych- odpowiedział Garmadon.
-Nie- zaprzeczyłem.-Niech tu zostanie. Niech zobaczy twoją porażkę!
-Ja nigdy nie przegrywam- powiedział.-Harumi, moje dziecko, wyjdź.
-Twoje dziecko?..-załamał mi się głos.
-Tak- odpowiedział ojciec.-Ona jest lepsza od ciebie.

W głowie od razu pojawił mi się tekst jednej piosenki....

All I see is what I should be
Happier, prettier, jealousy, jealousy
All I see is what I should be
I'm losing it, all I get's, jealousy, jealousy

-NIE!-krzyknąłem.-To ja jestem twoim synem. Twoim jedynym dzieckiem!
-Nie -odparł sztywno.-Ja nie mam syna.

Harumi wpatrywała się we mnie tak.. intensywnie..
-Okej- machnąłem ręką.-Nie potrzebuję ojca mordercy. Nie potrzebuję ojca, który niszczy mi życie. Jakoś sam sobie poradzę.
-No proszę cię- zaśmiał mi się w twarz.-Beze mnie jesteś nikim. Zostaniesz tu na zawsze, w końcu się przyzwyczaisz.
-To ja już wolę być martwy- odpowiedziałem.
-Wedle życzenia- powiedział ojciec i skądś wyciągnął scyzoryk. O kur*a.
-Kur*a kur*a kur*a!- wyrecytowałem drżącym ale wyraźnym głosem.

On tego nie zrobi, prawda?..Nie odważy się, prawda?..
PRAWDA?!

Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz