*POV: Lloyd*
-Wypraszam sobie- odrzekł Garmadon.-Ojcem to ja jestem wspania...
-Mhm- przerwałem mu.-Jakoś wątpię. Może w innym życiu.
-Może w innym życiu nie będziesz idiotą- warknął.
-A może w innym życiu naprawdę będę miał ojca?-zapytałem.
-Masz ojca- odparł Garmadon.
-Nie. Nie mam. Nie czuję nawet, że go mam- odpowiedziałem mu sztywno.
-Przestańcie się kłócić!- wtrąciła Harumi.
-A ty niby po czyjej jesteś stronie?- zapytał Garmadon.
-Ja..- zawahała się.-Nie wiem. Już sama nie wiem!
-Wiesz- powiedział Garmadon.-Jesteś po mojej stronie, czyż nie?
-No tak..- parsknąłem.-Bo ty wszystko wiesz najlepiej.
-No tak, i co?
-Ja sama nie wiem- odpowiedziała Harumi.
-Nie no, zaj3biście! Jeszcze przed chwilą dosłownie byłaś ze mną- powiedziałem.
-No tak. I co?- zapytała.-Może mi się po prostu znudziłeś?
-Zaraz j3bnę- odparłem.
-To j3b- odpowiedział mi ojciec.
-Tak zrobię.
-No to cudownie- parsknął.
-Wiem- uśmiechnąłem się do niego sarkastycznie.
-Lloyd- zaczęła Harumi.-Wiesz że ja cię kocham? Dołącz do nas.. Będzie nam razem cudownie.Co ty pierd*lisz laska?
-Nie- zacząłem.-Przestań mną manipulować.
-Ale co ja niby robię?- zapytała.-No już, luzik, ja cię kocham.
-A ja ciebie..- zawahałem się.-...nienawidzę.
-Oh, czyżby?-zapytała.
-Tak.
-Interesujące..- wtrącił ojciec.W długiej kieszeni od spodni coś mnie ukuło. Wyjąłem to i moim oczom ukazał się sztylet. Nie duży ale był.
Co on tam robił?A no, chwila.. Ja go tam włożyłem sobie w razie co. Tak do obrony.
Teraz.. Mógłby się w sumie przydać.
-Czas na słodką zemstę...- powiedziałem.I zdecydowanym krokiem ruszyłem na ojca.
W sekundę wbiłem mu sztylet w brzuch.
Nikt nie zdążył zareagować.
-Mój panie..- wydusiła Harumi. Na pewno była w szoku.Ja też. Przecież ja taki nie byłem.. Nie byłem mordercą.
Co więc we mnie wstąpiło?
-Ty gówniarzu...- powiedział Garmadon. Ledwo go słyszałem.
-Masz za swoje. Należało ci się....-zacząłem.
Ojciec spojrzał na mnie.
-....teraz już wiesz jak boli dźgnięcie nożem- kontynuowałem.- Zabiłeś mnie. Więc teraz ja próbuje zrobić to samo tobie.Ojciec zaśmiał się złowieszczo i zaczął wolno kręcić głową.
A potem wokół niego pojawił się dym, który szybko zniknął.
A gdy zniknął to nigdzie na ciele mojego ojca nie było żadnej rany. Nic a nic. Zniknęła.
Wyglądało to jakby nic się nie wydarzyło, a ja przed chwilą go dźgnąłem sztyletem. Tak jak on mnie.
CZYTASZ
Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego Uśmiechu
Fanfiction-On nie żyję. Go już z nami nie ma, zrozum to-powiedział Zane. -Kuźwa, przestań! Przestań...on nie zginął... To nie może być prawda!- wydarł się Kai. Zniknął im z oczu, ale z serca nigdy. 𝐃𝐥𝐚 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐢𝐜𝐡, 𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐳𝐲 𝐬𝐭𝐫𝐚𝐜𝐢𝐥𝐢...