Rozdział trzeci

234 74 20
                                    

Przypuszczenie Flory odnośnie do zaborczości Bartosza wobec matki potwierdziło się miesiąc po tym, jak Mira dostała się na studia aktorskie. Późnym popołudniem, gdy Ewa wylegiwała się z córkami w ogrodzie przy zachodzącym słońcu, Bartosz stanął przed nimi z nad wyraz młodzieńczą ekscytacją. Kiedy wszystkie trzy się ocknęły, wyciągnął przed siebie dłonie i wręczył córkom po niewielkim kawałku metalu.

- Voilà! Wasz klucz do wolności.

Siostry spojrzały po sobie w zdumieniu.

- Co to jest? – zapytały jednocześnie, choć ton ich głosu zdradzał, że raczej znały odpowiedź.

- Wasze mieszkanie. W samym sercu Gdańska!

- Gdańsk? Tato, przecież ja będę chodzić do gdyńskiej filmówki – zaoponowała Mira. Już kilka lat wcześniej pojęła, że aktorstwo jest tym, w czym mogłaby się spełnić. Flora zaś zamierzała wybrać filologię angielską i nie ukrywała swoich zapędów pisarskich. Siostry wspierały się w swoich aspiracjach; Flora pisała monodramy, a Mira pod jej czujnym okiem wczuwała się w wykreowane przez nią postacie.

- Ale Flora będzie studiować w Gdańsku.

- Bardzo się cieszę, że kierujesz się jedynie dobrem Flory - skrzywiła się cierpko.

Bartosz westchnął teatralnie.

- Ach, czyli taką okazujesz mi wdzięczność? Ja wam daję wyremontowane mieszkanie w gdańskiej kamienicy, a ty narzekasz, że za daleko. Świetnie.

Mira wywróciła oczami. Doskonale znała manipulatorskie sztuczki ojca.

- Dobrze, tato. Pojedziemy teraz i oprowadzisz nas po mieszkaniu? – zaproponowała potulnie Mira.

- No to już, pakujcie się do auta - klasnął w dłonie udobruchany.

Dziewczęta, kiedy tylko przekroczyły próg nowego domu, zaprzestały jakichkolwiek uwag. Zastygły w niemym zachwycie. Mieszkanie wyglądało dokładnie jak z ich pobożnych życzeń głoszonych podczas obiadów.

- Koniecznie lakierowany parkiet! – wołała Mira, uderzając dłońmi w stół.

- I kremowe ściany – dopingowała ją Flora.

- O! O! O! I kuchnia połączona z salonem!

- Taka z wyspą... - dodała w roztargnieniu Flora, która myślami już dawno odpłynęła od rodzinnego stołu.

A teraz patrzyły na zmaterializowane fantazje. Biegały po mieszkaniu i przekrzykiwały się nawzajem, by pokazać sobie płócienne zasłony i ręcznie robione kubki. Pomimo, iż miały całkowicie inne gusta, Flora bowiem uwielbiała styl vintage i przygaszone tony, natomiast Mira kochała żywe kolory i geometryczne wzory, jakimś cudem każdy zakamarek mieszkania tchnął ich wspólnym duchem. Nie miały ochoty stąd wychodzić i ku wielkiej uciesze Bartosza zostały tutaj na noc.

Wieczorem, popijając na balkonowej podłodze schłodzone wino ze szklanek, zastanawiały się na głos, skąd ojciec wziął pieniądze na ich wymarzone mieszkanie. W domu Wysockich Flora nigdy nie zaznała niedostatku; przeciwnie - jej rodzina zachowywała się tak, jakby stać ją było na wszystko: dalekie podróże, wysokiej jakości ubrania, wystawne kolacje w restauracjach i domowe przyjęcia dla przyjaciół. Rzadko zastanawiała się nad tym, czy faktycznie ojcowska pensja profesora literatury i gabinet terapii manualnej mamy pozwalały na dostatnie życie.

- Nie no, musiał wziąć kredyt – powiedziała Mira.

- No nie wiem. Czy rodzice kiedykolwiek wzięli na coś kredyt? – zauważyła Flora.

Pieśń znad jeziora [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz