Omal nie osunęła się pod gankiem na ziemię, gdy dobiegła do chaty Heleny. Zapukała ostatkiem sił do drzwi, a kobieta otworzyła je, zanim Flora zdążyła opuścić rękę.
- Pomóż. Błagam - wydusiła.
- Chodź, dzieciaku - wciągnęła ją do środka.
- Mów. Co się dzieje? - zapytała chłodno i podstawiła jej pod nos szklankę wody.
Flora przyjęła ją bez słowa i odstawiła na stół.
- Tomasz. Wrócił. Skrzywdzi go, jeśli mu nie pomożesz. Musisz, rozumiesz?! Musisz. Nie obchodzi mnie, czy tego chcesz czy nie. Musisz pozwolić mu odejść nim będzie za późno. Mira to jego siostra bliźniaczka, rozumiesz? Patrzył jak umiera przez to, na co go skazałaś. Będzie z tym żył do końca. Nie jesteś taka. Nie jesteś zła. Więc daj mu odejść, Heleno! Nie rujnuj mu życia. Kocham go! Chcę z nim uciec i nie wyjdę stąd, dopóki mi nie przyrzekniesz, że go uwolnisz.
Flora opadła na krzesło, ale zaraz się z niego zerwała. Krążyła po izbie, łypiąc na ściągniętą twarz Heleny.
- Bliźniaczka? Jak to możliwe? - wyszeptała jakby do siebie.
- A jakie to ma znaczenie? - zirytowała się.
- Zginęła. Przeze mnie - jej usta ledwo się poruszyły, lecz Flora pochwyciła jej słowa w desperackiej nadziei.
- Tak. Przez klątwę. Już dosyć tego, Heleno. Dosyć. Feliks musi zaznać w końcu spokoju.
Mierzyły się spojrzeniami. Flora przestała mrugać, widząc, że twarz kobiety mięknie.
- Proszę - powiedziała ostatni raz, błagalnie.
Nozdrza Heleny zadrgały niespokojnie. Skinęła głową.
- Chodź, nie ma czasu.
Wybiegły z chaty. Flora chwyciła staruszkę za rękę i pognały na wzgórze. Przedzierały się przez mgłę, złote światło wylewało się na gęstą trawę. Wokół panowała cisza. Żaden ptak, żaden owad, żaden podmuch wiatru nie zagłuszał ich biegu. W połowie drogi Flora poczuła zaciskające się silniej palce Heleny w jej dłoni. Jej sędziwe nogi opadały z sił. Flora przystanęła na chwilę i położyła jej ręce na ramionach.
- Oddychaj głęboko - poinstruowała ją i zaczęły oddychać w jednym rytmie.
Ich wydłużające się oddechy zakłócił nagle huk wystrzału. Obie zachłysnęły się strachem i pognały dalej. Z piersi Flory dobywało się ciche rzężenie. Myślała gorączkowo tylko o tym, kto oddał strzał: Feliks czy Tomasz.
Przedarłszy się przez granicę mgły, Helena pociągnęła ją w przeciwną stronę.
- Stajnia - rzekła tylko. - Wystrzał był zbyt wyraźny.
Wnętrzności Flory zacisnęły się boleśnie. Zostawiła Helenę i wystrzeliła do boksu. W jego progu stanęła jak wryta. Każdy z Branickich był cały. Ignacy stał z boku z kamienną twarzą. Tylko drżenie dłoni zdradzało jego zdenerwowanie. Feliks zaś celował pistolet prosto w pierś ojca. Tomasz, choć krzywił się zjadliwie, stał w bezruchu. Flora stłumiła okrzyk przerażenia. Za Feliksem leżała Perlino powalona strzałem pistoletu. Krew wypływała niemal czarnym strumieniem z rany w piersi unoszącej się w spazmatycznym oddechu. Żaden z nich nie zauważył Flory.
- Zniszczyłeś mnie. Zrujnowałeś mi życie.
- I co? Zabijesz mnie teraz? Bo strzeliłem do twojego pupilka?
CZYTASZ
Pieśń znad jeziora [ZAKOŃCZONE]
Dla nastolatkówFlora ma wszystko, czego potrzebuje nastolatka: kochającą mamę, oddaną siostrę, piękny dom i dzieloną z ojcem pasję do książek. Jest prawdziwą szczęściarą, choć do piątego roku życia nie miała nikogo, kto by ją przytulił. Wszystko jednak się zmieni...