Rozdział trzynasty

193 51 0
                                    

Nie była w stanie wrócić do domu. Kiedy tylko usiadła za kierownicą, a Feliks zniknął z jej pola widzenia, wiedziała, że nie wytrzyma towarzystwa rodziców. Wszystko, czego dowiedziała się w przeciągu dwóch dni, pulsowało teraz w niej boleśnie niczym świeża, otwarta rana. W połowie drogi, kiedy już zdołała opanować drżenie rąk i impuls zjechania na pobocze i wyrwania sobie garści włosów, wybrała numer.

- Nareszcie - usłyszała lekko rozdrażniony ton Miłosza.

- Przyjedziesz do Gdańska za dwie godziny? - poprosiła urywanym głosem.

Cisza. Dźwięk wciąganego powietrza.

- Tak. Jedź ostrożnie.

Zobaczywszy go w drzwiach, w perełkach na szyi, szarej bluzie bez kaptura i jasnych spodniach, tak jednocześnie znajomego i odległego w tamtej chwili, jej element normalności łączącej ją z rzeczywistością, padła mu z płaczem w ramiona. Wylewało się z niej wszystko, co gromadziło się w niej od dnia, w którym usłyszała o śmierci siostry. Cały ból, cierpienie i rozrywające poczucie bycia okłamywaną przez tych, którym ufała najbardziej. Jej świat runął, a ona nie miała pojęcia, jak odbudować jego gruzy i czy w ogóle było to możliwe.

Miłosz poprowadził ją do salonu i posadził na kanapie. Zrobił jej herbatę i okrył kocem widząc, że cała drży. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek widział przyjaciółkę w takim stanie. Tak kruchą, bezbronną, bezsilną. Był wściekły. Nie wiedział jeszcze na kogo i na co, ale był wściekły, że coś mogło doprowadzić Florę na skraj rozpaczy.

- To będzie długa opowieść - zaczęła, gdy wypłukała z siebie wszystkie łzy.

- Jestem gotowy, a ty?

- Nie - odparła, ale zaczęła mówić, a on nie przerwał jej ani razu.

Z każdym jej słowem jego oczy zaokrąglały się z niedowierzania. Gdy skończyła, ulżyło jej. Poczuła obezwładniającą pustkę i komfort, że może z kimś dzielić te tajemnice.

- O kurwa - szepnął tylko, gdy odzyskał głos.

- No. Kurwa - potwierdziła i spojrzała na salon, na stojące w nim meble i bibeloty. Zastanawiała się, za czyje pieniądze zostały kupione, rodziców czy Tomasza. Ogarnęło ją obrzydzenie.

- Co zamierzasz?

- Nie wiem. Na pewno muszę się skonfrontować w końcu z mamą.

- A Feliks?

- Co z nim? - zapytała ostrzej niż chciała.

- Myślisz, że ojciec się nad nim znęca?

Zobaczyła jego twarz. Udręczone niebieskie oczy, zgarbione plecy, zesztywniałe ze strachu barki.

- Jestem tego pewna - odparła ze smutkiem.

Pokręcił głową.

- Ile on ma lat?

- Jest nieco starszy od Miry... nie wiem dokładnie.

- Nie rozumiem. Na jego miejscu już dawno bym stamtąd spierdolił.

- Obawiam się, że to jest dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Nie widziałeś go, Miłosz, jak kuli się przed ojcem, jak nie może znieść jego głosu. Od rana do wieczora jest przez niego zastraszany. Nie wiesz, co byś zrobił na jego miejscu.

Pieśń znad jeziora [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz