Rozdział trzydziesty

156 46 0
                                    

Następnego dnia Flora wróciła prosto z pracy do rodzinnego domu. Ewa przywitała ją od progu długim uściskiem, lecz wyczuła sztywność w jej geście, jakby cały czas miała się na baczności. Kiedy odsunęły się od siebie, dostrzegła w oczach matki podejrzliwość.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytała z rozdrażnieniem.

- Bo nie wiem, czego się dzisiaj po tobie spodziewać.

Zirytowały ją te słowa.

- Ja od dawna już nie wiem, czego się można spodziewać po tobie.

- O tym właśnie mówię. Atakujesz mnie i wypominasz mi wszystko przy każdej nadarzającej się okazji.

Flora oparła ręce na biodrach, wbijając paznokcie w materiał spodni.

- Odgrywasz teraz rolę ofiary?

Matka westchnęła ciężko i opuściła bezradnie ręce wzdłuż tułowia.

- Ja już nie wiem, jaką rolę odgrywam - odparła ze znużeniem. - Proszę cię, czy możemy w końcu normalnie porozmawiać? Tęsknię za tobą i chciałabym usłyszeć, co u ciebie słychać. Nie widziałam cię przez kilka dni.

Twarz Flory nieco złagodniała. Nie mogła pojąć, jakim cudem kobieta, którą kiedyś uważała za ideał, za jej anioła stróża, budziła w niej teraz tyle wrogości. Patrząc na nią nie czuła już nawet bólu złamanego serca, lecz niechęć pomieszaną z lekceważeniem.

- W porządku. Porozmawiajmy - mruknęła i powlokła się za Ewą do kuchni.

- Jesteś głodna? - zapytała.

Potwierdziła skinieniem głowy. W zasadzie była głodna jak wilk i dopiero teraz się zorientowała, że w ostatnim czasie zapominała o posiłkach. Przejechała dłonią po brzuchu i wyczuła pod materiałem podkoszulka, że jest niemal wklęsły. Matka postawiła przed nią solidną porcję risotta.

- A ty?

- Nie jestem głodna. Jedz, córeczko - ponagliła ją, choć sama miała zapadnięte policzki, a jej kości obojczykowe wystawały bardziej niż zwykle. Dopiero teraz Flora zauważyła, że Ewa znacznie schudła od śmierci Miry. Jak mogło to umknąć jej uwadze? Czyżby naprawdę aż tak przestała dostrzegać matkę, jakby była jedynie uciążliwym widmem ich wspólnej przeszłości?

- Co u ciebie, mamo? - zapytała, usiłując stłumić wyrzuty sumienia.

- Nic specjalnego. Wszystko wydaje się... normalne.

Wydaje się. Flora nie mogła się z tym nie zgodzić. W tym domu wszystko wyglądało tak samo, jak przed odejściem Miry. Lecz obie doskonale wiedziały, że to była iluzja. Wszystko było inne, obce. Nawet ich rozmowa, pełna napięcia i udawania.

- A jak twoja praca? - zagadnęła, gdy Flora nie odpowiadała.

- Dobrze, w zasadzie świetnie. Diana, z którą pracuję jest super. No i przede wszystkim to księgarnia, więc sama rozumiesz - wzruszyła ramionami z bladym uśmiechem.

- Cieszę się. Podejrzewam, że przyjechałaś po rzeczy?

Głos matki stał się zduszony, słaby. Flora czuła, że jeśli się odezwie, będzie brzmiał tak samo. Skinęła tylko głową i wepchnęła do ust łyżkę risotta.

- Pomóc ci z pakowaniem?

- Nie trzeba, nie będę brała dużo rzeczy.

Jej twarz pojaśniała z nadziei.

Pieśń znad jeziora [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz