Wspomnienia

198 10 11
                                    

Mieszkałam najpierw w Polsce - w Łodzi, jednak z różnych przyczyn przeprowadziłam się z rodziną do Emmen, jednak przez Anoma znowu musiała być przeprowadzka, jednak tym razem do Leuwarden. Do pełnoletności mieszkałam w Polsce. Działo się tam bardzo dobrych, jak i złych chwil, większość była właśnie zła. Tak, w rodzinie się układało, jednak to co było poza domem to był koszmar. Często ze znajomymi chodziłam na piotrkowską, stawy Jana czy do manufaktury. Od 15 roku życia za zgodą rodzica pracowałam na Piotrkowskiej w za piekarni, była ona mała, lecz dobrze umeblowana. Dużo osób ją chwaliło, przynajmniej kiedyś. Zdarzyła tam się nawet sytuacja że Rafał - mój kolega z dawnej pracy - miał zmianę razem ze mną. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, nic pomiędzy nami nigdy nie zaszło, jednak Łukasz strasznie się go czepiał. Wracając do tematu zmiany to był piątek godzina 20. Zamykamy o 22, jednak musiałam wcześniej wyjść z pracy. Rafał wiedział o tym, nie miał nic przeciwko aby zostać samemu przez ostatnie 2 godziny. Pożegnałam się z nim i wyszłam. W czasie kiedy wyszłam z lokalu Rafał nie miał dużego ruchu, szybko mu u leciały 2 godziny. Jak zawsze zamykał i sprzątał tam, gdy wychodził ostatni raz spojrzał na zapiekarnie i wyszedł z niej.

Następnego dnia ja otwierałam lokal i byłam sama przez 4 godziny a potem miał dołączyć do mnie szef, ponieważ sam czasami pracuje. Weszłam i patrzę na lokal, coś mi nie pasuje. Kurwa. Brakuje jednego stołka, odrazu zadzwoniłam do Rafała.

- Brakuje jednego stołka, co się z nim stało, ty zamykałeś lokal.

- Co? Jak to nie ma?

- No nie ma. Wiesz że szef cię zabije jak się dowie że na twojej zmianie znikł?

- Cholera, kiedy on przychodzi?

- Za 4 godziny. Znając jego to zarządzi jakieś zebranie i będzie szukał winnego.

- Kurwa. Dobra ja coś wymyślę muszę kończyć.

- Pa.

Zaczęłam się lekko uśmiechać. Jak to możliwe że zniknęło krzesełko? Było ich sześć, jest pięć. Rafał miał przerąbane.

***

Te czasy były wspaniałe. Myślałam nad dawnymi czasami w Polsce, brakuje mi ich. Jestem ciekawa czy spotkam tam paru znajomych. Ja i Rafał ciągle mamy kontakt, może i przez telefon, ale mamy. Chodziliśmy razem na aquapark fale oraz na siłownię. Chodziliśmy razem na Piotrkowskiej do różnych kawiarni, klubów czy po prostu na zakupy. To były cudowne czasy, był to mój najlepszy przyjaciel, jednak nigdy nie czułam do niego czegoś więcej niż tylko przyjaźni. Łukasz strasznie się na mnie złościł gdy mówiłam że idę się z Rafałem przejść lub nawet jak wymawiałam jego imię już stawał się bardziej agresywny niż kiedy się spóźnię. Czasami dochodziło nie tylko pod agresji słownej, ale także fizycznej. Bił mnie. Bił mnie najczęściej w lewy policzek.

***

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju Łukasza. Leżał tam i przeglądał instagrama. Podeszłam do niego na co on wstał, trzymał mój telefon w lewej ręce a w prawej swój.

- Co to do cholery jest? - pokazał mi przed twarzą moją galerie, były tam różne zdjęcia np z wyjść z Rafałem. Nie było tam niczego, co mogłoby zaszkodzić relacji mojej i Łukasza. O co się gniewał? - pytam się ciebie kurwa!

- Zwykłe zdjęcia - odpowiedziałam szybko nadal na nie patrząc.

- Kurwa kim on jest?

- To mój przyjaciel, pracuje z nim. Jest dla mnie jak drugi brat ale od innej mamy, nic nigdy mnie i Rafała nie łączyło oprócz przyjaźni.

Chłopak uśmiechnął się do mnie kpiąco i rzucił moim telefonem o ścianę po lewej, cały się roztrzaskał. Owszem, był stary jednak dostałam go pod choinkę od rodziców. Poczułam ukucie w sercu, jakby właśnie wbił igłę w moje serce. Dbałam o ten telefon bardzo dobrze.

- Jeszcze raz usłyszę o nim a dostaniesz w mordę. Jeżeli będzie mało to tamten też dostanie.

Poczułam że łzy powoli wypływają z moich oczu, próbowałam je powstrzymać, jednak nie mogłam. Cholera, co jest ze mną nie tak?

- Teraz wyjdź z mojego domu.

- Ale Łukasz...

- Powiedziałem coś - chłopak popchnął mnie w stronę drzwi. Uderzyłam o nie bardzo mocno - wypierdalaj!

Nic już nie powiedziałam, tylko wzięłam resztki telefonu i wyszłam z mieszkania chłopaka. Było po 19, nie zwlekając wsiadłam w tramwaj nr. 3. Przed moim nosem odjechała szóstka, więc nie pozostało mi wsiąść do 3. Jechałam nim dość szybko, nim się obejrzałam wysiadłam na przed, przed ostatnim przystanku. Było już ciemno, weszłam po drodze jeszcze szybko do żabki i kupiłam coś do picia, chciało mi się pić. Jak wróciłam do domu rodzice przysnęli a Anoma nie było w domu. Weszłam do swojego pokoju i się rozpłakałam. Cholernie długo płakałam.

***

Cholera, było więcej takich wspomnień, były bardziej i mniej agresywne. Jednak jeszcze jedno mi zapadło na długo w głowie, możliwe nawet że zostanie na zawsze. Impreza u jebanej Amelki.

***

Nie chciałam tam iść. Patrycja moja dawna, dobra koleżanka wybłagała dosłownie na kolanach abym poszła z nią na imprezę.

- Nie chce, nawet jakbym chciała to by mi Łukasz nie pozwolił.

- Nie musi wiedzieć - Patrycja uśmiechnęła się chytrze. Wiedziałam co ma na myśli.

- Nie, a jeżeli ktoś mu powie?

- Jak będzie zły to mu przejdzie.

Ta, przejdzie mu. Jeżeli sam nie da rady o tym zapomnieć to znęcanie się nade mną przyspieszy aby zapomniał o tym wydarzeniu.

Długo się zastanawiałam nad tym, jednak w końcu postanowiłam.

- Dobra.

Dziewczyna zaczęła skakać jak małe dziecko, cholera impreza już jutro.

Gadałam jeszcze z dziewczyną i poszliśmy spać, gdyż ona u mnie nocowała. Gdy się obudziłyśmy zauważyliśmy że już późno. Zaczęliśmy się biegiem szykować. W około 2 godziny skończyłyśmy i byliśmy gotowe. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę domu Amelki. Gdy byliśmy już obok domu było słuchać głośny bas. Tak, to jej klimaty. Weszliśmy do domu i zauważyłam go.

Łukasz.

Całował się z Amelką. Podeszłam do nich, nagle się oderwali i Łukasz na mnie spojrzał.

- Co ty tu kurwa robisz? Pozwoliłem ci?

- Nie jesteś moim ojcem.

Łukasz pociągnął mnie za rękę na górę i weszliśmy do pustego pomieszczenia. Chłopak zamknął drzwi na klucz i podszedł do mnie. Nim w ogóle zauważyłam co się dzieje mój policzek zaczął mnie mocno piec. Mój lewy policzek.

- Kurwa pytam się. Pozwoliłem ci tu przyjść?

- N-nie...

Znowu mnie uderzył, tym razem w brzuch. Zadał kolejny cios, i kolejny, jeszcze kolejny. W końcu upadłam na podłogę, nie miałam siły wstać. Łukasz ostatni raz się na mnie z góry spojrzał.

- Dziwka.

Wyszedł z pokoju.

___________________________________________

Hej!

Dość dobrze pisało mi się rozdział i jest coraz lepiej! Będę się starać nadal nie nadwyrężać ręki i rozdziały będą co 2/3 dzień. Będą się zdarzały codziennie, ale w większości właśnie co drugi/trzeci dzień.

Mam nadzieję że rodział był ciekawy i przyjemny. Już dawno chciałam napisać taki rozdział, jednak uznawałam że za wcześnie na niego. Dziękuje za poprzednie miłe komentarze w obec mojej osoby, po prawiliście mi humor który miałam zepsuty. Cieszę się że nadal  ze mną jesteście i widzimy się w kolejnym rodziale!

Do zobaczenia.

Joost Klein - cena sławyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz