Lotnisko

196 16 16
                                    

A więc tak, co mam spakować na parę dni wyjazdu do Polski? Koszulki, bluzy, spodnie, dresy, majtki, staniki, topy, skarpety. Coś jeszcze? O no tak, trzeba więcej par majtek, zawsze tak robię bo nie wiadomo ile razy się mogę zesrać. Panowała wszystko do mojej walizki, nie była ona duża, jednak też nie była mała. Kosmetyczka, klapki obcasy... No tak, jeszcze sukienka. Walizka była limonkowa, w paski. Lubię ją, zawsze się w nią pakuje gdy wyjeżdżam na więcej dni. Po jakoś godzinie pakowania się skończyłam tę czynność. Cholernie się stresuje tym wyjazdem jednak wiem, że Joost i rodzina będzie mnie wspierać.

Zasunęłam walizkę i zeszłam z nią na dół. Położyłam przy drzwiach frontowych i wróciłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po drzwiach. Mam dość tego... Tego wszystkiego. Mam dość tego co mnie spotyka. Jedynie co mnie spotkało przez ostatni rok to Joost. Joost Klein we własnej osobie. Może i imię jest małe ale marzenia duże.

"His name is small
But his dreams are big"

Cholera telefon mi dzwoni. Wstałam z podłogi i skierowałam się do szafki nocnej gdzie leżał mój telefon. Od razu gdy zauważyłam imię osoby która do mnie dzwoni odebrałam.

- Coś się stało?

- Nie, spokojnie. Chciałem tylko zapytać jaki mam wziąść garnitur. Lepiej czarny, granatowy czy szary w kratę?

- Jezu Joost, myślałam że coś się stało. No nie wiem, w jakim najlepiej się czujesz?

- Chyba w czarnym, uważasz ze dobrze będę w nim wyglądać?

- Joost we wszystkim dobrze wyglądasz.

- Dziękuje kochanie. Dobra ja idę się pakować. Do jutra.

- Cześć.

Rozłączyłam się z nim a ja zaczęłam się sama do siebie śmiać. Moja psychika była na wykończeniu, mam ochotę to skończyć.

***

- Dobrze córciu, jesteś spakowana? Nie zapomniałaś niczego?

- Nie no spokojnie, wszystko mam. Jeżeli czegoś nie będę miała to sobie kupie, albo może jeszcze w naszym starym domu będzie.

- Kiedy będzie Joost? - zapytał mój tata - ma jeszcze 15 minut.

- Nie wiem, zaraz na pewno będzie.

Nie musieliśmy długo czekać bo po 5 minutach Joost się zjawił. Był ubrany w szare dresy i obcisłą białą koszulkę z długim rękawem. Miał na sobie również swoje słuchawki, z którymi rzadko kiedy się rozstaje. Gdy mnie zauważył przed domem od razu je zdjął. Podszedł do mnie i się przywitał.

- Cześć Joost.

- Cześć, kiedy jedziemy?

- Już zaraz.

Przytuliłam się z Joostem a on pocałował mnie w czule w czoło. Gdy od siebie się odsunęliśmy to chłopak przywitał się z moimi rodzicami. Anoma na dole jeszcze nie było. A no tak, o wilku mowa.

- Japierdole on z nami jedzie? Rozkurwi mnie.

- Anom słownictwo!

- Dobra, już dobra.

- Wsiadamy do auta wszyscy - zarządził mój tata.

Nikt już się nie odezwał tylko wsiedliśmy do auta. Tata kierował, mama siedziała na przodzie na miejscu pasażera, Joost po lewo od okna, ja na środku i Anom po mojej prawej. Siedzieliśmy w ciszy, a ja oparłam głowę o ramię Joosta. Chłopak się lekko uśmiechnął i złapał mnie za rękę. Jechaliśmy tak przez pół godziny gdzie w końcu dojechaliśmy na lotnisko. Tata zaparkował na parkingu, wyciągnęliśmy torby i walizki oraz się skierowaliśmy do środka lotniska. Szliśmy w milczeniu, rozumieliśmy to wszyscy, potrzebowaliśmy czegoś takiego... Potrzebowaliśmy ciszy.

- Proszę pani, to pieniądze na samolot, w tę i drugą stronę.

- Dobrze, nie musiałeś dawać.

- Wolę dać, nie chce aby ktoś na mnie wydawał pieniądze skoro sam je mam.

Moja mama jedynie uśmiechnęła się do niego a potem zwróciła się do mnie.

- Masz bardzo dobrego chłopaka, nie zrób głupoty.

- Tak wiem mamo. Spokojnie, kocham go, on zresztą mnie też.

Joost owinął mnie ręką w talii i przysunął do siebie. Jak ja go cholernie kocham... Mam nadzieję że on mnie też. Nagle. Podszedł do nas Anom, wiem że jak zawsze wtrąci swoje 5 groszy.

- Proszę was, bo zaraz się zerzygam.

- Ty też byś sobie kogoś znalazł - powiedział tym razem mój tata.

- Jak znajdę tą jedną to okej.

Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy aż zaczną wyczytać grupy, które będą wsiadać do samolotu. Tak bardzo stresuje się lotem. Tak, już kiedyś leciałam samolotem jednak nadal się boję.

W końcu zaczęli wyczytywać. Nasza grupa była wyczytana jako trzecia. Wstaliśmy z miejsca i skierowaliśmy się do bramek. Wszystko szło dobrze, jestem ciekawa jakie mama nam wybrała miejsca.

- Mamo jak siedzimy w samolocie?

- Ja i tata razem, potem sam Anom a dalej wy razem z Joostem. Wszyscy siedzą przy oknie.

- Dobrze, dziękuję.

Odeszłam do mamy i podeszłam do Joosta który był na przodzie.

- Siedzimy razem - powiedziałam do chłopaka lekko podekscytowana.

- Wiem, wcześniej poprosiłem twoją mamę o to. Powiedziała że nie ma problemu.

- Ja siedzę od okna - powiedziałam do Joosta.

- No niech ci będzie.

Zaczęłam się śmiać co od razu chłopak odwzajemnił. Weszliśmy do samolotu i zajęliśmy przydzielone nam miejsca. Będziemy tu siedzieć około 2 godziny.

Siedzieliśmy w ciszy. Ja patrzyłam się przez okno a Joost słuchał muzyki. Bez zastanowienia zabrałam mu jedną ze słuchawek i wsadziłam sobie do ucha. Chłopak tylko się na mnie spojrzał i uśmiechnął. Oparłam się o jego ramię i przymknęłam oczy. Joost położył swoją głowę na moją i również zamknął swoje oczy. W tej pozycji byliśmy przez cały lot.

***

- Zuzia chodź wysiadamy - powiedział do mnie męski, znany mi głos.

- No już, już.

Wstaliśmy ze swoich miejsc i zabraliśmy podręczne bagaże. Wyszliśmy z samolotu i kierowaliśmy się aby odebrać swoje walizki. Po zabraniu ich wyszliśmy z lotniska. Tak, znowu jesteśmy w Łodzi. A więc gdzie najpierw idziemy? Gdy jechaliśmy do mojego starego domu oglądałam miasto zza szyby. Dużo się zmieniło, ale drogi dziurawę są tak, jak zawsze były. Jechaliśmy około pół godziny, były dość duże korki jak na tą godzinę jednak ludzie jaką do pracy czy młodzież do szkół.

Gdy dojechaliśmy wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do kamienicy. Trochę wyladniała, nie powiem że nie. Weszliśmy na pierwsze piętro z walizkami, na szczęście mieliśmy jeszcze stare klucze, więc bez problemu tam się dostaliśmy.

___________________________________________

Hej!

Tak, rodział trochę nudniejszy jednak następne będą bardziej ciekawe. Dziękuję wam za cierpliwość co do rozdziałów.

Jest mi miło że dużo osób jest ze mną od samego początku. Osoby które są ze mną od niedawna ale czytają tą powieść całą i chcą zostać do końca również dają mi motywacje do pisania.

Naprawdę jeszcze raz wam dziękuję za wszystko i widzimy się w następnym rozdziale!

Dobranoc.

Joost Klein - cena sławyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz