24.

73 8 14
                                    

Pov:Barty

Następnego dnia czułem się okropnie. Moje obawy były jeszcze gorsze, miałem wyrzuty sumienia, że zostawiłem Evana bez wyjaśnień i czułem się winny. Tego dnia była środa, więc wypadało iść na lekcje. Ale zdecydowałem się je sobie odpuścić. Jak się okazało Evan też postanowił zostać, a Regulus i Rabastan nie chcieli zostawiać nas samych, więc ostatecznie całą czwórką zostaliśmy w dormitorium. Po trzydziestu minutach Black wręcz siłą wyciągnął mnie i Rosiera na śniadanie, bo obaj nie mieliśmy siły na opuszczenie łóżka. 

W wielkiej sali wcisnąłem w siebie kawałek kanapki, a Evan wgapiał się pustym wzrokiem w jedzenie na swoim talerzu, co zirytowało Rabastana.

-Rosier do cholery, jedz to. Rozumiem problemy sercowe i te sprawy, ale Barty nie będzie zadowolony jeśli umrzesz z głodu.- 

-Przymknij się Lestrange.- Warknął na niego Evan, ale zaczął jeść.

-Cześć Evan!- Usłyszeliśmy głos Katy za plecami, więc westchnąłem ciężko. Normalnie wywróciłbym zapewne oczami, ale teraz nie miałem na to siły. Evan również na nią nie zareagował. Ona widząc, że się  nią nie interesuje, pochyliła się nad nim i chciała pocałować go w policzek, ale ja korzystając z faktu, że siedziałem obok Evana, odepchnąłem ją od niego.

-Nie widzisz, że Evan  nie ma humoru na czułości z tobą? Daj mu spokój.- Powiedziałem ostro.

-To przez ciebie nie ma humoru! Zraniłeś go!- Krzyknęła, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem.

-Tak się składa Katy, że humor zepsuł mi się w momencie, gdy tu przyszłaś. Więc możesz już iść, to poczuję się lepiej. Ale dziękuję za troskę.- Wtrącił Evan, a Katy spojrzała na niego ze łzami w oczach.

-Dobrze. Przepraszam.- Powiedziała cicho i wyszła.

-Evan, ona ci teraz nie odpuści. Zraniłeś ją.- Westchnął Regulus.

-Nie obchodzi mnie ona! Dlaczego to o mnie się tak  nie martwicie, gdy ktoś mnie zranił?!- Krzyknął wstając z miejsca i spojrzał na mnie znacząco. Wyrzuty sumienia w jednej chwili nasiliły się, a ja poczułem jak pieką mnie oczy. Evan miał na myśli mnie. To ja go zraniłem. Jedna łza popłynęła po moim policzku, ale natychmiast ją starłem.

-Rosier, uspokój się i siadaj. Oczywiście, że się martwimy. Wszyscy.- Ostatnie słowo Reg zaakcentował, patrząc na mnie.

-Jakoś nie widać.- Powiedział tylko i wyszedł z wielkiej sali.

-To moja wina.- Powiedziałem i również chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie głos Blacka.

-Barty, zaczekaj. Pójdziemy na błonia, musimy porozmawiać.- Powiedział, po czym on i Rabastan wstali, więc we trójkę wyszliśmy na błonia. Gdy wyszliśmy z zamku usiedliśmy na murku, na którym nie było nikogo.

-Podoba ci się Evan, tak?- Zaczął Reg, a ja pokiwałem głową.

-To musisz z nim porozmawiać. Rozumiem, że się boisz, ale jeśli nie przełamiesz swojego lęku, to nic się nie zmieni.- Wyjaśnił.

-A co jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać?- Zapytałem.

-Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ale ja znam Evana i wiem, że na pewno da ci to wyjaśnić. A teraz do niego idź. A jak wrócimy, to macie albo być razem, albo chociaż być pogodzeni. Rozumiesz?- Wtrącił się Rabastan.

-Tak. I chyba macie rację.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie.

-My zawsze mamy rację.- Odpowiedział tylko Lestrange, a ja zaśmiałem się i ruszyłem w stronę dormitorium, gdzie zapewne był Evan.

Po kilku minutach znalazłem się w pokoju wspólnym i rozejrzałem się na wszelki wypadek, ale nigdzie nie widziałem znajomych blond włosów, dlatego wbiegłem po schodach na górę i otworzyłem drzwi prowadzące do naszego dormitorium. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, odruchowo spojrzałem na łóżko Evana, gdzie jak się spodziewałem leżał przykryty kołdrą po same uszy.

Podszedłem do niego powoli i zdjąłem z niego kołdrę, a on spojrzał na mnie. Miał zaczerwienione oczy od płaczu, a jakiś głos w mojej głowie powtarzał: ,,On płacze przez ciebie."

Ale go zignorowałem. Zignorowałem ten głos i kucnąłem przy Evanie, odgarniając z jego czoła niesforny kosmyk włosów. On wzdrygnął się na mój dotyk, ale nie odsunął. W końcu westchnął i podniósł się by usiąść, więc usiadłem obok niego.

-Evan ja... też coś do ciebie czuję. Nie wiem do końca co, ale jestem pewien, że lubię cię trochę bardziej niż przyjaciela. Przepraszam, że wtedy uciekłem. Bałem się reakcji mojego ojca, gdy się dowie. Ale... nie możemy być razem. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Przepraszam.- Powiedziałem, a gdy wreszcie wyjaśniłem mu wszystko, poczułem ulgę. 

-Rozumiem. Czy możemy być przyjaciółmi?- Zapytał, łapiąc mnie delikatnie za rękę. Ja od razu pokiwałem głową, a on uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie, wciągając na swoje kolana. Siedziałem na jego kolanach chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, gdy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Ale nie oderwałem się od niego. Teraz potrzebowałem po prostu jego bliskości.

-No nareszcie.- Powiedział Regulus.

-Jeszcze się nie ciesz Reg, bo zaraz mogą nam powiedzieć, że to tylko przyjaźń.- Zaśmiał się Rabastan.

-Na razie tylko się przyjaźnimy.- Odezwał się Evan.

-Zatłukę was kiedyś.- Burknął Lestrange. -Obaj na siebie lecicie, to co stoi na przeszkodzie, żebyście byli razem?- Dodał.

-Spokojnie, Rabastan. Na razie to tylko przyjaźń.- Zaśmiałem się, podkreślając słowa ,, Na razie".

-Cudownie razem wyglądacie. Będę czekał na wasz związek z niecierpliwością.- Uśmiechnął się Regulus.

-Ja też.- Szepnąłem cicho, by tylko Evan mógł to usłyszeć. A on na moje słowa pocałował mnie delikatnie w czoło, na co się zarumieniłem.

______

Na razie wszystko się ułożyło, ale taki spoiler ode mnie: nie cieszcie się jeszcze

Napiszcie jak podoba wam się rozdział, komentujcie, zostawiajcie gwiazdki, do jutra!

Ta jedna noc||CrosierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz