30.

79 8 7
                                    

Pov:Barty

Dwa tygodnie  Sum-ów były najbardziej stresującymi tygodniami w moim życiu. Na szczęście egzaminy szybko minęły i w dzień ostatniego egzaminu, gdy wychodziłem z wielkiej sali odetchnąłem z ulgą. Razem ze mną wyszli moi współlokatorzy, więc całą czwórką postanowiliśmy wykorzystać czerwcową pogodę i odpocząć na błoniach.

Zalegliśmy przy drzewie nad jeziorem, a ja przytuliłem się do Evana, a w momencie gdy mnie objął, poczułem jak cały stres ze mnie uchodzi. Położyłem głowę na jego klatce piersiowej, a obok nas oparci o drzewo siedzieli Rabastan i Regulus.

-Jak dobrze, że to już koniec. Jak wam poszło?- Zapytał Lestrange.

-Wydaje mi się, że zdałem wszystko na Wybitny. Jeśli tak nie będzie, nie wrócę po wakacjach do szkoły żywy.- Odpowiedziałem.

-Nawet tak nie mów. Uczyłeś się cały rok, więc zdziwiłbym się, gdybyś dostał niższy stopień niż Wybitny.- Powiedział Evan i mocniej mnie objął.

-Evan ma rację. Mi najgorzej poszła historia magii. Myślałem, że zasnę.- Zaśmiał się Reg.

-Mi najgorzej poszedł każdy egzamin. Jeśli cokolwiek zdam, to to będzie cud.- Powiedział Rabastan, a my zaśmialiśmy się.

-A mi słabo poszły eliksiry. Od zawsze nie byłem w nich dobry, a dobre stopnie zdobywałem, bo pracowałem  w parze razem z Bartym lub z Regulusem.- Zaśmiał się Evan.

-W ogóle, podziwiam cię Barty, że przystąpiłeś do wszystkich dwunastu SUM-ów. Ja przekonałem matkę, że nie dam rady przystąpić do wszystkich, dlatego zgodziła się na odpuszczenie dwóch, w tym mugoloznawstwo, bo rodzice twierdzą, że to hańba pisać egzamin o szlamach.- Wtrącił się Reg.

-Też chciałem odpuścić ten przedmiot, ale mój ojciec byłby wściekły. Twierdzi, że powinienem być we wszystkim najlepszy.- Odpowiedziałem.

-Stary wariat.- Prychnął Evan, a ja zaśmiałem się pod nosem na to określenie.

-O cholera.- Powiedział nagle Rabstan, patrząc za siebie, więc spojrzeliśmy w tą samą stronę. Gdy zobaczyłem, o co chodzi Lestrange'owi, poczułem, jak robi mi się słabo. Złapałem się za głowę i gdyby nie Evan, który w ostatniej chwili złapał mnie za talię, upadłbym do tyłu.

-Barty...- Zaczął Evan, ale ja go zignorowałem.

Z powozu który zatrzymał się niedaleko zamku, wyszedł nie kto inny jak Bartemiusz Crouch Senior. 

Powoli wstałem z ziemi na chwiejnych nogach i stanąłem przy drzewie, patrząc ze łzami w oczach na mojego ojca. Nie rozumiałem, co on tu robił. Nie wysłał mi nawet żadnego listu z informacją, że pojawi się w hogwarcie. Co go tu sprowadza? Czyżby dowiedział się o moim związku z Evanem? A może chodzi o moje stopnie? Te pytania krążyły po mojej głowie i nawet nie zidentyfikowałem, jak podszedł do mnie mój ojciec.

-Bartemiuszu, jak dobrze cię widzieć! Jak poszły ci SUM-y? Dostałem niedawno list od Dumbledore'a z twoimi stopniami, zdecydowanie podciągnąłeś się w nauce, jestem z ciebie dumny. Ale dlaczego tu teraz siedzisz z tymi ludźmi? Powinieneś się uczyć!- Zaczął, a ja wpatrywałem się w niego nieobecnym wzrokiem. Byłem przerażony jego obecnością. Do rzeczywistości przywrócił mnie dopiero Evan, który podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.

-Barty, wszystko w porządku?- Zapytał szeptem, zmartwiony moim stanem.

-Kim ty jesteś?- Zapytał go mój ojciec, a ja modliłem się, by Evan nas nie wydał.

-Evan Rosier, miło pana poznać. Jestem... przyjacielem pana syna.- Powiedział, a ja odetchnąłem cicho z ulgą.

-Ach, Rosier. Znam twoją rodzinę. Nie życzę sobie, żebyś zadawał się z moim synem.- Zmierzył go pogardliwym spojrzeniem, a Evan spojrzał na niego zirytowany. 

Ta jedna noc||CrosierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz