222. Sielanka

100 9 4
                                    

Jechaliśmy trochę ponad 5 godzin, a Anka przespała całą drogę. Musiała być naprawdę zmęczona. Na początku Zosia czytała książkę, jednak po godzinie jej się znudziło i patrząc na Anię, zapytała mnie:
- ,,Mama śpi?"
- ,,Tak, śpi."
- ,,Co się stało?" - rzuciła nagle, a ja zdziwiony zapytałem:
- ,,Ale co się miało stać?"
- ,,Co się stało, jak mnie nie było? Czemu Ania się nie odzywała? Czego ona się tak boli?" - zapytała, a ja westchnąłem.
No tak, mogłem się domyślić, że zauważy. W końcu była bardzo mądrą i spostrzegawczą dziewczyną.
- ,,Nie wiem, czy mogę Ci mówić..."
- ,,Ale dlaczego nie?"
- ,,Anka nie chciała Cię nie pokoić."
- ,,Ale tak jest jeszcze gorzej! Tato, ja nie wiem, jak mam się zachowywać i co robić, żeby jej nie zranić." - szepnęła.
- ,,Zachowuj się normalnie, tak jak do tej pory. Anka bardzo się cieszyła, że wracasz, bo wreszcie będzie wesoło i jak dawniej." - uspokoiłem ją.
- ,,Yhm... tato to nie chodzi o Potockiego ani o ten wypadek, prawda? Coś jeszcze się stało, tak?" - dopytywała.
- ,,No nie..." - mruknąłem w końcu.
Zosia chwilę milczała, aż w końcu zapytała:
- ,,Ktoś ją skrzywdził bardziej niż Potocki? To dlatego boi się ludzi?"
Zdziwiło mnie, że tak szybko rozwikłała tę zagadkę, jednak nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć.
- ,,Nie musisz odpowiadać, ale przecież jak się obudziła ze śpiączki i potem, to wszystko już było dobrze, a ten ostatni wypadek na pewno, aż tak bardzo na nią nie wpłynął. Przecież nieraz jej się coś działo i nie była, aż tak przerażona..." - Zosia kminiła, a ja zastanawiałem się, co powiedzieć, aż w końcu mruknąłem:
- ,,Przypomniała coś sobie jeszcze..."
- ,,Czyli to się stało przed tym jak zapadła w śpiączkę?" - drążyła.
Skinąłem niechętnie głową.
- ,,Czyli skoro to nie Potocki... bo przecież Anka wcale się go już tak bardzo nie bała, bo wyjaśnili sobie wszystko i on się zmienił... A teraz ona tak bardzo boi się ludzi, głównie mężczyzn... to znaczy, że..." - spojrzałem w lusterko i zobaczyłem na twarzy Zosi realizację, a zaraz potem przerażenie.
Wiedziałem już, że rozwiązała zagadkę i domyśliła się, że ktoś Ankę zgwałcił. Chwilę siedziała cicho, aż w końcu spojrzała na mnie i wściekła zawołała:
- ,,Co za skur... ją tak skrzywdził?! Co trzeba mieć w głowie, żeby robić takie chore rzeczy?!"
Zdziwiłem się, że przeklnęła, ale nie poprawiłem jej. Zresztą mi na usta cisnęły się o wiele gorsze określenia.
- ,,Nie wiem Zosiu, co trzeba mieć w głowie..." - odparłem, omijając pierwsze pytanie.
- ,,Zgłosiliście to na policję?" - zapytała już spokojniej.
- ,,Jeszcze nie... Anka nie była w stanie..."
- ,,Rozumiem ją doskonale... Przecież to jest straszne... nic dziwnego, że się tak zachowuje..."
- ,,Teraz już jest dużo lepiej..." - mruknąłem.
- ,,Ona jest naprawdę silna... ja bym nie dała rady..." - szepnęła.
- ,,Ale bez nas i ona nie da rady. Musimy ją teraz wspierać Zosiu."
- ,,No jasne tato i nie martw się, nie będę poruszać tego tematu przy niej." - zapewniła mnie.
- ,,Wiem córeczko."
- ,,A tato?"
- ,,Hmm?"
- ,,A kim Wy teraz dla siebie jesteście?"
- ,,To znaczy?" - zapytałem zdziwiony.
- ,,No, bo nie jesteście razem, a jesteście sobie bliżsi niż przyjaciele, więc?"
- ,,No, bo jesteśmy blisko, ale nie chcę na nią naciskać... nie wiem czy jest już gotowa po tym wszystkim..."
- ,,Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz!" - zawołała, po czym dodała:
- ,,Na pewno niedługo wrócicie do siebie. Kochacie się. Przecież to widać."
- ,,Dobra mądralo, zajmij się sobą i daj ojcu radia posłuchać."
Zośka się zaśmiała i wróciła do czytania książki. Reszta droga minęła nam spokojnie.
W końcu podjechaliśmy pod hotel i zaparkowałem na parkingu. Poszedłem do rejestracji po klucze, a Zosia zaczęła wypakowywać bagaże. Razem zanieśliśmy je do pokoju, wracając się dwa razy, po czym otworzyłem drzwi od strony pasażera i delikatnie odgarnąłem Ance włosy z twarzy.
- ,,Kochanie, wstajemy."
- ,,Co? Co?" - zapytała zaspana, otwierając oczy i przeciągając się, jak kot.
- ,,Dojechaliśmy kochanie."
- ,,Już? Ile ja spałam?" - zapytała zaskoczona.
- ,,Jakieś 5 godzin mamuś." - odpowiedziała Zosia.
- ,,Och, przepraszam..."
- ,,Nic nie stało. Chodźmy do pokoju, przebierzemy się, a potem pójdziemy na miasto coś zjeść i pospacerować." - zaproponowałem.
- ,,Świetny pomysł tato!"
- ,,Dobra, to o 10 zbiórka przy recepcji Zośka."
- ,,Jasne tato!" - zawołała i uciekła do pokoju się przygotować.
Anka jeszcze lekko zaspana przyglądała się hotelowi.
- ,,Ładny." - stwierdziła, a ja uśmiechnąłem się.
- ,,Chodź, bo młoda nas przegoni."
Anka zaśmiała się i ruszyła za mną do pokoju. Tam przebraliśmy się, spakowaliśmy potrzebne rzeczy na spacer i równo o 10 wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół. Tak jak przypuszczałem Zośka już tam była i czekała na nas.
- ,,No ile można czekać?!" - zawołała, widząc nas.
Zaśmialiśmy się i wyszliśmy z hotelu, spacerowaliśmy chwilę, rozglądając się za jakąś restauracją z dobrym jedzeniem i w miarę przystępnymi cenami. W końcu znaleźliśmy taką, więc zjedliśmy wczesny obiad. Po zjedzeniu zaczęliśmy zwiedzać pobliskie otoczenie i bardzo szybko natknęliśmy się na stragany z pamiątkami i różne takie. Chodziliśmy przeglądając się, co tam mają. Zosia kupiła sobie ładny wisiorek, a Anka kilka pocztówek, które zamierzała powysyłać potem do rodziny i przyjaciół. W końcu przechodziliśmy obok straganu z pięknymi bursztynowymi bransoletkami. Widząc, że Anka jest zajęta rozmową z Zosią, wybrałem najładniejszą i schowałem do plecaka. Zamierzałem potem podarować ją Ani. Następnie kupiliśmy sobie lody i ruszyliśmy w stronę plaży. Szybko do niej doszliśmy, bo było dość blisko. Gdy weszliśmy na plażę, naszym oczom ukazało się morze i bijące o brzeg fale. Zosia zachwycona pobiegła w stronę wody. Odwróciłem się w stronę Ani i zobaczyłem, jak zauroczona wpatruje się w krajobraz.
- ,,Aniu?"
- ,,Jak tu pięknie..." - szepnęła, po czym zdjęła buty i w ślad za Zośką ruszyła w stronę wody. Uśmiechnięty sam zdjąłem buty i ruszyłem za nimi. Wyjąłem też aparat i zacząłem im robić zdjęcie za zdjęciem. Niepozowane, spontaniczne zdjęcia na tle przepięknego nadmorskiego krajobrazu wychodziły ślicznie. Widziałem szczęście wymalowane na twarzy córki i Ani i byłem przeszcześliwy. Cieszyłem się, że je tutaj zabrałem.
Na plaży zostaliśmy do wieczora, nieraz wychodząc na miasto. Obejrzeliśmy przepiękny zachód słońca, zjedliśmy kolacje i wróciliśmy do hotelu. Zośka poszła do siebie, a my z Anką usiedliśmy przed telewizorem.
- ,,To co oglądamy?" - zapytałem.
- ,,No nie wiem, może horror?" - zaproponowała.
- ,,Wiesz, że ich nie lubię."
- ,,To może thriller?"
- ,,Przecież to to samo."
- ,,Nie to samo, ale no to może sensacyjny jakiś?"
- ,,Jeszcze mało Ci wrażeń? Może obejrzmy po prostu jakąś komedię czy coś?" - zaproponowałem.
- ,,Znowu komedię?!" - zapytała zła.
- ,,To co znowu horrory? Nienawidzę ich."
- ,,Ale ja je lubię!" - mruknęła.
- ,,No, ale nie możemy obejrzeć czegoś przyjemnego?"
- ,,Ale to jest przyjemne!" - zaprotestowała.
- ,,Nie jest."
- ,,Dobra, to oglądaj sobie sam! Ja nie mam ochoty!" - krzyknęła i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Oszołomiony patrzyłem się na drzwi. Cholera, co ją znowu ugryzło? Zdziwiony dopiero po chwili się otrząsnąłem i wybiegłem za nią. Zbiegłem na dół i zapytałem w recepcji, czy jej nie widzieli. Powiedzieli, że wyszła, więc wybiegłem z hotelu i wypadłem na miasto. Zaraz otoczył mnie tłum. Mimo że się starałem ją wypatrzyć, to nigdzie jej nie widziałem. Przerażony próbowałem się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Chwilę pokręciłem się po miasteczku, po czym wróciłem do pokoju z nadzieją, że wróciła. Niestety nie było jej, a gdy ponownie do niej zadzwoniłem, to zorientowałem się, że zostawiła telefon na stoliku. Znów wybiegłem z hotelu i ruszyłem w miasto, mając nadzieję, że w końcu ją znajdę. Nie miałem pojęcia dlaczego, aż tak bardzo się zdenerwowała i czemu tak zareagowałam.
,,Cholera Anka, gdzie Ty jesteś?!" - pomyślałem.

Długo wyczekiwany ratunek... 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz