207. Wspomnienia

137 14 5
                                    

Otworzyłam zdezorientowana oczy, ale od razu tego pożałowałam, bo oślepiło mnie światło. Przymknęłam je, po czym lekko uchyliłam. Nie wiedziałam, gdzie jestem, wszystko było rozmazane, a do tego mocno bolała mnie głowa. Dopiero po chwili wzrok mi się wyostrzył i zorientowałam się, że leżę na podłodze pod jakimś stolikiem. Zastanawiałam się, co ja właściwie tutaj robię, jednak po chwili mnie olśniło. No tak wracając z pracy, wstąpiłam do baru i oczywiście musiałam się upić. Poczułam się okropnie. Jako lekarka tyle razy widziałam pijane osoby i to jak się zachowują. Widziałam jak cierpią ich rodziny. Przecież zawsze twierdziłam, że nawet z najgorszej sytuacji, jest inne wyjście niż alkohol, a teraz co? Sama się upiłam, tak mocno, że nawet nie pamiętam, kiedy odleciałam. Czułam tak wielki wstyd i obrzydzenie do samej siebie. Przecież obiecałam sobie, że cokolwiek by się nie działo, to nigdy nie doprowadzę się do takiego stanu. Zawiodłam się na samej sobie. Wstałam i od razu mocno uderzyłam głową o stolik.
- ,,Ałć!" - syknęłam z bólu.
Usłyszałam czyiś cichy śmiech i głos:
- ,,Obudziła się księżniczka?"
Wzdrygnęłam się lekko. Wstałam i spojrzałam na barmana, bo to on się ze mnie śmiał.
- ,,Tak, a co Ci do tego?" - zapytałam ostro.
- ,,Uuu, jaka ostra. Lubię takie." - stwierdził, a ja znów się wzdrygnęłam.
Złapałam czym prędzej torebkę i wybiegłam z lokalu. Szłam szybko przed siebie, ignorując silny ból głowy i odruch wymiotny. Zastanawiałam się, co robić. Nagle przystanęłam w pół kroku. Uświadomiłam sobie coś strasznego.
- ,,Dyżur! Przecież ja mam dziś dyżur! Która to godzina?!"
Wyciągnęłam telefon, ale jak na złość był rozładowany.
Przeklnęłam pod nosem, aż jakaś starsza kobieta spojrzała na mnie z dezaprobatą. Nie zwracając na to uwagi, zapytałam ją:
- ,,Która jest teraz godzina?!"
- ,,Dochodzi 09.00." - odparła zdegustowana kobieta.
Znów przeklnęłam, tym razem głośniej i rzuciłam się biegiem w stronę bazy. Wiedziałam, że wciąż byłam lekko pijana i że nie powinnam w ogóle w takim stanie pokazywać się w pracy, ale było mi już wszystko jedno.
Do bazy dobiegłam o 09.08. Wpadłam tam w rozwianych i potarganych włosach oraz rozmazanym makijażu. Ledwo weszłam, a oczy wszystkich skupiły się na mnie. Usłyszałam jak ktoś wciągnął powierze, a ktoś inny westchnął. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale nie przejęłam się tym, tylko udałam się do szatni. Wyjęłam swój strój i dopiero, gdy spojrzałam w lustro, zorientowałam się, o co innym chodziło. Wyglądałam okropnie. Miałam mocno podkrążone oczy, rozmazany makijaż, roztrzepane włosy i pogniecione ubranie. Zresztą czułam się tak samo okropnie. Wciąż mocno bolała mnie głowa i zbierało mi się na wymioty. Mój organizm w ogóle nie był przyzwyczajony do takiej ilości alkoholu. Przebrałam się, rozczesałam włosy i poprawiłam rozmazany makijaż. Po tym usiadłam na ławce, opierając się plecami o szafkę i przymknęłam oczy. Mój spokój nie trwał długo, bo już po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. To był Wiktor. Zupełnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać, tym bardziej po tym co właśnie zrobiłam. Miałam nadzieję, że zaraz sobie pójdzie, ale on podszedł do mnie.
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia szatni, kiedy mężczyzna złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Zlustrował mnie wzrokiem.
- ,,Chuchnij." - powiedział stanowczo, a ja zamarłam.
Cholera, on wiedział. Zresztą wiedziałam przecież, że przed nim nic się nie ukryje. Jednak nie chciałam się przyznać, więc postanowiłam zgrywać głupią.
- ,,O co Ci znowu chodzi?!" - zawołałam zła.
- ,,Piłaś?"
- ,,A co Ci do tego?! To moja sprawa!"
- ,,Może i Twoja, ale nie masz prawa wykonywać zawodu pod wpływem alkoholu!" - podniósł niespodziewanie głos.
Zadrżałam.
- ,,Nie jestem pijana! Nic nie piłam!" - skłamałam.
- ,,Kłamiesz Anka! I to jeszcze kłamiesz mi prosto w oczy!" - rzucił zły.
- ,,Daj mi spokój! Odczep się! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie zabronisz mi pracować!" -  wybuchłam, wyprowadzona z równowagi.
- ,,Anka, co się z Tobą dzieje?" - zapytał zmartwiony.
- ,,Nic! Mam dyżur, więc daj mi pracować!"
- ,, To chuchnij!"
- ,,Nie!"
- ,,Skoro nic nie piłaś, to czego się boisz?!" - zapytał złośliwie.
Wtedy odezwało się moje radio:
- ,,23S?"
- ,,Tak?" - zapytałam wciąż mocno zdenerwowana.
- ,,Macie wezwanie do złamania kończyny górnej, Konwaliowa 14."
- ,,23S - przyjęłam."
Schowałam radio do kieszeni, złapałam kurtkę i miałam już wyjść, gdy zatrzymał mnie głos Wiktora:
- ,,Anka, pomyśl logicznie. Nie powinnaś dziś jeździć."
Mężczyzna patrzył na mnie z troską, jednak nie chciałam go słuchać. Nie chciałam, żeby ktokolwiek znów mnie kontrolował w jakikolwiek sposób. Wkurzona głupio palnęłam:
- ,,Nie jesteś moim przełożonym! Nie masz prawa mi rozkazywać! Nie mów mi co mam robić! Ja wiem, co jest dla mnie odpowiednie! Odczep się wreszcie ode mnie Banach!"
Po tych słowach, zamarłam. Ja naprawdę to powiedziałam? Cholera, przecież ja tak wcale nie myślę. Widząc ból w oczach Wiktora, poczułam się jeszcze gorzej. Nie wytrzymując jego zawiedzionego, pełnego smutku wyrazu twarzy, uciekłam z szatni. Pobiegłam w stronę karetki, walcząc z napływającymi mi do oczu łzami. Cholera co ja właśnie zrobiłam? Co się ze mną właściwie dzieje? Czemu ja to robię? Zaczęłam sobie zdawać sprawę, że ja nie wiem co robię, ani dlaczego. Nie rozumiałam mojego postępowania. Coś niedobrego się ze mną działo, a ja nie miałam pojęcia, co właściwie. Jeszcze bardziej przerażało mnie to, jak bardzo zraniłam Wiktora. Cholera co ja zrobiłam? Z tego wszystkiego, głowa zaczęła mnie boleć jeszcze bardziej. Jęknęłam cicho i zatoczyłam się lekko. Wiktor miał rację, nie powinnam dziś pracować, ale teraz było już za późno na zmianę zdania. W końcu doszłam do karetki i wsiadłam obok kierowcy.
- ,,Pani doktor, wszystko w porzątku?" - z zamyślenia wyrwał mnie głos Nowego.
- ,,Tak, jest dobrze. Gdzie jedziemy?" - znów skłamałam i szybko zmieniłam temat.
Zupełnie nie miałam otuchy rozmawiać o mnie, bo sama nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
Czułam, że powoli sama tracę kontrolę nad własnym życiem, ale zupelnie nie wiedziałam, co z tym faktem mogę zrobić. Pogrążyłam się w myślach i wspomnieniach. Znów wróciłam pamięcią do wydarzeń, które miały miejsce w Stanach, potem przypomniałam sobie pierwsze dni w Polsce. Zatęskniłam za tym. Potem znów zobaczyłam przed oczami ciemność prosektorium. Wzdrygnęłam się nagle, mocno. Doskonale pamiętałam, co się wydarzyło wtedy w tych czterech ścianach między mną i Stanisławem. Naprawdę chciałam już o tym zapomnieć. To co wtedy mi zrobił, wciąż budziło we mnie ogromny lęk. Nie powiedziałam o tym nikomu. Nie potrafiłam. Zrozpaczona oparłam bolącą głowę o szybę i spoglądając na krajobraz za oknem, zatraciłam się w bolesnych wspomnieniach.

Długo wyczekiwany ratunek... 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz