233. Propozycja

137 8 2
                                    

Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Szłam korytarzem komendy dość zdenerwowana. Nie mieściło mi się w głowie, że ktoś śmiał ją tak bardzo skrzywdzić. Co ten Alan sobie wyobrażał?! Ale nie tylko on mnie zdenerwował. Zachowanie mojego ,,kolegi" i ,,koleżanki" były tak samo żałosne. Zamiast ją wysłuchać i wszcząć postępowanie, wyśmiali ją i poniżyli. Już ja dopilnuję, żeby szef się o tym dowiedział.
W końcu nie chcąc siedzieć sama w moim pokoju, wściekła weszłam do pokoju Olgierda i Krystiana, trzaskając mocno drzwiami. Cała, aż kipiałam ze złości.
- ,,Majka? Co jest?" - zapytał zdziwiony Krycha.
- ,,A co ma niby być?!" - zapytałam nieprzyjemnie.
- ,,No... jesteś jakaś wkurzona. Coś się stało?"
- ,,Stało. Dostałam nową sprawę." - mruknęłam.
- ,,I ona Cię tak zdenerwowała? O co chodzi?" - zapytał Olo.
Zastanawiałam się, czy im powiedzieć, ale w końcu stwierdziłam, że mogą mi pomóc. Olo miał o wiele większe doświadczenie niż ja, a Krycha miał często genialne pomysły.
- ,,No... mam sprawę 36-letniej kobiety. Zgłosiła..." - zacięłam się.
- ,,Co zgłosiła?"
- ,,Że w kwietniu ją ktoś zgwałcił..." - mruknęłam.
- ,,I dopiero teraz, po prawie pół roku, to zgłasza? Przecież wszystkie ślady już dawno są zatarte." - mruknął niezadowolony Krycha.
- ,,Ty naprawdę myślisz, że to było dla niej proste?! Że łatwo było jej ot tak o tym opowiedzieć?! Że łatwo było jej poradzić sobie z taką traumą?! Do cholery! Masz pojęcie, jak trudno jest w ogóle przyznać się przed sobą, że coś takiego się stało?! A co dopiero komuś obcemu?!" - krzyknęłam, kipiąc ze złości.
- ,,Ona pół roku walczyła z tym, żeby w ogóle zebrać się na odwagę i tu przyjść! I zamiast ją wysłuchać, wy serio myślicie, że to jakiś żart?! Wiesz, ile kobiet w ogóle nie zgłasza takich rzeczy, bo boją się, że nikt im nie uwierzy? Że to one będą oskarżane, że to ich wina?! I wcale im się nie dziwię, jak trafiają na takich ignorantów, jak Ty!" - zawołałam z bólem w głosie.
Spojrzałam na Ola. Siedział przy biurku i przyglądał mi się z uwagą. Widziałam w jego oczach zrozumienie. Krycha za to patrzył na mnie lekko zmieszany.
- ,,I powiem Ci, że nie! To nie jest jej wina! Nie sprowokowała go! Nie miała, jak tego zrobić! To on z zimną krwią wykorzystał jej dobroć i ciepło!" - kontynuowałam, coraz bardziej poddając się emocjom. - ,,A nawet gdyby miała na sobie cokolwiek albo robiła cokolwiek, to co? To daje mu prawo, żeby ją zgwałcić?! Facet nie ma prawa robić czegokolwiek kobiecie bez jej zgody! Jesteśmy ludźmi, nie jakimiś zabawkami, które można sobie używać, kiedy się chce!"
Na chwilę się zatrzymałam, próbując zapanować nad rozżaleniem i złością. Krycha spuścił wzrok, rozumiejąc swój błąd.
- ,,Nie mogę patrzeć na to, jak takie sprawy są traktowane z pobłażliwością." - dodałam ciszej, choć wciąż zdenerwowana. - „Ona przyszła po pomoc, to ją dostanie! Dopilnuję, żeby nikt już jej więcej nie skrzywdził! Nikt nie ma jej prawa osądzać ani wyśmiewać za to, co zrobił jej ten mężczyzna! Zrobię wszystko, żeby odpowiedział za wszystko i trafił tam, gdzie jego miejsce!"
Po moich słowach w pokoju zapadła cisza, przerywana tylko przez mój ciężki oddech.
- ,,Masz rację Majka... Przepraszam, nie pomyślałem..." - stwierdził w końcu zawstydzony Krycha.
Do oczu napłynęły mi łzy, gdy ponownie zobaczyłam przed oczami roztrzęsioną Anię.
- ,,Muszę jej pomóc..." - szepnęłam załamana.
Olo podszedł do mnie i mnie przytulił.
- ,,Pomożemy jej kochanie." - zapewnił mnie, patrząc na mnie ciepło.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- ,,Wiesz, kto jej to zrobił?" - zapytał Krycha po chwili, gdy już się uspokoiłam.
- ,,Tak. Alan Blackwood, lat 50." - odpowiedziałam cicho.
- ,,Amerykanin?"
- ,,Nie wiem, ale mieszkał w Stanach."
- ,,Dobra." - mruknął Krycha, wpisując jego dane do systemu.
- ,,Hmm... coś chyba mam..." - mruknął po chwili, a ja spojrzałam na niego zaintrygowana.
Krycha spojrzał na ekran i rzucił krótko:
- „No to mamy Alana Blackwooda, 50 lat, podwójne obywatelstwo, amerykańskie i polskie... matka polka Celina Nowak, ojciec amerykanin Mark Blackwood... niezły typ. W kartotece przemoc domowa - kilka zgłoszeń od byłych partnerek, ale umorzone. Dalej, przestępstwa seksualne - były jakieś podejrzenia, ale nic nie trafiło do sądu. Do tego problemy w Stanach - bójki, agresja, zakłócanie porządku, ale zawsze jakoś się wywinął. Wygląda na kogoś, kto czuje się bezkarny."
Spięłam się lekko, ale poczułam jeszcze większą determinację, aby wreszcie odpowiedział za to wszystko.
- ,,Wiesz, gdzie doszło do przestępstwa?" - zapytał mnie Olo.
- ,,Tak..." - mruknęłam cicho, a mężczyzna spojrzał na mnie z ciekawością.
- ,,W szpitalu..."
- ,,Co?"
Nim zdążyłam coś dodać Krycha doczytał coś jeszcze:
- ,,Ma powiązania z nijakim Stanisławem Potockim."
- ,,Potockim?" - zapytał zdziwiony Olo, a ja dosłownie widziałam, jak jego umysł pracuje i łączy to w całość.
- ,,Ten Potocki?" - zapytał w miarę spokojnie.
Spojrzałam na niego niepewnie, ale skinęłam głową.
- ,,Czy to...?" - przerwał, nie potrafiąc dokończyć.
- ,,Tak... To o Anię chodzi..." - szepnęłam z trudem, a po policzkach spłynęły mi łzy.
Chwilę w pokoju panowała napięta cisza, aż w końcu Olo stracił panowanie nad sobą. Walnął z całej siły pięścią w biurko, aż wszystkie rzeczy z niego spadły.
- ,,Cholera! Nie wierzę! Znowu Potocki?! I jeszcze jakiś Blackwood?! Jak ten gnój śmiał jej to zrobić?! To jest chore!" - zawołał wściekły, usiadł przy biurku i schował głowę w dłoniach.
Podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego, również zdenerwowana.
- ,,Pomożemy jej Olo. Nie pozwolę, żeby uszło im to na sucho! Zniszczę ich!" - powiedziałam złowieszczo, aż sama przestraszyłam się swojej determinacji.
Olo spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- ,,I właśnie za to Cię kocham, kochanie." - szepnął, a ja się zarumieniłam.
- ,,No dobra gołąbki, jeśli mamy zdobyć dowody na tego gnoja, to musimy działać natychmiast." - przerwał nam stanowczo Krycha.
Przyznaliśmy mu rację. Następnie Krystian pojechał do szpitala, gdzie miał przejrzeć monitoring sprzed 5 miesięcy, zdobyć Ani dokumentację medyczną po tym wydarzeniu i przesłuchać jej lekarza prowadzącego, a Olgierd zajął się próbą namierzenia Alana i odkrycia, gdzie się zaszył. Ja najpierw poszłam do szefa i zgłosiłam mu sprawę, równocześnie informując o zachowaniu Jeremiego i Jagody, a potem po powrocie do pokoju zagłębiłam się w jego kartotekę, szukając czegoś przydatnego. Chwilę pracowaliśmy w ciszy, aż w końcu spojrzałam na Olgierda i odezwałam się:
- ,,Ona była taka przerażona... A jak się rozpłakała, to myślałam, że mi serce pęknie... Olo, ona wciąż to przeżywa... Mimo że tyle czasu minęło..."
Olo spojrzał na mnie smutno.
- ,,Dlaczego? Dlaczego wszyscy ją krzywdzą? Przecież ona wszystkim pomaga... Uratowała mi życie..." - szepnęłam załamana.
- ,,Nie wiem dlaczego Maju..."
- ,,Musimy jej pomóc."
- ,,Pomożemy." - zapewnił mnie.
W końcu skończyliśmy robotę i wyszliśmy przed komendę.
- ,,To co jedziesz ze mną?" - zapytał rozbawiony Olo.
- ,,A co, nie zabierzesz mnie? Mam sama wracać?" - zrobiłam minkę smutnego szczeniaczka.
- ,,Zabiorę kochanie. Jedźmy do naszego mieszkanka." - powiedział, po czym zbliżył się do mnie i pocałował mnie w usta.
Z przyjemnością odwzajemniłam pieszczotę. Całowaliśmy się długo, a gdy zabrakło mam tchu oderwaliśmy się od siebie i wsiedliśmy do samochodu. Po jakiś 30 minutach drogi byliśmy pod naszym blokiem. Wysiedliśmy i poszliśmy do mieszkania. Olgierd otworzył drzwi i przepuścił mnie. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Zmęczona opadłam na kanapie. Olgierd po chwili usiadł obok mnie.
- ,,Olo, bo jutro jest sobota. Mamy wolne, to może... byśmy zaprosili Anię i Wiktora na obiad? Byśmy pogadali, miło spędzili czas? Może Ania by się trochę rozluźniła? Przestała myśleć o tym?" - zaproponowałam.
- ,,Świetny pomysł." - stwierdził Olgierd, przytulając mnie.
Uśmiechnęłam się, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ani. Po kilku sygnałach odebrała.
- ,,Hej..." - usłyszałam w słuchawce jej niepewny głos.
- ,,Cześć Ania. Nie chciałabyś może jutro wpaść do nas z Wiktorem na obiad?" - zaproponowałam radośnie.
Po drugiej stronie na chwilę zapanowała cisza.
- ,,Ania?" - zapytałam niepewnie.
- ,,Powiedziałaś mu?" - szepnęła.
- ,,Tak... Pomożemy Ci. Nie jesteś w tym sama." - zapewniłam ją.
Po drugiej stronie usłyszałam jak Ania pyta o coś Wiktora, a po chwili usłyszałam jej już pewniejszy głos:
- ,,Dziękuję Maja. Chętnie wpadniemy."
Uśmiechnęłam się.
- ,,To co widzimy się jutro o 16.00?"
- ,,Jasne."
Nie widziałam Ani, ale w jej głosie usłyszałam radość.
- ,,To do zobaczenia." - pożegnałam się i spojrzałam na Ola.
- ,,Przyjdą?"
- ,,Tak."
- ,,Dobrze, to jutro rano pójdę na zakupy, a teraz chodźmy do sypialni." - odparł z zadziornym uśmiechem.
Zaśmiałam się, po czym przygotowałam się do spania i poszłam do sypialni. Położyłam się obok Olgierda, a ten zawisł nade mną i zaczął mnie całować. Nie zostałam mu dłużna. Po dłuższym czasie spełnieni zasnęliśmy, wtuleni w siebie.

Długo wyczekiwany ratunek... 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz