234. Poranek

120 12 3
                                    

Obudziłam się pod wieczór, czując się już lepiej, jednak ledwo wstałam, zakręciło mi się lekko w głowie i zachwiałam się. Po chwili udało mi się złapać równowagę. Zdziwiona potrząsnęłam głową, zrzucając to na stres i zeszłam na dół. Z salonu dobiegły mnie głosy Wiktora i Zosi, więc poszłam tam. Przystanęłam w progu i przyglądałam im się z drobnym uśmiechem. Wiktor tłumaczył Zosi jakieś zagadnienia z biologii. Dziewczyna słuchała go uważnie, jednak wyczuła moją obecność i spojrzała na mnie.
- ,,O hej mami. Lepiej już się czujesz?"
- ,,Tak, już lepiej." - powiedziałam, siadając w fotelu.
Wiktor spojrzał na mnie, przyglądając mi się uważnie.
- ,,Zrobić Ci coś do jedzenia?" - zapytał.
- ,,Nie jestem głodna..." - mruknęłam.
- ,,Anka." - powiedział stanowczo.
- ,,Ale naprawdę... jutro zjem..." - powiedziałam niepewnie.
- ,,Dobra, a może soku się napijesz?"
- ,,A jakiego?"
- ,,Pomarańczowego."
- ,,O to chętnie."
Wiktor uśmiechnął się, doskonale wiedząc, że to mój ulubiony. Poszedł do kuchni, nalał soku do szklanki i podał mi go. Zaczęłam go powoli pić, przysłuchując się z uśmiechem rozmowie Wiktora i Zosi. Wtem zadzwonił z sypialni mój telefon. Odłożyłam szklankę na podłogę i wstałam. Nie wiem, czy za szybko, czy co, ale znów zakręciło mi się w głowie i musiałam na chwilę przystanąć. Na szczęście ani Wiktor, ani Zosia tego nie zauważyli. Po chwili poszłam do sypialni, wzięłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Na widok napisu Majka 👮🏼‍♀️, zrobiło mi się znów słabo, ale odebrałam niepewnie. Kobieta zaproponowała mi, żebyśmy jutro wpadli do nich na obiad. Z niepokojem zapytałam, czy Olgierd już wie, a gdy Maja potwierdziła, ale równocześnie zapewniła, że mi pomogą, poczułam dziwną ulgę. Szczerze to miałam ochotę iść jutro do nich na kolację, więc poszłam do salonu i zapytałam Wiktora:
- ,,Wiktor, bo Maja i Olo zapraszają nas jutro na obiad. Pójdziemy?"
Spojrzałam na mężczyznę z nadzieją. Wiktor przyjrzał mi się i uśmiechnął się.
- ,,Jasne." - zgodził się, a ja zadowolona przekazałam to Majce.
Umówiłyśmy się na 16.00. Gdy zakończyłam rozmowę, odłożyłam telefon i usiadłam Wiktorowi na kolana, przytulając się. Zosia uśmiechnęła się, przyglądając się nam, dokończyła lekcje i pożegnała się z nami, życząc nam dobrej nocy.
Gdy poszła, spojrzałam na Wiktora, uśmiechając się szeroko.
- ,,Co tam kochanie?" - spytał, przyciągając mnie mocniej do siebie.
- ,,Dobrze. Już lepiej. Wiesz... ten wyjazd bardzo mi pomógł. Odpoczęłam, odcięłam się na chwilę od wszystkiego, spędziłam cudowny czas z Wami. Dziękuję." - powiedziałam.
- ,,Nie musisz dziękować. Ja też ochłonąłem i było cudownie." - odpowiedział.
- ,,Ale nadal się boję... tego dochodzenia... procesu... będę musiała go znów zobaczyć..." - wyszeptałam, mocniej ściskając koszulę Wiktora.
- ,,Nie masz się czego bać słońce. Wszystko będzie dobrze i wreszcie trafi tam, gdzie jego miejsce." - zapewnił mnie, całując mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się lekko.
- ,,Wiktor... bo to Maja przyjęła moje zgłoszenie... najpierw jakiś policjant i policjantka potraktowali mnie naprawdę... podle..., a potem przyszła Maja i... wysłuchała mnie... obiecała, że się tym zajmie i mi pomoże... Teraz Olo też wie..." - powiedziałam niepewnie.
Wiktor chwilę milczał, po czym spojrzał mi oczy, uśmiechając się lekko.
- ,,To dobrze, że na nią trafiłaś. Widziałem jej zawziętość, odwagę i wytrwałość, gdy... gdy Potocki Cię porwał... Olgierd zresztą też na pewno pomoże... oby tylko nie rozszarpał kogoś."
Zachichotałam, wyobrażając sobie to. Wiktor też się zaśmiał.
- ,,Nie jesteś zły, że tak wyskoczyłam, żeby iść na ten obiad?" - zapytałam niepewnie.
- ,,Nie, czemu niby?" - spytał zdziwiony.
- ,,Bo może miałeś inne plany..." - zaczęłam, ale mi przerwał:
- ,,Spokojnie, widzę, jak bardzo chcesz ich odwiedzić i nie mam nic przeciwko." - uspokoił mnie, całując mnie.
Odwzajemniłam pieszczotę, po czym zaczęliśmy się całować. Gdy już nam zabrakło tchu, oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy do sypialni.

Następnego dnia obudziłam się rano. Wstałam i od razu poszłam do łazienki. Bardzo mnie mdliło, choć przecież wczoraj praktycznie nic nie jadłam. Po chwili zaczęłam wymiotować. Gdy już skończyłam, oszołomiona przepłukałam usta wodą i przebrałam się. Gdy wychodziłam z łazienki, zakręciło mi się lekko w głowie, więc oparłam się o ścianę. Po chwili mi przeszło, więc poszłam do kuchni. Zignorowałam złe samopoczucie, zwalając to na stres. Zrobiłam Wiktorowi i Zosi śniadanie, a sama wzięłam dwie tabletki paracetamolu, popijając je wodą. Następnie usiadłam w salonie w fotelu, czekając aż przestanie boleć mnie głowa, kręcić mi się w głowie i mnie mdlić. Po kilku minutach do salonyu wszedł Wiktor, podszedł do mnie i przytulił mnie.
- ,,Dzień dobry kochanie." - przywitał się z uśmiechem.
- ,,Cześć skarbie." - powiedziałam radośnie.
Potem Wiktor zjadł śniadanie i wrócił do salonu. Usiadł na kanapie i zaczął przewijać kanały. W końcu znalazł jakąś komedię romantyczną i zaczął ją oglądać. Ja wstałam z fotela, wciąż lekko oszołomiona i usiadłam obok niego, wtulając się w niego. Wiktor objął mnie ramieniem i oglądaliśmy film. To znaczy bardziej to Wiktor go oglądał, bo ja zmęczona zaczęłam przysypiać w jego ciepłych ramionach.

Gdy się obudziłam leżałam na kanapie, telewizor był wyłączony, a z kuchni docierał pyszny zapach jajecznicy. Głodna skierowałam swoje kroki w stronę kuchni. Gdy weszłam, zobaczyłam Wiktora, który mieszał jajecznicę na patelni. Po chwili mnie zauważył.
- ,,O hej. Lepiej już się czujesz? Rano byłaś strasznie blada." - zapytał mnie z troską.
Uśmiechnęłam się lekko.
- ,,Tak już lepiej. To pewnie zmęczenie podróżą, te nerwy i stres. Już jest okej." - uspokoiłam go.
- ,,To dobrze. Pewnie jesteś głodna? I nie oszukuj, bo wiem, że nic rano nie zjadłaś. Masz ochotę na jajecznicę?" - zapytał i nie czekając nałożył porcję na talerz i postawił na stole.
Na widok pysznej jajecznicy zaburczało mi w brzuchu, a Wiktor się zaśmiał.
- ,,Siadaj i zjadaj."
Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu późnego śniadania, Wiktor pozwywał naczynia, a ja uprasowałam ubrania, które uprałam wcześniej. Następnie pochowałam je to szafy. Około 14.00 zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Ubraliśmy się elegancko, ale wygodnie. Ja założyłam sukienkę w kwiaty, a Wiktor koszulę i spodnie. Związałam jeszcze włosy w warkocz i zrobiłam lekki makijaż. Następnie założyliśmy buty, pożegnaliśmy się z Zosią, która życzyła nam dobrej zabawy i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i Wiktor ruszył. Byłam podekscytowana spotkaniem. Podczas drogi puszczałam nasze ulubione piosenki i śpiewaliśmy je głośno, śmiejąc się i doskonale bawiąc. Po drodze kupiliśmy jeszcze upominek dla Mai i Olgierda. W końcu po godzinie drogi podjechaliśmy pod ich mieszkanie. Wiktor zaparkował, wzięliśmy prezent i ruszyliśmy powoli, trzymając się za rękę w stronę ich mieszkania. Już po chwili staliśmy pod drzwiami. Wiktor zadzwonił dzwonkiem do drzwi, po czym mnie pocałował.

Długo wyczekiwany ratunek... 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz