240. Klucz do szczęścia

99 15 9
                                    

Gdy weszłam do salonu, przystanęłam oszołomiona. Zasłony w pomieszczeniu były zasłonięte, a światło zgaszone. Niepewnie weszłam do środka, a wtedy pokój roświetliło kilkanaście kolorowych światełek. Zaskoczona rozejrzałam się wokół.
- ,,Wiktor?" - zapytałam cicho.
Wtedy do salonu wszedł Wiktor z ciepłym uśmiechem.
- ,,O już jesteś. To dobrze." - powiedział, po czym podał mi małe pudełko.
- ,,A to co?" - zapytałam niepewnie.
- ,,Otwórz." - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
Drżącymi rękoma otworzyłam pudełko i zobaczyłam mały kluczyk. Wzięłam go do ręki i spojrzałam pytająco na Wiktora.
- ,,Zaraz go użyjesz kochanie, ale najpierw zakryję Ci oczy."
- ,,Co Ty kombinujesz?" - zapytałam rozbawiona.
Wiktor się uśmiechnął, po czym zakrył mi oczy opaską. Po tym zaczął mnie gdzieś prowadzić. Ufałam mu, więc się nie bałam. W pewnej chwili poczułam na twarzy podmuch wiatru, więc skapnęłam się, że wyszliśmy na podwórko. Jeszcze chwilę szliśmy, aż wreszcie się zatrzymaliśmy.
- ,,Co teraz?" - zapytałam z ciekawością, nie wiedząc czego się spodziewać.
- ,,Pamiętasz, jak kiedyś wspominałaś, że uwielbiasz rośliny i chętnie byś je posadziła? Miała taki mały ogródek?" - zapytał.
- ,,Tak..." - odpowiedziałam, zastanawiając się, do czego to wszystko zmierza.
W tej samej chwili Wiktor zdjął chustę zasłaniającą moje oczy, a ja zobaczyłam ogrodzony dość duży kawałek podwórka na tyłach domu. Dawniej było to zarośnięte chaszczami i innymi trawami, a obok znajdowała się zniszczona szopa. Teraz wszystko było ładnie skoszone. Z jednej strony znajdowały sie przekopane grządki, a dalej krótka trawa. Idealne miejsce na ogródek warzywny, kwiatowy, jakieś krzaczki czy drzewka. Całość ogrodzone było ozdobnym ogrodzeniem z furtką. Patrzyłam na to oszołomiona i zachwycona.
- ,,Wow..." - zdołałam tylko wykrztusić.
Wiktor uśmiechnął się, po czym podał mi skrzynkę z kłódką. Włożyłam tam malutki kluczyk i otworzyłam. Moim oczom ukazały się zielone, kwiatowe rękawice ogrodowe i cebulki różnych kwiatków. Spojrzałam zdziwiona na Wiktora.
- ,,Nie wiedziałem, jakie być chciała, więc kupiłem różne." - odpowiedział, a ja się uśmiechnąłem.
Po tym pociągnął mnie do odnowionej szopy, gdzie znajdowały się różne narzędzia ogrodnicze i inne potrzebne rzeczy. Na drzwiach szopy powieszone było kolejne pudełko.
- ,,Otwórz." - powiedział, a gdy otworzyłam moim oczom ukazały się klucze z wisiorkiem motylka.
- ,,Są do furtki i szopy. Są Twoje." - powiedział, a ja podeszłam do furtki i otworzyłam ją.
Szczęśliwa weszłam do mojego ogródka, którego będę mogła zagospodarować po swojemu.
- ,,Rany, dziękuję!" - zawołałam, rzucając się Wiktorowi na szyję.
Wiktor zaśmiał się i mnie przytulił.
- ,,Widzę, że się podoba?"
- ,,Bardzo! Ale skąd?! Kiedy?!"
Wiktor uśmiechnął się.
- ,,Taka moja, słodka tajemnica... A teraz chodźmy do domu, bo to nie koniec na dziś."
- ,,Nie?"
- ,,Nie, kochanie." - odpowiedział, po czym pociągnął mnie w stronę domu.
Gdy weszliśmy do salonu, światełka znów zamigotały. Wiktor zamknął drzwi na taras, po czym odwrócił się w moim kierunku.
- ,,Jesteś głodna?" - zapytał.
- ,,Bardzo."
- ,,To zapraszam."
Ruszyłam z nim do jadalni, a gdy tam weszłam zobaczyłam pięknie nakryty stół, oświetlony świecami. Wiktor odsunął mi krzesło, więc usiadłam zaskoczona tym wszystkim. Wiktor na chwilę zniknął w kuchni, po czym wrócił z dwoma parującymi talerzami zupy pomidorowej. Uśmiechnęłam się szeroko. Wiktor postawił jeden przede mną i usiadł naprzeciwko mnie.
- ,,Smacznego." - powiedział, po czym zaczęliśmy jeść.
Gdy zjedliśmy przepyszną zupę, Wiktor przyniósł kolejne danie.
- ,,Moje ukochane spaghetti?" - zapytałam zachwycona.
- ,,Tak, kochanie. Spaghetti à la Banach." - powiedział czarująco, a ja się zaśmiałam.
Zjedliśmy powoli spaghetti w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem i spoglądając na siebie co jakiś czas. Potem Wiktor przyniósł nam deser, ciepłą szarlotkę z lodami. Z przyjemnością ją zjadłam.
- ,,Masz ochotę na wino?" - zapytał.
- ,,Mamy bezalkoholowe?"
- ,,Mamy."
- ,,To chętnie."
Wiktor nalał nam wina do kieliszków i przeszliśmy do salonu, znów oświetlonego różnokolorowymi światełkami. Usiedliśmy obok siebie, sącząc powoli wino. W pewnej chwili Wiktor odłożył kieliszek na stolik i spojrzał mi w oczy.
- ,,Coś nie tak?" - zapytałam zaniepokojona.
Wiktor chwilę milczał, po czym zapytał, powtarząc moje słowa, które wypowiedziałam kilka lat temu:
- „Co byś zrobiła, gdyby to był ostatni dzień w Twoim życiu?"
Uśmiechnęłam się rozbawiona, ale milczałam, rozważając to pytanie. W końcu całkiem poważnie stwierdziłam:
- ,,To samo co Ty..."
Powoli zbliżyłam się do niego i przymykając oczy, pocałowałam go w usta. Wiktor od razu odwzajemnił pieszczotę. Całowaliśmy się, dopóki nie zabrakło nam tchu. Gdy się od siebie oderwaliśmy, Wiktor patrząc mi z miłością w oczy, szepnął:
- ,,Kocham się, Anuś..."
- ,,Ja Ciebie też, Wikuś..." - odparłam, przytulając się do niego. - ,,Dziękuję za piękną niespodziankę."
- ,,To jeszcze nie koniec, słoneczko."
- ,,Nie?"
- ,,Nie." - odparł, po czym wstał i podszedł do magnetofonu. Włożył jakąś płytę i uruchomił ją. Do moich uszu dotarła piosenka, do której tańczyliśmy podczas tej jednej, znaczącej randki. Wtedy po raz pierwszy tańczyliśmy i to właśnie do tej muzyki. Zaskoczona spojrzałam na Wiktora, uśmiechając się szeroko.
- ,,Mówiłaś, że lubisz tańczyć." - powiedział ciepło Wiktor. - ,,Mogę prosić Panią do tańca?"
Z uśmiechem skinęłam głową, odkładając kieliszek z winem. Wiktor ujął moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Najpierw leciała spokojna muzyka, więc tańczyliśmy wolno, kolejna muzyka była szybsza, więc tańczyliśmy szybciej. Doskonale się bawiliśmy. Wiktor naprawdę wspaniale tańczy. Gdy już się trochę zmęczyliśmy, usiedliśmy na kanapie, pijąc wino i wsłuchując się w romantyczną melodię. Z uśmiechem spojrzałam na Wiktora i znów go pocałowałam, co mężczyzna z przyjemnością odwzajemnił.
- ,,Dziękuję za wszystko. Nie wiem, czym sobie na to wszystko zasłużyłam, ale dziękuję." - wymamrotałam.
Wiktor uśmiechnął się i przytulił mnie.
- ,,Jesteś najlepszą osobą jaką poznałem.... Jestem Ci tak bardzo wdzięczny, że jesteś ze mną. Kocham Cię tak bardzo Aniu." - wyznał, a mi łzy napłynęły do oczu ze wzruszenia.
- ,,A ja jestem tak bardzo szczęśliwa, że jeszcze wytrzymujesz ze mną. Kocham Cię." - odparłam drżącym ze wzruszenia głosem.
Wiktor uśmiechnął się. Dopiliśmy wino, po czym Wiktor zaproponował:
- ,,Masz ochotę na wspólną kąpiel?"
Z radością przystałam na tę propozycję i poszliśmy do łazienki. Po długiej, przyjemnej kąpieli, udaliśmy się do sypialni. Leżąc obok Wiktora na łóżku, spojrzałam na niego zadziornie, po czym zaczęłam odpinać mu guziki od koszuli nocnej. Wiktor nie został mi dłużny i ściągnął mi bluzkę od piżamy. Zaczął miziać moje ciało, a ja jęknęłam z przyjemnością. Całowaliśmy się namiętnie, a następnie szybko pozbyliśmy się reszty ubrań. Kochaliśmy się powoli, namiętnie, ciesząc się swoją bliskością. Całkowicie zapomnieliśmy o wszystkim innym, w tej chwili liczyliśmy się tylko my. W końcu po dłuższej chwili spełnieni położyliśmy się obok siebie, normując oddechy. Z miłością patrzyliśmy sobie w oczy.
- ,,Kocham Cię malutka..." - szepnął zduszonym głosem Wiktor, bawiąc się moimi włosami.
- ,,Ja Ciebie też..." - odpowiedziałam.
Wtuliłam się w niego mocniej, a Wiktor okrył nas kołdrą i przyciągnął mnie do siebie, przytulając. Nie minęło długo czasu, kiedy zmęczeni, ale tak bardzo szczęśliwi odpłynęliśmy do krainy snów.

Długo wyczekiwany ratunek... 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz