Rozdział 1

610 39 2
                                    

Kaylee

Jak ja go kurwa nienawidzę w tej chwili. Moje mokre blond włosy opadały mi na twarz, zasłaniając widoczność mojego idiotycznego brata, który zwijał się ze śmiechu. Nickodem Scott to dwudziestosześcioletni najbardziej wkurwiający, ale zarazem najukochańszy brat. Zły chłopak z kilkoma tatuażami na skórze i niestety przystojną twarzą, przez co laski lecą na tego barana. Choć właśnie w takich momentach mam kurewską ochotę go udusić, przypominają mi się wtedy czasy, w których Nick jako jedyny pomagał i chronił. Mimo jego złego i porywczego charakteru nie miałam na co narzekać. Traktował mnie jak swoją małą księżniczkę i za żadne skarby nie pozwoli, aby coś mi się stało. Broni przed każdym, kto chce mi w jakikolwiek sposób zaszkodzić. Byliśmy nierozłączni i byliśmy dla siebie jedyną rodziną, jedynym wsparciem. Nasza babcia, która z resztą opiekowała się mną od wypadku rodziców zmarła dwa lata temu na zawał. Od tamtego czasu zostaliśmy skazani tylko i wyłącznie na siebie. Radziliśmy sobie lepiej niż można było przypuszczać. Zarówno rodzice, jak i babcia z pewnością są z nas dumni. Choć nie we wszystkich aspektach. Wspieraliśmy się, chroniliśmy nawzajem, ale oboje wiedzieliśmy kiedy odpuścić i dać drugiej osobie przestrzeń. Czasami rozumieliśmy się bez słów. Wystarczało jedno spojrzenie, aby wiedzieć że coś się stało.

- Zabije cię cwelu! – krzyknęłam, odgarniając przyklejone do twarzy włosy.

- Kochasz mnie, księżniczko – rzekł, trzymając się za brzuch.

- Jak, ja mam teraz iść na uczelnie? – zapytałam wściekła, krzyżując ręce.

- Zrób sobie dzień wolny. Ja dzisiaj również mam wolne, więc możemy spędzić ten dzień razem, jak dawniej – odparł, uspokajając swój oddech.

- Niech ci będzie – mruknęłam. – Ale chce na śniadanie naleśniki – oznajmiłam, kierując się do swojej sypialni, aby doprowadzić się do porządku.

- Nie ma sprawy siostra. – Usłyszałam jego krzyk. Pokręciłam tylko głową, uśmiechając się pod nosem. Taki właśnie był mój brat. Wkurwiający, a następnie kochany. Lepiej niech nie będzie taki spokojny, bo zemsta będzie słodka. Przyjrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że po moich lokach, które rano zrobiłam nie było teraz śladu. Za to miałam posklejane i rozwalone włosy we wszystkie strony. Zachciało mu się oblewania mnie wodą. Kiedy wysuszyłam włosy i jako tako rozczesałam, przebrana w suche ubrania zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie już moje ukochane naleśniki, zrobione przez Nicka.

- Nie jesteś już na mnie zła? – zapytał, podsuwając w moją stronę talerz z naleśnikami polane czekoladą i truskawkami.

- Już nie – odparłam, widząc jak się postarał i natychmiast zabrałam się za posiłek.

- Dobrze wiem, jak cię przekupić. – Zaśmiał się, a ja zmrużyłam na niego oczy. – Choć cały czas się zastanawiam gdzie mieścisz to jedzenie. Jesteś szczupła jak szczypior – powiedział, opierając się o wyspę.

- Mam dobrą materie i tyle – mruknęłam. – A poza tym, chodzę na siłownię. Przecież wiesz.

- No wiem, bo zdarza się, że razem tam chodzimy, ale i tak wciąż mnie zadziwiasz.

- Ty za to chodzisz na siłownię, żresz ile wlezie i jesteś coraz większy.

- Kaylee to nazywają się mięśnie – odparł dumnie, napinając swojego bicepsa. Był bez koszulki, więc stety lub niestety musiałam oglądać, jak dumnie pokazuje swój sześciopak.

- Taa... kupka mięśni.

Zaśmiałam się, co za chwilę pożałowałam. Podszedł do mnie, po czym przerzucił mnie przez swoje ramię i zaczął kierować się w stronę wyjścia na podwórko. Cholera tylko nie to. Mamy basen, w którym najprawdopodobniej zaraz wyląduje. Będąc przy wyjściu na taras usłyszeliśmy otwieranie drzwi wejściowych, więc Nick zatrzymał się, ale nadal wisiał na jego ramieniu. Do pomieszczenia weszli nasi przyjaciele, a dokładniej to moja najlepsza przyjaciółka Hazel i najlepszy przyjaciel mojego brata – Xavier, a tym samym chłopak Hazel.

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz