Kaylee
Ze satysfakcją obserwowałam zdezorientowanego chłopaka, który krążył po salonie drapiąc się głowie. Był wkurwiony i to mało powiedziane. Przeżywał to, jakby od tego zależało jego bądź czyjeś życie.
- Oddaj klucze! – podszedł do mnie i nachylił się nade mną, podpierając się zagłówek kanapy.
- A co jeśli ci ich nie oddam? – zapytałam poprawiając się na sofie. Jego spojrzenie zaczynało mnie przerażać.
- Sam sobie wezmę – odparł pewny siebie.
- No to je weź. – Zachęciłam go do tego, choć wiedziałam, że tego nie zrobi. Schylił się jeszcze niżej, tak że prawie stykaliśmy się nosami. Jedną ręką nadal podpierał się o zagłówek, druga zaś zsunęła się na moje ramię. Widziałam jego wygłodniały wzrok krążący między moimi oczami a piersiami. Czułam jak zaciskał palce i luzował je. Walczył sam ze sobą, aż nagle jego duże dłonie ujęły moje policzki, a nasze wargi złączyły się w pocałunku, w którym każde z nas walczyło o dominację. Tu nie było namiętności, to była zacięta walka o... sama nie wiem dokładnie o co, ale wiem jedno. Z każdym dniem jest coraz gorzej ze mną, z moimi uczuciami wobec Luka. Stają się one zbyt niebezpiecznie. Ten facet to chodząca bomba wybuchowa, spokojna do czasu, aż ktoś nie nadepnie na odcisk. W każdym momencie może dojść do wybuchu, a ja wtedy będę stracona. Pytanie tylko czy aby już nie za późno na to?
Kładę dłonie na torsie chłopaka, po czym delikatnie go odpycham, ale ani drgnie.
Nie mogę.
Nie mogę się złamać.
Nie mogę pokazać mu mojej słabości... do niego.
- Luke! – zbieram swą siłę i odpycham go.
- Kaylee...
- Co my właściwie robimy? – pytam szeptem.
- Nie potrafię ci tego wyjaśnić, ale wiem że cholernie mnie pociągasz i nie tylko fizycznie. Kaylee ja zaczynam wariować patrząc na ciebie i nie móc cię dotknąć.
- Boję się gdzie to nas zaprowadzi. Boję się momentu, w którym stwierdzisz, że już się mną znudziłeś. Cholera, o czym ja gadam, przecież nic między nami nie ma, ani nie będzie.
Wstaje i roztrzęsiona odchodzę od niego.
- Zaufaj mi...
- Jak? Jak mi ci Luke zaufać, kiedy ty sam nie ufasz sobie! – krzyczę, czując pod powiekami łzy. Odwracam się, aby nie zauważył moich łez. Kiedy przez dłuższy czas nic się nie odzywa wiem, że przegrałam. Wyciągam klucz i odkładam go na szafkę, po czym kieruje się ku wyjściu.
- Nie odchodź... - Zastygam słysząc jego stłumiony i pełny żalu głos. – Nie odchodź choć ty. Zrobiłem coś złego przez co odeszli wszyscy moi bliscy. Nie chce żebyś odeszła i ty.
- Luke...
- Powiem ci wszystko... powiem ci wszystko po kolei, dlaczego taki jestem i dlaczego nie ufam sam sobie, ale obiecaj, że nie odejdziesz, że nie spojrzysz na mnie z pogardą, z obrzydzeniem. Już bardziej zniósłbym twoje odejście, ale nie obrzydzenie w twoich oczach.
- Luke. – Mój głosy jest za słaby. Czuje, jak mi serce drży ze strachu przed tym, czego mogę się zaraz dowiedzieć. Wiem, jak mu trudno, widzę to jak cały się trzęsie. Boże zesłałeś na moją drogę diabła. Nie skazuj mnie na piekło, za to co zrobię. Moje nogi same kierują się w jego kierunku. Cholera jasna, zgłupiałam już reszty. Drżącą rękę dotykam jego ramienia, a kiedy nie czuje od niego żadnego odrzucenia wtulam się w jego gorące ciało, jakby miało mnie uchronić przed zagładą. To właśnie wtedy ramiona chłopaka owijają mnie szczelnie i mocno, jakby się bał, że zaraz zniknę.
CZYTASZ
Niebezpiecznie niebezpieczni
RomanceWiększość uważa, że niektóre rzeczy są tylko dla facetów. No bo kobiecie nie wypada. Ona lubi łamać zasady i stereotypy. Za dnia poukładana dziewczyna, w nocy niebezpieczna kobieta na drodze. Czy to może się sprawdzić? Nocne, nielegalne wyścigi to...