Rozdział 23

429 21 2
                                    

Kaylee

Luke zostawił mnie samą w swoim mieszkaniu, a sam gdzieś pojechał. Domyślałam się tylko, że ma to związek z wiadomością i jego właścicielem. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał, ale zapewnił mnie, że jestem tu bezpieczna. Przecież w końcu nic nie mogło mi się stać w jego mieszkaniu, prawda? Wyszłam na balkon, wybierając numer do przyjaciółki. Odebrała po dwóch sygnałach.

- Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Czemu nikogo u was nie ma? – zapytała na wstępie.

- Nicka nie ma, ponieważ załatwia z Calebem i Xavierem sprawę związaną z Treyem i ostatnią imprezą. A mnie nie ma, ponieważ jestem...

- U Luka, co nie? – pokiwałam głową, choć wiedziałam, że przecież tego nie widzi. – Opowiadaj, powiedziałaś mu?

- Powiedziałam, ale on już wiedział.

- Jak to?

- Od jakiegoś czasu podejrzewał i słyszał każde moje słowo w szpitalu.

- A to skurczybyk. Tak jakby przycisnął cię do powiedzenia prawdy.

- Tak, przyszedł do mnie i wyciągnął mnie z domu i zabrał do siebie. Wyjaśniliśmy sobie ostatnią sytuację też.

- Więc już wszystko w porządku między wami?

- Raczej tak.

- Ekstra, od początku was shippuje.

- Serio? – zaśmiałam się. – On chyba ma poważne plany wobec mnie.

- Dziwisz mu się? Uratowałaś go. Będąc na jego miejscu nie wypuszczałabym cię z mieszkania.

- Dzięki, kochana jesteś. Jest jeszcze jedna kwestia. W dniu swoich urodzin zostaje prezesem rodzinnej firmy.

- O cholera, będziesz dziewczyną prezesa! Uuuu – zagwizdała.

- Na to wychodzi. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Naprawdę tego chce. Jednak nie daje mi spokoju sprawa z Treyem. Jeszcze ten sms.

- Czekaj... o jakim smsie mówisz?

- Dzisiaj dostałam. Wie, że jestem u Luka. Napisał kociaku, a wiesz, że tylko on tak do mnie mówił, choć tego nienawidziłam.

- Cholera, powiedziałaś o tym Lukowi?

- Tak, wściekł się i wyszedł z mieszkania mówiąc, że musi coś załatwić.

- Więc jesteś sama w jego mieszkaniu? Uważaj na siebie Kaylee. Trey jest nie do przewidzenia.

- Wiem o tym doskonale, przekonałam się o tym na własnych oczach. Tamte lata z nim były błędem.

- Całe szczęście, że nie doszło do nieszczęścia. Wciąż pamiętam ten wypadek...

Zamarłam, przypominając sobie, kto w nim zginął.

- Tak, cholernie przykre.

- Nie wierzę, jak dziadek mógł wpłacić za niego kaucję...

- Czekaj, o czym ty mówisz? – zapytałam. O żadnej kaucji nie słyszałam, od dawna zastanawiałam się, jakim cudem wyszedł na wolność.

- To ty nie wiesz? Jego dziadek wpłacił dość wysoką kaucję w więzieniu, aby jego wnuk wyszedł. Ponoć za tym stoi coś jeszcze.

- Dlaczego słyszę o tym dopiero teraz? Wiesz, jak nazywa się jego dziadek?

- Z artykułu w internecie pamiętam jego nazwisko tylko. Czekaj, jak to było... Aaa już wiem. Brown

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz