Rozdział 12

425 30 1
                                    

Kaylee

Mój plan był dosyć prosty, przynajmniej taki się wydawał z początku. Musiałam zacząć działać powoli, aby nie spłoszyć chłopaka. To wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. Pojechałam do niego wściekła, by nakrzyczeć na niego i zakończyć naszą znajomość raz na zawsze, a potem omal nie uprawiałam z nim seksu i teraz postawiłam sobie za cel pomóc mu. Boże, jaka była jebnięta, ale nie spocznę dopóki choć trochę nie osiągnę swojego celu. A zamierzam zacząć od dowiedzenia się pewnych rzeczy, lecz nie od ich prawdziwego źródła. Podczas, gdy Nick brał prysznic, a telefon zostawił w salonie szybko spisałam sobie numer do Caleba. Durny braciszek miał zbyt łatwy kod dostępu do telefonu, więc z łatwością go odgadłam, po czym zapisałam numer w swojej komórce. Jakby nigdy nic wróciłam do swojego pokoju i wystukałam wiadomość do chłopaka.

Ja: Potrzebuje twojej pomocy, choć minimalnej. Chodzi o Luka.

Na zwrotną wiadomość nie musiałam długo czekać, bo nadeszła natychmiast, tak jakby Caleb oczekiwał ode mnie wiadomości.

Caleb: Pomogę na tyle ile mogę. Tak czułem, że do mnie napiszesz. Widziałem, jak wychodziłaś z bloku Luka.

O żesz w mordę. Widział mnie. Sekundę później dostałam kolejną wiadomość.

Caleb: Możesz być spokojna, nikomu nie powiem o waszej słodkiej tajemnicy.

Pokręciłam głową na jego niedorzeczne domyślenia.

Ja: Możemy się spotkać?

Caleb: Wyślę ci mój adres. Przyjdź do mnie kiedy tylko poczujesz się gotowa. Wiedz jednak, że nie dowiesz się ode mnie całej prawdy o Luku, a jedynie pomogę ci się do niego zbliżyć. On sam jest dla mnie, jak brat i również chce mu pomóc, aby w końcu otworzył się na świat.

Ja: Nie oczekuje od ciebie całego życiorysu Luka. Jeśli poczuje się gotowy, sam mi wszystko powie. Chce tylko, żebyś pomógł mi do niego dotrzeć. Znasz go o wiele dłużej niż ja.

Caleb: W tym będę mógł pomóc. Już nawet wiem jak.

Nie odpisałam, ponieważ do pokoju wszedł Nick. Jak zwykle bez żadnego uprzedzenia.

- Co tam, siostra? Gotowa? – zapytał, a mi nagle się przypomniało co dzisiaj był za dzień.

- Jestem gotowa – odpowiedziałam. Nick spojrzał na mnie, jakby doszukiwał się czegoś w moich oczach. Prawda była taka, że przez krótki moment, kiedy byłam przy Luku, kiedy czułam na sobie jego wargi zapomniałam o bożym świecie i wszystkich zmartwieniach. Zapomniałam, że dzisiaj była szósta rocznica od wypadku, w którym zginęli nasi rodzice. Tym razem czułam się trochę inaczej, niż za każdym razem, gdy przeżywałam ten dzień. Czułam się lepiej.

Ubrana w czarną sukienkę zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie brat również ubrany na czarno. Zabrałam z blatu w kuchni ulubione kwiaty mamy, które kupiłam rano w kwiaciarni nieopodal nas. Piwonie zawsze kojarzyły mi się z rodzicielką. Uwielbiała je, a w ogrodzie mieliśmy ich mnóstwo. Kiedy kwitły cały dom nimi pachniał. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienia kobiety o złotym sercu i anielskiej cierpliwości.

- Chodź Kaylee, już czas. – Wyciągnął w moją stronę rękę, którą przyjęłam z lekkim uśmiechem. Nickodem Scott był nie tylko moim bratem, był moim aniołem stróżem.

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz