Kaylee
Mój plan był dosyć prosty, przynajmniej taki się wydawał z początku. Musiałam zacząć działać powoli, aby nie spłoszyć chłopaka. To wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. Pojechałam do niego wściekła, by nakrzyczeć na niego i zakończyć naszą znajomość raz na zawsze, a potem omal nie uprawiałam z nim seksu i teraz postawiłam sobie za cel pomóc mu. Boże, jaka była jebnięta, ale nie spocznę dopóki choć trochę nie osiągnę swojego celu. A zamierzam zacząć od dowiedzenia się pewnych rzeczy, lecz nie od ich prawdziwego źródła. Podczas, gdy Nick brał prysznic, a telefon zostawił w salonie szybko spisałam sobie numer do Caleba. Durny braciszek miał zbyt łatwy kod dostępu do telefonu, więc z łatwością go odgadłam, po czym zapisałam numer w swojej komórce. Jakby nigdy nic wróciłam do swojego pokoju i wystukałam wiadomość do chłopaka.
Ja: Potrzebuje twojej pomocy, choć minimalnej. Chodzi o Luka.
Na zwrotną wiadomość nie musiałam długo czekać, bo nadeszła natychmiast, tak jakby Caleb oczekiwał ode mnie wiadomości.
Caleb: Pomogę na tyle ile mogę. Tak czułem, że do mnie napiszesz. Widziałem, jak wychodziłaś z bloku Luka.
O żesz w mordę. Widział mnie. Sekundę później dostałam kolejną wiadomość.
Caleb: Możesz być spokojna, nikomu nie powiem o waszej słodkiej tajemnicy.
Pokręciłam głową na jego niedorzeczne domyślenia.
Ja: Możemy się spotkać?
Caleb: Wyślę ci mój adres. Przyjdź do mnie kiedy tylko poczujesz się gotowa. Wiedz jednak, że nie dowiesz się ode mnie całej prawdy o Luku, a jedynie pomogę ci się do niego zbliżyć. On sam jest dla mnie, jak brat i również chce mu pomóc, aby w końcu otworzył się na świat.
Ja: Nie oczekuje od ciebie całego życiorysu Luka. Jeśli poczuje się gotowy, sam mi wszystko powie. Chce tylko, żebyś pomógł mi do niego dotrzeć. Znasz go o wiele dłużej niż ja.
Caleb: W tym będę mógł pomóc. Już nawet wiem jak.
Nie odpisałam, ponieważ do pokoju wszedł Nick. Jak zwykle bez żadnego uprzedzenia.
- Co tam, siostra? Gotowa? – zapytał, a mi nagle się przypomniało co dzisiaj był za dzień.
- Jestem gotowa – odpowiedziałam. Nick spojrzał na mnie, jakby doszukiwał się czegoś w moich oczach. Prawda była taka, że przez krótki moment, kiedy byłam przy Luku, kiedy czułam na sobie jego wargi zapomniałam o bożym świecie i wszystkich zmartwieniach. Zapomniałam, że dzisiaj była szósta rocznica od wypadku, w którym zginęli nasi rodzice. Tym razem czułam się trochę inaczej, niż za każdym razem, gdy przeżywałam ten dzień. Czułam się lepiej.
Ubrana w czarną sukienkę zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie brat również ubrany na czarno. Zabrałam z blatu w kuchni ulubione kwiaty mamy, które kupiłam rano w kwiaciarni nieopodal nas. Piwonie zawsze kojarzyły mi się z rodzicielką. Uwielbiała je, a w ogrodzie mieliśmy ich mnóstwo. Kiedy kwitły cały dom nimi pachniał. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienia kobiety o złotym sercu i anielskiej cierpliwości.
- Chodź Kaylee, już czas. – Wyciągnął w moją stronę rękę, którą przyjęłam z lekkim uśmiechem. Nickodem Scott był nie tylko moim bratem, był moim aniołem stróżem.
CZYTASZ
Niebezpiecznie niebezpieczni
RomanceWiększość uważa, że niektóre rzeczy są tylko dla facetów. No bo kobiecie nie wypada. Ona lubi łamać zasady i stereotypy. Za dnia poukładana dziewczyna, w nocy niebezpieczna kobieta na drodze. Czy to może się sprawdzić? Nocne, nielegalne wyścigi to...