Rozdział 31

411 21 2
                                    

Luke

Ustalałem ostatnie szczegóły dotyczące umowy i przejęcia firmy z dziadkiem, kiedy na Sali zrobiło się wyjątkowo cicho, a sam dziadek zaniemówił.

- No synu, jeśli to spierdolisz, to sam pomogę jej się ciebie pozbyć – powiedział poważnie, ale kąciki ust delikatnie unosiły się ku górze.

- O czym ty... - Wskazał głową za mnie, a gdy odwróciłam oniemiałem na jej widok. Ja pierdole. Chryste panie. To jebany anioł, a nie człowiek. Wszystko inne wokół nie zniknęło. Była tylko ona i otaczający ją blask. W długiej, krwiście czerwonej sukni wyglądała jak pieprzona bogini, a ja byłem cholernym szczęściarzem mając akurat ją u swojego boku. Jeszcze tylko jakoś przekonać ją do wspólnego mieszkania i więcej do szczęścia mi nie potrzeba. No może jeszcze jedno się znajdzie, kiedy powie mi „Tak". Ruszyła kobiecym krokiem w moją stronę, a ja nie byłem dłużny. Dopadłem do niej szybciej niż sądziłem. Przycisnąłem do siebie, jakbym nie widział ją wieki i w tej chwili chuj mnie obchodziło to, że znajdujemy się po środku ogromnej sali i setek ludzi patrząc tylko i wyłącznie na nas. Pocałowałem ją tak, jakby od tego zależało nasze życie. Już wiedziałem, że nie chciałem niczego ani nikogo innego. Ona dawała mi wszystko, czego pragnąłem. Ratowała z przepaści, nad którą stałem. Z każdym dniem oddalałem się od przepaści o krok, krocząc za jej anielskim głosem.

- Kocham cię – sapnąłem, odrywając się od jej spuchniętych warg. Uśmiechnęła się tak słodko, aż serce zabiło mi dwa razy mocniej.

- Ja ciebie też kocham, Luke. Sądzę, że przedstawienie mnie jako twojej kobiety mamy za sobą – odparła, wtulając się w mój bok, kiedy podeszli do nas przyjaciele.

- Nie myśl, że ci to odpuszczę. I tak tam ze mną wejdziesz, czy tego chcesz czy nie – powiedziałem, muskając ją w czubek głowy.

- Kurwa, aż mi się stanął na wasz widok – powiedział Caleb.

- Powiedz mi, czemu ja cię tak właściwie tu zaprosiłem? – zapytał Luke, przewracając oczami na swojego kumpla.

- Bo mnie kochasz bracie – zaśmiał się, wystawiając ręce do przytulenia.

- Masz rację. – Uściskali się po męsku. Taka przyjaźń była bezcenna.

- Podróż minęła wam spokojnie? – zapytał mój chłopak.

- Bez zarzutów – odparł Nick. – Pokoje też niezłe, ale nie musiałeś tak się kosztować. Nawet jakbyśmy w jednym byki to nie robiło by to nam problemu.

- A dla mnie to też żaden problem. W końcu rozmawiasz z prezesem CampbellMotors.

- Kurwa mój przyjaciel jest prezesem, jaki czad. – Taki właśnie był Caleb, żartowniś jakich mało i oddany przyjaciel.

- Dobra słuchajcie, wasze miejsca są pod samą sceną. Siedzicie razem z nami. Za moment dziadek rozpocznie przemówienie, a potem przedstawi mnie jako nowego prezesa – powiedział Luke, a reszta skinęła głową.

Ruszyliśmy do okrągłego stołu, przy którym siedzieli dziadkowi Luka i jeszcze kilka osób, zapewne ważnych osób. Luke przedstawił mnie i jak się okazało byli to przyjaciele dziadka, jak i prawnicy firmy. Kilka minut później wszyscy goście siedzieli już na swoich miejscach, a dziadek jak główny zarządca ruszył na podium, aby rozpocząć przemówienie.

- Witam was wszystkich i dziękuje za przybycie. Jak wiecie to dla mnie ważna okazja, ponieważ moje miejsce przejmuje mój jedyny wnuk, który z całą pewnością poradzi sobie na tym stanowisku najlepiej z każdego nas. CampbellMotors to całe moje życie, stworzone od podstaw. Wiele się działo od sukcesów po upadki. Dzisiaj jesteśmy jedną z najbardziej rozpoznawalnych firm w Kanadzie. Wierze, że pod czujnym okiem i ogromną wiedzą na temat motoryzacji mój wnuk wzniesie firmę na wyżyny. Od dzisiaj prezesem Campbell Motors jest nikt inny, jak Luke Campbell. Przyjmijcie go gromkimi brawami.

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz