Rozdział 24

370 26 1
                                    

Luke

Widziałem w jej oczach strach. Widziałem przerażenie, kiedy zobaczyła w moich rękach broń i ta niepewność, kiedy pomyślała, że mógłbym należeć do mafii. Trochę mnie tym rozśmieszyła, ale szczerze to w takiej sytuacji wcale jej się nie dziwiłem. Nigdy nie mówiłem, że mam pozwolenie na broń, dlatego wcale nie byłem zaskoczony jej reakcją. Musiałem działać szybko. Chłopaki byli nie daleko, ale trzeba było zacząć działać.

- Odepnij pasy – powiedziałem, zerkając na dziewczynę. – Wychyl się delikatnie przez okno i spróbuj strzelić w oponę.

- Nie dam rady, nawet jeśli strzelę to szanse, że trafię w koło są nikłe.

- Masz lepszy pomysł? – zapytałem.

- Właśnie, że mam. Weź broń i przejdź na tył samochodu, a ja w tym czasie potrzymam kierownicę. Przesiądziemy się.

- Kaylee jedziemy dwieście dwadzieścia na godzinę...

- Zaufaj mi, damy radę. Sam to powiedziałeś. – Spojrzała na mnie poważnie, a jej czuły wzrok jasno dawał mi do zrozumienia, że musze jej zaufać. Zabrałem pistolet z jej dłoni, a dziewczyna przejęła kierownicę. Sprawnym ruchem przeniosłem się na tylne siedzenia, aby mogła swobodnie usiąść za kierownicą. Kiedy usadowiła się na miejscu i miała pełną kontrolę nad samochodem, przesiadłem się z powrotem na przód na siedzenie pasażera i wychyliłem się przez otwartą szybę. Nacisnąłem spust strzelając w prosto w koło drugiego samochodu. Pozostał tylko jeden. W bocznym lusterku zauważyłem trzy samochody otaczające z tyłu i po bokach czarne BMW. Rozpoznałem znajome żółte Camaro należące do Nicka, czarnego Dodge Caleba i białego mercedesa AMG Xaviera. Chłopaki zdążyli na czas.

- Zjedź przed maskę BMW -rozkazałem, a Kaylee sprawnym manewrem zablokowało BMW. Teraz nie miało szans na ucieczkę.

- To Nick? – zapytała zerkając w bok.

- Tak. Mamy obstawę, więc bez obaw. Nic się nie stanie.

- Jak daleko będziemy tak jechać? – zapytała, a ja w tym czasie wybrałem numer do Caleba.

- Zaraz się dowiemy – odparłem na szybkiego. Przyjaciel odebrał po pierwszym sygnale.

- Zdążyliście na czas. Wiecie kto to jest? – zapytałem

- Na pewno nie Trey. Ten sukinsyn nie działa sam, ale z wieloma osobami.

- Skurwiel jebany. Dobra, trzeba gdzieś zjechać, nie możemy tak długo jechać.

- Za kilometr jest zjazd i polna droga. Zjedźcie tam pierwsi, a my za wami. Zmusimy go do zjechania. Nie ma drogi ucieczki, bo jest zablokowany z każdej strony.

- Dobra, więc widzimy się na miejscu. – Rozłączyłem się.

- Za niecały kilometr będzie zjazd. Zjedziesz tam, a chłopaki za nami zmuszając nieproszonego gościa do zjazdu.

- To Trey? – zapytała.

- Niestety nie. Sukinsyn nie działa sam, a z wieloma osobami.

- Co macie zamiar zrobić?

- Wyciągnąć wszelkie informację na temat Treya i tego gdzie skurwiel się podziewa.

- Myślisz, że wam powie?

- Nas jest czwórka uzbrojonych a on jeden. Nie masz z nami.

- Uzbrojonych? To znaczy, że każdy z was ma broń?

- Tak skarbie, wszyscy ją mamy.

- Dlaczego kurwa teraz dowiaduje się o tym, że pod moim dachem była broń? – zapytała wściekła.

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz