Rozdział 7

424 35 2
                                    

Luke

Sobota. Z ostatnią nadzieją czekałem na jakąkolwiek wiadomość od Kaylee. Jak głupi łudziłem się, że nie odrzuci mojej popieprzonej propozycji. Ostatni raz kiedy z nią rozmawiałem to trzy dni temu, kiedy jej to powiedziałem. Do dziś nie dostałem żadnego znaku życia, choć wiedziałem, że trzyma się absolutnie dobrze. Nie żebym ją otoczył, ale mam swoje dojścia. Wielkimi krokami zbliżała się szósta wieczorem, a tym samym mój wyjazd do dziadków. Musiałem wyjechać wcześniej, aby się nie spóźnić, a na stare lata postanowili się przeprowadzić na obrzeża miasta.

Wybiła godzina siedemnasta, więc nie czekając dłużej na telefon wszedłem do swojej sypialni, aby stosownie się ubrać. Szare spodnie w kratę i biała koszula. Tyle wystarczało, abym z wyglądu choć trochę przypominał grzecznego chłopaka. Westchnąłem, a wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, ponieważ oprócz Caleba nikt nie mógł mnie odwiedzić, a ten natomiast wiedział, że dzisiaj wybieram się do dziadków. Zszedłem na dół, po drodze zabierając komórkę i sprawdzając ponownie, czy nie dostałem wiadomości od dziewczyny. Niestety znów nic, więc sam pojawię się u dziadków.

Otworzyłem drzwi na oścież doznając szoku.

- Cześć, mogę wejść?

Nie miałem pojęcia co robiła pod moim mieszkaniem ani jakim cudem zdobyła mój adres, chociaż to raczej wiem. Przyszła tutaj osobiście. I albo mi powie żebym pocałował się w dupę, albo mnie uratuje.

- Cześć, pewnie. Wchodź.

Stanąłem bokiem przepuszczając ją w drzwiach. Miała na sobie białą, zwiewną sukienkę. Taką dziewczęcą. Nie za bardzo pasowała do jej osobowości, ale musiałem przyznać, że wyglądała słodko.

- Skąd wiesz gdzie mieszkam? – zapytałem.

- Caleb – odpowiedziała krótko.

- Mogłem się domyśleć. – Kąciki ust lekko się uniosły, po czym znów opadły.

- Dużo myślałam nad naszą rozmową. Ciężko było mi zdecydować co powinnam i jak to by wszystko wyglądało.

- Rozumiem, tak naprawdę to wszystko...

- Zgadzam się, ale mam pewne warunki.

Ohh. Czy ona właśnie się zgodziła?

- Będziemy udawać, ale przed Nickiem nie ukryje tego.

- Więc chcesz mu powiedzieć?

- Tak. Mam tylko jego. Nie chce przez nikogo oddalić się od własnego brata i stracić jego zaufanie. Jest moją rodziną, mam tylko i wyłącznie jego. Więc albo mówimy mu prawdę, albo rezygnuje z planu.

Miała rację. Miałą tylko jego, a ukrywając nasz „związek" przed nim mogła mocno nadszarpnąć jego uczucia i zaufanie, gdyby dowiedział się tego od osób trzecich. Nie mogłem od niej tego wymagać. Nie miałbym odwagi jej to zrobić, ponieważ wiem jak może się czuć. Choć już sam nie wiem kto jest w gorszym położeniu. Ona czy ja? Mieć tylko kochającego brata czy dziadków, do których nie odzywasz się przez przeszłość, bo boisz się ich nienawiści do ciebie.

- W porządku. Może wyjść tak, że będziesz udawać moją dziewczynę tylko na dzisiejszej kolacji, ale jeżeli nadejdzie ponowna taka potrzeba, to powiemy mu prawdę.

Powiedziałem zerkając jej w niebieskie oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Teraz musiałem stanąć przed jednym z najgorszym. Przedstawienie jej jako mojej dziewczyny dziadkom.

Niebezpiecznie niebezpieczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz