Opowieść 23: Lodowa Łapa i Konwaliowe Serce - Nieodwzajemniona miłość wojownika.

3 2 0
                                    

Witaj. Nazywamy się Lodowa Łapa i Konwaliowe Serce. Byłem jej mentorem i zakochałem się w niej. Ona jednak mnie odrzuciła. Pozwól, że ci opowiemy…

Znałem ją od urodzenia i w związku z tym, że była córką mojego przyjaciela, czego przychodziłem do żłobka.

Na początku nie spodziewałam się, że Konwaliowe Serce będzie moim mentorem, ale nasz przywódca - Śliwkowa Gwiazda - znając sytuację i wiedząc, kim kocur jest dla mojego ojca, pozwolił mu mnie szkolić.

Nie sądziłem, że się w niej zakocham. Tak po prostu wyszło, że patrząc jak uczy się walczyć czułem niezwykłą sympatię. Zawsze dawałem jej fory.

Nie był złym mentorem. Uczył całkiem dobrze, ale nie spodziewałam się tego co postanowił któregoś dnia powiedzieć…
Przyszedł do mnie któregoś dnia po treningu z myszą w pysku. Zapytał, czy może położyć się obok mnie. Pozwoliłam mu, a on położył obok mnie zdobycz.

— To dla ciebie. — powiedział.

— Dziękuję… — odpowiedziałam i zaczęłam jeść.

— Chciałem z tobą porozmawiać. — wierciłem się niespokojnie, bo nie wiedziałem, jak to powiedzieć.

— Tak? Co się stało? — spytałam.

Pomyślałem, że jest taka mądra i już prawie dorosła.

— Muszę ci coś wyznać… — zacząłem.
Spojrzałam na niego uważnie.

— Ja… kocham cię, Lodowa Łapo… — powiedziałem patrząc jej w oczy.

Speszyłam się. Nie byłam przygotowana na takie wyznanie.

— Ja… — zaczęłam i widziałam w jego oczach nadzieję — Ja cię nie kocham, Konwaliowe Serce. Jesteś moim mentorem i… Tylko przyjacielem.

Dotknęło mnie to. Zareagowałem za mocno. Nie powinienem tego robić.
Wstałem gwałtownie i nie chcąc zwracać na nas uwagę powiedziałem zamiast krzyczeć.

— Jeszcze tego pożałujesz! — wybiegłem z obozu.

Zaniepokojona zjadłam resztę myszy i pognałam za nim. Obawiałam się tego, co chce zrobić.

Znalazłam go w środku lasu stojącego tyłem do mnie. Nie byłam pewna, jakie będzie jego następne posunięcie, więc powoli podeszła do niego.

Odwróciłem się gwałtownie. Widziałem w jej oczach przerażenie. Nie spodziewała się. Ale o to chodziło. Rzuciłem się na nią z pazurami. Co chwilę krzyczałem, że jeżeli nie chce mnie, to nigdy nie będzie mogła wybrać nikogo innego.

Byłam przerażona. Nie spodziewałam się jego ataku. Starałam się jakoś obronić, osłonić wrażliwe miejsca, ale nie dawałam rady. W końcu poczułam, że mam coraz mniej sił. On też to zauważył.
Dopiero kiedy leżała pode mną słaba, prawie martwa dotarło do mnie, co zrobiłem. Zacząłem ją przepraszać i wtuliłam się w jej zakrwawione futro. Oddychała bardzo płytko, ale cały czas patrzyła na mnie.

Widziałam jak dotarło do niego co zrobił. Przepraszał mnie, ale wiedziałam, że już było za późno. Umierałam. Patrzyłam na niego, leżącego wtulajacego się w moje futro.

— Wybaczam ci… — powiedziałam słabo. Spojrzał na mnie. Nie spodziewał się, że się odezwę.

Tak bardzo chciało mi się płakać. Kochałem ją, ale przez chwilę zamroczyła mnie nienawiść i zabiłem ją…

Kiedy umarła zaniosłem jej ciało do obozu i powiedziałem, że zaatakował ją lis. Aby wytłumaczyć krew na moim futrze powiedziałem, że walczyłem z nim, ale niestety mi uciekł. Nie mogłem powiedzieć jej ojcu, że to ja ją zabiłem. Nigdy by mi nie wybaczył.

Wyrzuty sumienia dobijały mnie przez całą resztę życia.

Wojownicy. Legendy Klanów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz