Opowieść 27: Konar - Dlaczego odszedłem z klanu?

4 2 0
                                    

Witaj. Nazywam się Konar, chociaż właściwie teraz już Konarzysty Ogon. Będąc uczniem musiałem uciec z klanu. Chcesz wiedzieć dlaczego? Pozwól, że ci opowiem…

Urodziłem się w Klanie Ziemi za panowania mojej matki - Mysiej Gwiazdy. Od urodzenia byłem raczej mały i słaby, co powodowało, że od kiedy pamiętam wszyscy mówili mi, jak bardzo jestem bezużyteczny.

Moja matka zawsze mi powtarzała, że to nieprawda, że jeszcze urosnę, stanę się silniejszy. Trudno było jednak wierzyć w te słowa, kiedy wszyscy wokół mówili co innego.

Ktoś kiedyś mi nawet zasugerował, że nie nadaję się na medyka. To mocno zabolało, a byłem dopiero kociakiem.
Kiedy zostałem mianowany na ucznia, głosy się nasiliły. Kiedy przynosiłem małą zwierzynę, słyszałem jak to jestem powolny i słaby, że niczego innego nie jestem w stanie złapać. Starałem się więc złapać coś większego, ale nie udawało mi się. To tym bardziej pokazywało mi, że reszta klanu ma rację.

Zrozumiałem wtedy, że nie mam co się starać i próbować pokazać, że coś umiem. Musiałem po prostu uciec. Nie mówiąc nikomu wyszedłem któregoś poranka z obozu i skierowałem się w stronę Lisiej Polany. Jednak będąc na niej uświadomiłem sobie, że to bardzo niebezpieczne miejsce, zwłaszcza dla mnie. Poszedłem więc w inną stronę i zrozumiałem, że zbliżam się do Iglego Lasu.

Stwierdziłem, że to miejsce nie jest aż takie złe, zwłaszcza, że już nie należałem do żadnego klanu. Gdy dotarłem na miejsce wyczułem, że ktoś tu mieszka. Znalazłem legowiska i trójkę kotów - Słońce, Wrzosa i Mroczny Atak. Ja przedstawiłem się jako Konar nie chcąc być nazywany w sposób kojarzący się z klanami.

Żyliśmy razem przez długi czas, a ja stałem się silniejszy i praktycznie większość zwierzyny jaką łowiliśmy, była upolowana przeze mnie. Po jakimś czasie zrozumiałem również, że zakochałem się w Mrocznym Ataku.

Kotka leżała w swoim legowisku i przyglądała się z daleka polowaniu Wrzosa i Słońca. Podszedłem do niej z wiewiórką w pysku.

— Możemy porozmawiać? — spytałem kładąc wiewiórkę przy jej przednich łapach.

— A o czym? — kotka spytała zaciekawiona.

— No bo… — zacząłem.

— No dalej. Nie mam całego dnia.

— Chodzi mi o to, że… nie wiem jak ci to powiedzieć…

— Prosto w pysk najlepiej.

Milczałem chwilę.

— Kocham cię, Mroczny Ataku! — powiedziałem to bardzo szybko i odniosłem wrażenie, że nie zrozumiała.

Jeszcze chwilę jej zajęło, by przetworzyć, to co jej powiedziałem.

— Ja… zrozumiem, jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć… — powiedziałem i chciałem już odejść, gdy kotka zatrzymała mnie

— Nie, czekaj. Ja… chyba też cię kocham…

Czując przypływ odwagi liznąłem ją w ucho i powiedziałem:

— Dziękuję. To dla mnie zaszczyt.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Kotka wyglądała jakby dopiero teraz docierało do niej, co do mnie czuła.
Byłem niezwykle szczęśliwy. Oczywiście nie obyło się bez kociaków. Te urodziły się dwa, dwie kotki. Jedna brązowa o czarnym pysku i zielonych oczach - Kocimiętka - a druga szaro-czarna o niebieskich oczach - Fiołka.

Mroczny Atak postanowiła, że oddamy je do klanu, by nikt ich nie szukał, czując zapach kociaków.

Niedługo później sami przenieśliśmy się do klanu, gdzie moja partnerka przyjęła imię nadane jej przy mianowaniu na wojowniczkę - Kokosowy Orzech. Pomyślałem, że to naprawdę piękne imię. Pasowało do niej.

Na pierwszym moim spotkaniu klanów, spotkałem moją matkę. Była zaskoczona, że trafiłem do Klanu Lasu, ale ja chcąc być z Kokosowym Orzechem, wybrałem właśnie ten klan. Kotka przyjęła moją decyzję z nieukrywanym żalem.

Wojownicy. Legendy Klanów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz