Opowieść 26: Wrzos i Słońce - Porzuceni dla władzy.

3 2 0
                                    

Witaj. Nazywamy się Wrzos i Słońce, choć tak naprawdę to już raczej Wrzosowy Krzyk i Słoneczny Las. Nasza matka porzuciła nas dla władzy. Pozwól, że ci opowiemy…

Urodziliśmy się jeszcze za panowania Krwawej Gwiazdy. Naszą matką była Zimny Kwiat a ojcem Wielki Dąb. Jednak niedługo po naszym urodzeniu nasz ojciec kazał wybrać naszej matce, która miała wielkie ambicje, czy chce zostać przywódczynią, czy zająć się nami.

Wybór wydawałby się prosty, ale kotka wybrała władzę, zostawiając nas pod opieką kotki o imieniu Różany Cierń.
Mieszkaliśmy, więc w żłobku razem z kociakami rudej kotki. Często przychodził do nas nasz ojciec, ale tylko po to, by na nas popatrzeć. Zdarzało się też, że w żłobku pojawiała się Mglisty Wzrok siostra naszej matki i medyczka.

Nasze życia kociaków nie było złe, ale któregoś dnia zagadaliśmy do Różanego Ciernia o naszą matkę, a ona opowiedziała nam historię o wyborze przed jakim została postawiona Zimna Gwiazda i jakiego dokonała. Wysłano nam się to straszne. Nasza własna matka nas porzuciła. Nawet nie zaglądała do żłobka. Nie obchodziliśmy jej.

Czując, że to bardzo niesprawiedliwe, postanowiliśmy w dniu naszego mianowania na uczniów uciec z obozu. Pobiegliśmy na zewnątrz, przeszliśmy przez rzekę i poszliśmy wgłąb lasu. Wyglądał niezwykle. Całkowicie inaczej niż las, w którym mieszkaliśmy i widzieliśmy z obozu.

Sami nauczyliśmy się polować i walczyć, ale prawdziwa grupa samotników powstała dopiero wtedy, gdy zamieszkały z nami inne koty - Konar, który pochodził z Klanu Ziemi, ale z niego uciekł i Mroczny Atak, jak się okazało córka Mglistego Wzroku.

Czarno-biała kotka przejęła nad nami władzę i stworzyła z naszej grupy mały klan. Ze stertą zdobyczy i osobnymi legowiskami. Od kociaka nie znaliśmy innego życia niż takie samotnicze, więc Mroczny Atak dała nam namiastkę klanowego życia, którego nie chcieliśmy mieć z naszą matką.

Któregoś dnia, gdy polowaliśmy zauważyliśmy naszą matkę i czarnego kota, w którym dopiero po chwili poznaliśmy Wielkiego, brata Mrocznego Ataku. Gdy tylko kotka do niego podeszła chwycił ją pazurami i zaciągnął do wody. Wzięłam wdech, a ja kazałem jej się nieco ukryć, by nas nie zauważono.

Wielki stanął łapami na Zimnej Gwieździe i włożył jej głowę do rzeki. Po ciele kotki co chwilę przechodził dreszcz w miarę traconych żyć. W końcu kocur wyjął kotkę. Była bardzo słaba, ale jeszcze żyła. Zostało jej ostatnie życie.

Usłyszeliśmy, że koty coś mówią, więc postaraliśmy się usłyszeć ich rozmowę. Było to trudne, bo nasza matka ledwo mówiła.

— Należy ci się! — usłyszeliśmy głos kocura.

— Za co? — ledwo dało się słyszeć jej pytanie.

— Zmusiłaś moją matkę do zostawienia kociąt!

— Musiałam! Ona złamała kodeks!

— Okłamywałaś nas! To ty byłaś zła, nie ona!

Kocur położył swoje pazury na jej szyi i docisnął je mocno.

Zauważyliśmy, że coś do niej mówi, ale zbyt cicho by usłyszeć. Ona coś odpowiedziała, po czym kocur przesunął pazury w stronę jej brzucha. Nie żyła. Wielki chwycił jej ciało, wrzucił do wody i odszedł.

— Musimy ją złapać! — powiedziałam.

— Po co? I tak nie żyje. — odpowiedziałem jej.

— Ale i tak trzeba ją pochować.

— Ona nas porzuciła.

— Tak należy. — patrzyłam na niego uważnie, a on w końcu się poddał.

Poszliśmy szukać jej ciała.

Na szczęście znaleźliśmy je całkiem niedaleko na brzegu po naszej stronie. Wzięliśmy ją niedaleko naszego obozu i zakopaliśmy jej ciało.

Po jakimś czasie okazało się, że między Mrocznym Atakiem a Konarem układa się coraz lepiej, aż w końcu zostali partnerami. Ja natomiast ubolewałam, że coraz bardziej się starzeję, a moja jedyna szansa na kociaki postanowiła związać się z czarno-białą kotką.

Wysłuchiwałem jej narzekań, aż w końcu wpadłem na pewien pomysł.
Patrzyłam na Mroczny Atak i Konara, którzy lizali się wzajemnie. Tak bardzo chciałam tego ich szczęścia i kociaków. Usłyszałam, że ktoś do mnie idzie.

— Co tak na nich patrzysz? — spytałem.

— No… bo oni są tacy szczęśliwi… ja też tak chcę…

— Wiem, że nasi rodzice mieli problemy, że nie układało się, ale nie sądziłem, że to na ciebie przeszło. Masz mnie i tylko mi możesz ufać.

— Ale… ja chcę kociaki, chce, żeby ktoś mnie kochał, ale nie w taki sposób jak siostrę…

Patrzyłam na nią chwilę w bezruchu.

— Wiesz, że zrobiłbym wszystko, żebyś była szczęśliwa…

— Czy ty… coś sugerujesz?

— Ja… tylko pomyślałem, że jeśli… jeśli chcesz mieć kociaki to…

— Nigdy w życiu! — krzyknęłam domyślając się o co chodzi. Mimo tegoż jednak chciałam mieć kociaki. Nawet ze swoim bratem — No… no dobrze…

Zaciągnąłem ją w krzaki.

Ten czyn miał swoje konsekwencje. Niedługo później urodziłam dwójkę kociaków. Jednego ciemnobrązowego o zielonych oczach, którego nazwaliśmy Drewienkiem, a drugiego rudego o szarych oczach, ją nazwaliśmy Ziemniaczką.

Niestety, niedługo po ich urodzeniu uświadomiłam sobie, co ja najlepszego zrobiłam i wrzuciłam kociaki do rzeki. Wiedziałam, że to co zrobiłam było straszne i nie powinnam przechodzić do tak drastycznych kroków, ale bałam się co na to Klan Gwiazdy.

Wiele księżycy później, Mroczny Atak uznała, że należy dołączyć z powrotem do klanu. Nie dyskutowałam to w końcu ona tu rządziła. W taki sposób, prowadzeni przez Brunatny Pysk dotarliśmy do obozu Klanu Lasu, a następnie zostaliśmy oficjalnie dołączeni do grona wojowników.

Wróciliśmy do domu.

Wojownicy. Legendy Klanów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz