Rozdział 3. Witam w piekle

101 3 0
                                    

Dzisiaj pierwszy dzień nowej pracy!
Na początku byłam zestresowana. No dobra. Byłam osrana! Ale teraz gdy wiem, że mam szanse utrzeć nosa Andrew ... oh ale będzie zabawa.

Zrezygnowałam z makijażu, długie włosy zaplotlam w luźnego, niskiego koka i dotrzymując obietnicy danej Malthe wcisnęłam się w biały garnitur i czarne szpilki. Pod marynarkę włożyłam golf z długimi rękawami, które zakrywają palce prawie do końca. Zrobiłam to celowo, żeby nie zauważyli tatuaży. Chcę ich zaskoczyć w odpowiednim momencie!
Narzuciłam płaszcz, złapałam torebkę i ruszyłam przed siebie!

Okej zagalopowałam się. Najpierw wypadałoby wyjść z budynku.
W holu przywitałam się z wiecznie uśmiechniętą Sccarlet (swoją drogą po paru dniach obserwacji nie wiem czy to taki wymóg czy dostała przykurczu) i spacerkiem przeszłam na Arenę.

- Detras. - ochroniarz przywitał mnie zdawkowo, a ja nie byłam mu dłużna.
- Johnnson.
Salka konferencyjna, w której odbędę oficjalne pierwsze spotkanie z drużyną znajduje się tuż obok gabinetu Hansa więc bezproblemowo docieram na miejsce. Może jednak ta mapa będzie zbędna?
Przed samymi drzwiami dopada mnie moja asystentka, Rebeca.
- Wszyscy już są, uprzedziłam Hansa i głównego trenera o celowym spóźnieniu także wszystko zgodnie z planem.
- To zaczynajmy przedstawienie - błysnęłam złośliwym uśmieszkiem.
Rebeca pomogła mi się rozebrać z zimowego nakrycia i wcisnęła mi do ręki kubek z kawą, wzięłam łyk na rozgrzewkę.
Ahh czarna i mocna.
Mruknęłam z aprobatą i w odpowiedzi dostałam promienny uśmiech.
Skinęłam głową i wyprostowałam się. Asystentka z hukiem otworzyła przede mną drzwi, a ja wmaszerowałam pewnym krokiem do pomieszczenia.
Zdobyć uwagę? Odhaczone.
Ponad 20 par oczu wpatrzone tylko we mnie. Ciszę przerywa jedynie odgłos obcasów stukających o drewnianą podłogę. Przybrałam swój grecki resting bitch face i oznajmiłam typowym dla Greków podniesionym tonem:
- Dzień dobry. Oto jestem by uczynić z waszego życia piekło!
- Nasza diablica - zaśmiał się pod nosem Hans, wymieniając ze mną uścisk dłoni.
Odwróciłam się na pięcie do zawodników i na widok ich min byłam bliska wybuchnięcia śmiechem. Na szczęście jedyne co mogło mnie zdradzić było pojedyncze drgnięcie powieki, którego z pewnością nie zauważyli.

- Chłopcy to jest.. - zaczął prezes jednak nie dałam mu dokończyć.
- Dzięki Hans, ale to moje pięć minut - odgoniłam go dłonią jak natrętna muchę - Jestem Iris, od dzisiaj wasz największy koszmar. Będę waszym cieniem. Czy tego chcecie czy nie - oparłam się dłońmi o stół - Będę ciągle obok. Czasem widoczna a czasem nie. Wszystko zależy od waszego zachowania.
- Tak jest! - wykrzyknął z dumą Malthe.

Mrugnęłam do niego dalej nie wychodząc z roli.

- Pytania chłopcy? - wtrącił Hans.
- Nie rozumiemy o co chodzi. - odparł jeden z niewielu brunetów, Noah. Najnowszy nabytek.
Przecież mówiłam, że jestem doskonale przygotowana.
- To wasza specjalistka od wizerunku. - objaśnił prezes.
- Przecież mamy już PR-owca. - mruknął Andrew.
Patrząc na jego minę jestem pewna, że mnie nie poznał. Wszystko układa się lepiej niż sądziłam.
- Owszem mój drogi. - ponownie zabrałam głos - Jednakże moja funkcja jest inna. Sami się przekonacie.

Zignorowałam tysiące pytać wypadające z ust zawodników po prostu zwinęłam rzeczy i wyszłam a drzwi za mną trzasnęły pod wpływem siły asystentki.
Na spotkaniu nie było bramkarzy, ale jestem przekonana że wieści szybko się rozejdą.

Zaszyłam się w biurze do końca dnia. Planowo miałam skończyć o 16.00 jednak sporo czasu zajęło mi uporządkowanie spotkań i imprez, w których drużyna bierze udział a na zegarze wybiła właśnie 18.00. Ehh...I to tylko te oficjalne. Pierwsze pare spotkań poza areną mam spędzić na obserwacji, co oznacza po prostu imprezowanie w ich cieniu. Jak to wyjdzie w praktyce?
Sama nie wiem.
Jeśli będą się prosić o interwencję to ją dostaną.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz