Rozdział 32. Ona coś knuje..

54 5 0
                                    

Powoli małymi krokami zbliżamy się do końca historii Yngve i Iris. W tym czasie zaczynam wrzucać pierwsze rozdziały do nowej historii „You promise?", w której przedstawię wam losy Gunnara i tajemniczej Cari.
Zachęcam do czytania!

*Yngve*

*środa*

Moje życie póki co nie uległo zbyt dużej zmianie.
Ku mojemu zdziwieniu.
Jedynym wyjątkiem jest fakt, że na mój powrót do domu czekają teraz dwie wspaniałe dziewczyny.

Właśnie kończymy trening na lodzie, zjeżdżam z lodowiska jako ostatni po zakończonym meczu.
-Yngve pozwól na słówko ! - słyszę głos Xaviera Jonesa.
Kiwam głową, zrzucam kask i kieruję się do niego.
-Jeśli będziesz tak bronił jak przez ostatnie dni to puchar Le Mata mamy w kieszeni! Nie wiem co sprawiło, że nie popełniasz ani jednego najmniejszego błędu ale jeśli tak to będzie wyglądać na meczach to ... o matko - trener łapie się za głowę, a jego usta rozciągają się w przerażająco wielkim uśmiechu. Stojący obok niego Janne Petrasek - asystent, przytakuje głową tak mocno, że zaczynam się obawiać o jego zdrowie.

Ponownie pojedynczo kiwam głową, wycofując się do szatni.
Ja doskonale wiem co, a raczej kto jest powodem mojego skupienia.
Być może chcę zaimponować Aurorze?
Chcę żeby Iris była ze mnie dumna.
I przede wszystkim sam chcę poczuć dumę, że udało nam się wywalczyć puchar.
Bo to nie będzie moja zasługa, a całej drużyny.
Chłopaki grają świetnie i jeśli utrzymam taką formę w obronie to tak jak powiedział trener, puchar mamy w kieszeni.

Wchodzę do szatni, z której gwar rozmów słyszałem już na korytarzu.
Gdy tylko przekraczam próg wszyscy milkną i skupiają się na mnie.
Wcześniej gdy to robili czułem się źle, myślałem że traktują mnie jak dziwaka, odmieńca i nie chcą nawet ze mną rozmawiać.
Teraz jedyne co czuję to lekki dyskomfort, jednak przełamuję się i pytam zaczepnie
-No i na co się gapicie ?
-Czego chciał Xav? - wyłamuje się Alex, środkowy napastnik i jednocześnie siostrzeniec trenera.
-Twierdzi, że ostatnio bronię lepiej niż zwykle- wzruszam ramionami podchodząc do swojej szafki, zbijam pionę z Gunnarem - drugim bramkarzem i zaczynam się rozbierać - I że jeśli dalej utrzymam taką formę to puchar będzie nasz.

W pomieszczeniu rozlega się chór gwizdów i radosnych okrzyków aprobaty.
Kręcę głową walcząc z unoszącym się kącikiem ust, przyznam że jestem lekko rozbawiony.
Idę pod prysznic mając cichą nadzieję, że przynajmniej część chłopaków zdąży już wyjść.

Nadzieja matką głupich, co?

-Dziecko i twoja kobieta dodają ci skrzydeł co?- rechocze James, a Andrew mu wtóruje.
-Żebyś wiedział, że tak. - mruczę nisko, co wywołuje śmiech chłopaków.
-Odwalcie się od niego - warczy Malthe, a ja uparcie ignoruję docinki i szybko się ubieram.
-Zostaw Malthe - odwracam głowę do kapitana, po czym zwracam się do reszty - Możecie się śmiać do woli, ale dla mnie stabilizacja do której w życiu dążę jest jak wiatr w żagle. Nie każdy chce być wiecznym kawalerem i kurwić się po kątach z hokejowymi króliczkami.
-Dobrze gada! - odkrzykuje Gunnar.

Uśmiecham się do niego porozumiewawczo.
Bramkarze chyba już tak maja, że lubią mieć w życiu porządek. Gunnar to świetny facet, jest ode mnie młodszy o trzy lata, a gdy dołączył do drużyny miał zaledwie dziewiętnaście.
Ten dwudziestopięcioletni fioletowowłosy buntownik nigdy nie zaliczył jednonocnej przygody.

-No ale już nie jesteśmy tacy, Iris miała z nami piekło na początku - wyznaje zarumieniony Elias- Z mojego pokoju raz wytargała za włosy dwie dziewczyny. Kurwa co to był za wieczór, nawet nie zdążyłem zaliczyć.
- Do mnie przyszła akurat wtedy gdy mój hokejowy króliczek siedział na moim fiucie. I kurwa stanęła w progu i powiedziała, że złapała ode mnie kiłę... - burczy Andrew.
-To były czasy - wzdycha James.
-Z wami miała najwięcej roboty dziwkarze - prycha rozbawiony Jorma.
-W piątek nasza comiesięczna drużynowa kolacja pamiętacie?! - Jørgen wydziera się nagle i wszyscy zerkamy w jego stronę - Czyja to kolej tym razem?
-Moja - warczę nie do końca zadowolony, że zamierzamy z Iris wpuścić tą bandę do domu.
Próbowałem ją przekonać, że możemy wynająć salę w restauracji ale nie. To moja kochana dziewczyna przekonała mnie do ugoszczenia ich w mieszkaniu.
Długo nie musiała się starać.
Wystarczyło, że zacisnęła swoje piękne pełne usta na moim fiucie i już byłem gotów zgodzić się na wszystko co zdoła wymyśleć.

Potrząsam głową, szatnia to nie miejsce w którym mógłby mi stanąć.

-Piątek o osiemnastej u mnie. Kto się spóźni będzie siedział na wycieraczce. - oznajmiam chłodno, łapię torbę sportową którą przewieszam przez ramię i wychodzę z uniesioną głową.
Gdy tylko wychodzę na chłodne wieczorne powietrze, na moich ustach pojawia się ogromny uśmiech.
Jest już po dwudziestej, więc może uda mi się złapać Aurorę przed spaniem.
Kocham czytać jej książki na dobranoc i choć są to historie o księżniczkach to fakt, że zawsze słucha mnie z uwagą sprawia mi cholerną satysfakcję.

Odkąd mam w domu moją małą rodzinkę zacząłem używać windy.
Do diabła ze schodami, nie mogę przecież tracić cennych minut które mógłbym spędzić z nimi dwiema.
Do mieszkania wpadam jak huragan.
Aurora właśnie je kolację a Iris siedzi z nosem w laptopie i ... ona coś knuje. Widzę to po sposobie w jaki przygryza wargi.
Gdy gryzie dolną jest podniecona albo narozrabiała, a górną przygryza gdy jest mocno skupiona.
Odkładam płaszcz i buty na swoje miejsca, staję w wejściu do salonu:
-Z daleka widać, jak trybiki w twojej głowie pracują z prędkością światła - rzucam ze śmiechem, co sprawia że obie jednocześnie podnoszą głowy. Iris zatrzaskuje laptopa z hukiem, a ja marszczę lekko brwi.

Zanim Iris wstanie, ja już trzymam Aurorę w ramionach.
-Co jadłaś? - pytam i całuję jej drobne czółko.
-Kanapkę z rybką! - piszczy.
-Czuję że z rybką - śmieję się i przyciągam do siebie Iris, ją również obdarzam pocałunkiem w czoło.
-Ależ ja za wami tęskniłem wy dwie diablice! - ściskam je z całych sił.
No dobrze, prawie z całych sił.
Obie chichoczą i kurwa przysięgam, że to mój ulubiony dźwięk.

Podczas gdy Rorka kończy swoją kanapkę, ja siadam z Iris na kanapie tuż obok małej.
-Co tam robiłaś zanim przerwałem? - dopytuję i nachylam się do niej, napawając się bliskością kobiecego ciała.
-Nic - odpowiada szybko. Zbyt szybko.
-Ale gdybyś miała jakiś problem to byś mi powiedziała tak? - dopytuję, a ona przytakuje.
Nie mówię już nic więcej, skoro nie chce o tym rozmawiać to kimże ja jestem żeby ją do tego zmuszać?
Cokolwiek to jest, powie mi gdy uzna to za stosowne.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz