Rozdział 10. Poudajemy?!

69 3 0
                                    

*Iris*

Dwa dni później obudziłam się na dźwięk dzwonka do drzwi.
Zaspana, mając kompletnie wyjebane na to jak wyglądam podreptałam do drzwi.
Nie patrząc wcześniej kto za nimi stoi po prostu otworzyłam i ziewnęłam prosto w twarz prezesa Perssona.

-No dzień dobry - przywitał się z uśmiechem i wszedł do mojego mieszkania jak do siebie.

Cóż w sumie można by rzec, że przecież to jego mieszkanie.

-A co tu sprowadza mojego staruszka? - spytałam ochryple i odchrząknęłam spoglądając na zegarek - Równo o szóstej rano.
-Lepiej spójrz na to - rzuca i pospiesznie włącza telewizor.

-Słynna grecka tancerka u boku naszej tajemniczej gwiazdy SHL Yngve Söderströma? - oczy wychodzą mi z orbit, a on jak gdyby nigdy nic przełącza na kolejny kanał
- Nareszcie wiemy jak wygląda gwiazda szwedzkiego hokeja! -znowu przełącza
- Tancerka i hokeista! Piękna i piękny! Mamy nareszcie pełen obraz naszego wspaniałego bramkarza!

-O kurwa tylko nie to - mamroczę
-To jest właśnie ostatni element układanki Detras! - krzyczy uradowany prezes.

Nie zaszczycając go spojrzeniem rzucam się do pilota i wyłączam telewizor.

-Co ja nawyrabiałam - mamroczę i walczę ze łzami.
-To jest nasze rozwiązanie dziewczyno! - prezes łapie mnie za ramiona i potrząsa lekko. - Poudajecie trochę i tyle.

Patrzę na niego w oszołomieniu.
Co on wygaduje?!
Jakie poudajemy?!

-Chwila... - odpycham go- Co kurwa?!

Nie zdąża odpowiedzieć bo drzwi do mojego mieszkania otwierają się kolejny raz i parę minut później cała drużyna z Yngve na czele oraz dziewczyny zajmują każdy możliwy kąt salonu.

Ignoruję swoje rozciągnięte szorty i krótki top bez rękawów, bose stopy i rozczochrane włosy.

-Czy to mieszkanie wygląda jak pierdolona ICA żebyście sobie tu urządzali spacerki? - syczę na granicy wytrzymałości.
-Prezesie proszę nas zostawić - mówi Malthe ignorując mnie, na co Hans bez sprzeciwu opuszcza mieszkanie.

Krzyżuję ręce na piersiach i idę do kuchni.
Wszyscy w milczeniu obserwują jak wyciągam z lodówki butelkę wody i sięgam do apteczki po moje leki.
Biorę do ust dwie tabletki, popijam wodą i odwracam się do nich.

-Co to jest? - kapitan wskazuje na opakowanie leków leżące na blacie.
-Nie twój interes - warczę.
-Iris..
-Nie twój pierdolony interes ! - wrzeszczę i widzę jak kilka osób wytrzeszcza oczy i otwiera buzie w zdziwieniu.
-Boże - sapie zirytowany.
-Antydepresanty okej? - znowu warczę, ich obecność z samego rana jest jak sól na otwarte rany.

Nikt więcej się nie odzywa więc po prostu idę do sypialni żeby się ubrać.
Wkładam bieliznę, podarte jasne jeansy i białą koszulę.
Podwijam rękawy a luźny dół częściowo wtykam w spodnie.
Przeczesuję włosy i patrzę w lustro.
Po co mi to było?
Po co przyjmowałam tą ofertę?
Czy na początku nie pomyślałam, że w związku z Yngve będą problemy?
No oczywiście, że się nie pomyliłam.
Tylko kto by pomyślał, że sama te problemy wygeneruje.

*Yngve*

Iris zniknęła w sypialni na całe trzydzieści osiem minut.
Malthe wreszcie nie wytrzymuje i wpada z hukiem do pokoju.
Po chwili ciągnie dziewczynę za rękę do salonu.
Unoszę wzrok i to co widzę łamie mi serce.
Czerwony spuchnięty nosek, rumieńce na policzkach i szyi. Przekrwione i mokre oczy.
I te mokre plamy na perfekcyjnie białej koszuli.
Czy to możliwe, że aż tak się przejęła?
Bardziej niż ja?

-Siadaj - rozkazuje Malthe, na co ona opada posłusznie na kanapę pomiędzy Freją i Astrid.
Dziewczyny otaczają ją ramionami i szepczą coś do niej. Jednak zamiast się rozchmurzyć zaczyna szlochać.

-Zmiana planów. Wyjdźcie - słyszę swój głos i jestem równie zdziwiony jak cała reszta.
Jednak nie dyskutują i już po chwili zostaję z dziewczynami i Winclerem - Wszyscy - dodaję.

Dziewczyny pytają Iris czy chce zostać ze mną sama, na co pociąga nosem i kiwa głową.
Nareszcie wychodzą i zostajemy sami.

-Posłuchaj..
-Przepraszam - mówimy w tym samym czasie, a ona dodaje - Mów pierwszy.
-Nie przejmuj się - wzruszam ramionami, a ona unosi głowę i wlepia we mnie te swoje przepiękne zielone tęczówki. Kurewsko się staram by nie uciec przed tym kontaktem. Aż cały się spinam.

-Nie przejmuj się? - powtarza z szokiem wymalowanym na twarzy, po czym wstaje, a ja próbuję nie gapić się na jej tyłek - Nie przejmuj się ?! - podnosi głos i zaczyna krążyć po pomieszczeniu - Jak mam się kurwa nie przejmować?! Zniszczyłam ci życie!!
-Ej już uspokój się - wstaję i zagradzam jej drogę. -Mogę coś ci opowiedzieć? - pytam niepewnie.

Bez słowa siada na kanapie i podciąga kolana pod brodę.
-Okej - wzdycham i siadam obok niej - To dla mnie trudna rozmowa. Wiesz, że ja nie lubię rozmawiać.
-Tak - szepcze i przeciera oczy.

Zaciskam palce na swoich spodniach, biorę parę głębokich oddechów i chłonę odwagę, którą dodaje mi kobieta gdy tylko pojawia się obok.

-Cały wczorajszy dzień spędziłem na rozmowach z terapeutą i z moją siostrą. Oboje stwierdzili, że - urywam bo kompletnie nie mam pojęcia jak zareaguje na to co mam zamiar powiedzieć - Skoro teraz moja twarz lata po całym Internecie, widnieje na pierwszych stronach gazet no i w telewizji mówią tylko o mnie.. i jest to twoją sprawką to .. ugh - sapię poddenerwowany.
-Wyrzuć to z siebie - mamrocze z twarzą wciśniętą w kolana.
-Stwierdzili, że mógłbym cię wykorzystać. - nagle uświadamiam sobie, że fatalnie dobrałem słowa - To znaczy nie to mam na myśli - zaczynam gorączkowo się tłumaczyć - Nie to chciałem powiedzieć. Ja. Cholera. Miałem na myśli, że moglibyśmy poudawać parę. Masz świetną reputację, nieskazitelną. Żadnych dram z twoim udziałem. Mogłabyś pomóc mi przejść przez to bez natłoku krytyki. - wypalam na jednym oddechu.

-Chwila co? - podnosi głowę i znowu więzi mnie w zieleni swoich oczu. - O czym ty mówisz?
-Nie każ mi tego powtarzać - jęczę żałośnie i nakrywam twarz dłońmi.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? - pyta po kilku minutach niezręcznej ciszy.
-Nie mam pojęcia - wstaję i rozkładam ręce w geście bezradności. - Nie wiem. Jestem do dupy w te klocki. Jeśli się zgodzisz oddam stery w twoje ręce. Zrobisz co będziesz uważała za słuszne tylko błagam nie wkręcaj mnie w sytuacje gdzie będę musiał z kimś rozmawiać bo tego nie będę w stanie zrobić.

-A zauważyłeś, że właśnie pierwszy raz normalnie ze soba rozmawiamy? - pyta nieśmiało i odwracam się w jej stronę.
-Bo przy tobie jest jakoś łatwiej.

Rumieniec wkrada się na jej policzki.
A ja nie rozumiem dlaczego.
Wkurzyłem ją?
Powiedziałem coś nie tak?

-Zgoda - mówi na wydechu.
-Z..Zgodą? - pytam z niedowierzaniem.
-Tak. Jestem ci to winna.- pociąga nosem i wstaje na równe nogi - Napiszę oświadczenie i przyjdę później żebyś mógł przeczytać zanim opublikujemy je w socialach.

Zgadzam się od razu. Wychodzę bez pożegnania i kieruje się na klatkę schodową.
Ta kobieta robi mi papkę z mózgu.
Tracę przy niej już i tak kiepsko pracujący rozum.
Jak to możliwe, że przy niej to wszystko wydaje się banalnie proste?
Znam ją ledwo kilka miesięcy, a wydaje mi się jakbym był w stanie przenieść dla niej góry?

Jak to możliwe, że do tej pory panicznie bałem się, że cały świat mnie zobaczy.
Prawdziwego mnie.
To nieuniknione.
Będę musiał przede wszystkim powiedzieć to jej.
Po raz kolejny się odsłonić.
A ona albo zada mi cios albo pomoże pokazać światu, że tacy jak ja też są czegoś warci.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz