Rozdział 41. Jest tu z nami.

312 11 0
                                    

*Iris*

*kilka miesięcy później*

Znajdujemy się w pięknym, luksusowym hotelu urządzonym w stylu wiktoriańskim, gdzie dziewczyny pomagały mi w przygotowaniach od bladego świtu.

-No dzień doberek! - drzwi trzaskają a w progu staje Gunnar.
-Ej! Nie można oglądać panny młodej przed ślubem! - wrzeszczy Annie.
-Mogę się założyć, że to dotyczy tylko pana młodego. - wzrusza ramieniem zaśmiewając się perliście.
-Hej Gunni. - witam się omijając mur, który stworzyły dziewczyny chcąc odgrodzić mnie od intruza.
-Gwiazdko - wzdycha głęboko, przykładając dłonie do klatki piersiowej - Wyglądasz olśniewająco.
Lustruje moją sylwetkę z nieskrytym zachwytem.
Podchodzi do mnie powoli i łapie mnie za ramiona.
-Ja pierdole, promieniejesz gwiazdeczko. - rumienię się, bo niezmiennie od kilku miesięcy gdy tak mnie nazywa moje policzki zalewają się czerwienią - Jak ma się mały selerek?
-Selerek? - wypluwam ze śmiechem.
-Trzydziesty tydzień - unosi wyciągnięty palec wskazujący - Dziecko osiągnęło wielkość łodygi selera.
-Cholera - chichoczę - Zawsze musisz wygooglować jakie warzywo albo owoc przypomina moje dziecko?
-Ależ oczywiście - błyska zębami w szerokim uśmiechu.

Łapie mnie ponownie za ramiona, odwraca i prowadzi w stronę lustra.
-Ostatnia kontrola wyglądu i lecimy. - szepcze mi do ucha po czym odsuwa się.
Przyglądam się sobie uważnie.
Subtelny makijaż, włosy zebrane w eleganckiego niskiego koka z wpiętym długim welonem. Satynowa, biała suknia idealnie opinająca krągłości mojego ciała, a przede wszystkim zaokrąglony spory brzuszek. Unoszę materiał i patrzę na eleganckie balerinki.
-Jestem gotowa. - oznajmiam bez cienia zdenerwowania.
-To chodźmy. - Gunnar bierze moją dłoń i układa ją w zgięciu swojego łokcia.
Wychodzimy razem w kierunku sali, w której ma odbyć się zarówno ceremonia jak i wesele.

Przed drzwiami spotykamy się z Anaxem i Aurorą.
-Wooow - mała wgapia się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. - łapię ją za rękę zachęcając do obrotu, mała tiulowa sukienka wiruje wokół jej nóżek. Dziewczynka chichocze radośnie. - Zróbmy to!

Jako pierwszy ulatnia się Gunnar, tuż po tym jak sprzedaje mi lekkiego kopniaka w tyłek na szczęście.
Następnie wychodzą dziewczyny, ubrane w piękne sukienki z bladoniebieskiej satyny, tuż za nimi Aurora, która uparła się by sypać kwiatki.
-Szkoda, że go tu nie ma. - szepczę, wlepiając spojrzenie w podłogę.
-On zawsze jest przy tobie. Nosisz go tutaj. - stuka palcem w moją klatkę piersiową - Apollo byłby przeszczęśliwy widząc, jakie życie sobie ułożyłaś.
Kiwam głową i łapię dziadka pod ramię. Jestem wdzięczna za jego obecność.
Ciężkie drewniane drzwi stają otworem gdy wybrzmiewają pierwsze słowa piosenki jaką wybrał Yngve. Aż do teraz trzymał to przede mną w tajemnicy.

When I am down and, oh my soul, so weary;
When troubles come and my heart burdened be;

Z dziadkiem u boku przekraczam próg sali. Wilgoć tańczy w kącikach moich oczu, kompletnie się nie spodziewałam, że wybierze akurat tą piosenkę.
Ulubioną piosenkę Apolla.

Then, I am still and wait here in the silence,
Until you come and sit awhile with me.

Rozglądam się po twarzach gości.
Koledzy z drużyny oraz członkowie sztabu, z osobami towarzyszącymi. Gdzieś mignęła mi nawet twarz Hansa.

You raise me up, so I can stand on mountains;
You raise me up, to walk on stormy seas;

Gości nie jest dużo, biorąc pod uwagę że jedynymi osobami reprezentującymi starą mnie są Anax, Annie i jej partner - Tobias, który był naszym wspólnym kumplem z dzieciństwa.

I am strong, when I am on your shoulders;
You raise me up... To more than I can be.

W połowie drogi unoszę wzrok w stronę prowizorycznego ołtarza. Po lewej stronie stoją moje przepiękne przyjaciółki. Freja - moja główna świadkowa, Annie, Nicole, Astrid, Wilma oraz najpiękniejsza z moich druhen - Aurora.
Po prawej zaś Malthe w roli głównego świadka, Gunnar i... Andrew.
Potknęłam się lekko na widok czarnowłosego. Widzę go pierwszy raz od wypadku.

You raise me up, so I can stand on mountains;
You raise me up, to walk on stormy seas;

Wszyscy trzej wpatrują się we mnie z poruszeniem widocznym na ich twarzach. Gunnar jak zwykle szczerzy się w swoim najszerszym uśmiechu. Malthe pozostaje poważny, choć jego oczy aż krzyczą od nagromadzonych emocji. Za to Andrew uśmiecha się do mnie nieśmiało.

I am strong, when I am on your shoulders;
You raise me up...To more than I can be.

Na samym środku czeka na mnie Yngve.
Ubrany w szyty na miarę trzyczęściowy garnitur, opinający wszystkie apetyczne nierówności jego wysportowanego ciała.

You raise me up...

Będąc zaledwie kilka kroków od niego nareszcie mam odwagę spojrzeć mu prosto w oczy.
Dwie lodowato niebieskie tęczówki zabłysły łzami, które potoczyły się po jego policzkach jak drobne perełki podkreślając uśmiech pełen wzruszenia.

To more than I can be...

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Stając tuż przed Yngve zamknęłam powieki, by dać sobie parę sekund na uspokojenie.

-Yngve - dziadek złapał za moją dłoń, którą jeszcze przed chwilą kurczowo go ściskałam i wyszeptał tak, że nikt poza naszą trójką nie mógł go usłyszeć - Spróbujesz tylko ją skrzywdzić, to wiedz, że mam wystarczające znajomości byś mógł zniknąć bez śladu.
-Nigdy jej nie skrzywdzę. - odpowiedział stanowczo blondyn.
-No - zadowolony staruszek uśmiechnął się szeroko i klepnął Yngve w policzek - To bierzemy ten ślub dzieciaki!
Zachichotałam i uściskałam Anaxa z całych sił. Przekazał mnie narzeczonemu, by stanąć na swoim miejscu między nami, jako że to właśnie on udzieli nam ślubu.

-Zobacz na pierwszy rząd po twojej stronie, kochanie - szepnął mi na ucho Ygi.
Obejrzałam się szybko i... puste krzesło, a na siedzisku ustawione zdjęcie Apollo.
Załkałam cicho, ściskając z całych sił dłoń narzeczonego.
-Dziękuję - wydusiłam ze ściśniętym gardłem, wracając wzrokiem do niego.
-Jest tu z nami. - nachylił się i złożył czuły pocałunek na moim czole.

Ceremonia była szybka i przebiegła sprawnie, co nie oznacza, że obyło się bez łez.
Yngve nie mógł przestać płakać a ja od pierwszych słów przysięgi również zalewałam się łzami.
Przyjęcie było skromne, dokładnie tak jak chcieliśmy, poprowadzone po Szwedzku, choć nie brakowało typowych Greckich zabaw i zwyczajów o które zadbał Yngve z pomocą Anaxa oraz Annie.

Po naszym pierwszym tańcu - typowo tradycyjnym dla Szwedów walcu, który odbył się zaraz po obiedzie przyszła pora na Grecką Zorbę.
Wesele było mieszaniną Szwedzkich i Greckich tradycji. Wyszło perfekcyjnie nieperfekcyjnie.

Dużo osób wygłaszało przemowy i wznosiło toasty, a chłopaki z drużyny przygotowali specjalny taniec dla mnie, to samo zrobiły dziewczyny dla Yngve.
W pewnym momencie Anax kazał nam rozbić parę talerzy, co miało symbolizować rozproszenie złej energii i przynieść szczęście.
Wieczór był pełen słodkiego chaosu, radości i świetnej zabawy.
Aurora wraz z Idą dzielnie nam towarzyszyły aż do samego końca.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz